Ojciec Ludwik de la Palma, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku hiszpański jezuita, w swoim dziele zatytułowanym Sposób duchownego wędrowania i krótkie jego wyjaśnienie1, wydanym po raz pierwszy w 1629 roku, pisał, że św. Ignacy Loyola chętnie porównywał Ćwiczenia duchowne do drogi i wędrówki.
Porównanie to ojciec de la Palma pięknie rozwinął, podkreślając, że na drodze tej trzeba odróżnić samą wędrówkę od zewnętrznych jej okoliczności, a mądremu wędrowcy winno zależeć na tym, by jego droga była możliwie krótka i prosta (por. Via spiritualis, s. 35-36). Nie zawsze jednak wędrowiec ma na to wpływ, nie wszystko bowiem od niego zależy i nie wszystko można przewidzieć.
Droga jest łatwa albo trudna, prosta albo kręta, gładka albo wyboista, wyraźnie wytyczona albo z trudem dostrzegalna. Może prowadzić w cieniu drzew albo przez pełną żaru pustynię. Należy więc zabrać ze sobą wiele rzeczy. Ojciec de la Palma pisał o koniach, wozie i bacie, dziś pewnie wybralibyśmy sprawny samochód. Ponadto potrzebne jest odpowiednie ubranie, by chronić się przed zimnem i deszczem, a także – co w czasach ojca de la Palmy było konieczne – broń, gdyż na trakcie o rozbójników czy groźną zwierzynę nietrudno. Jeżeli natomiast ktoś wybiera się w drogę pieszo, winien zabrać ze sobą sakwę na ramię i laskę do ręki dla obrony przed psami. A jeśli nie nabrał jeszcze wprawy w wędrówce i doświadczenia nie ma w tym żadnego lub tylko niewielkie, winien przed wyruszeniem w nieznane zasięgnąć informacji o stanie drogi, która go czeka, albo wziąć ze sobą przewodnika.
Droga Bożych przykazań
Zdaniem ojca Ludwika de la Palmy rekolektant, który chce odprawić i głęboko przeżyć Ćwiczenia duchowne, tak naprawdę decyduje się na podobne wędrowanie. Różnica polega jedynie na tym, że drogę ma już wytyczoną i przygotowaną przez Boga. To droga jasna i bezpiecznie prowadząca do celu. Nie znaczy to jednak, że jest łatwa i można nią biec jak po kwiecistej łące. Podążanie Bożymi ścieżkami domaga się od rekolektanta zdecydowania i ewangelicznego radykalizmu. Drogą tą są bowiem Boże i kościelne przykazania.
Psalmista nie ma co do tego wątpliwości: Szczęśliwi, których droga nieskalana, którzy postępują według Prawa Pańskiego. […] Oby moje drogi były niezawodne w przestrzeganiu Twych ustaw! […] Biegnę drogą Twoich przykazań, bo rozszerzasz mi serce (Ps 119, 1. 5. 32). Dodajmy jeszcze słowa św. Bazylego Wielkiego: „Uważamy, że w drogę się wybrał ten, kto zdecydowanie i zgodnie z Prawem przez uczynki sprawiedliwości i przez światło wiedzy zmierza do doskonałości”. Podobnego porównania można się także dopatrzyć w wypowiedzi św. Pawła: My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3, 18). De la Palma wyprowadza z tej wypowiedzi ascetyczny wniosek, z którym pewnie nie do końca zgodzą się egzegeci: w czasie odprawiania i przeżywania Ćwiczeń rekolektant z każdą chwilą i z każdym krokiem, który go w dal posuwa, coraz bardziej się duchowo rozjaśnia, i to zarówno dlatego, że sam się wewnętrznie doskonali, jak i dlatego, że coraz jaśniej prawdy Boże poznaje i coraz głębiej w nie wnika.
Rekolektant musi się jednak liczyć z tym, że na jego drodze może mu się wiele przydarzyć: uczucie unoszącej ku górze pobożności albo oschłość nie do wytrzymania, pociecha wewnętrzna tak wielka, że człowiek dla Boga gotów jest na wszystko, ale także tak uciążliwe uczucie opuszczenia przez Boga, że najchętniej rzuciłby to wszystko i popłynął z prądem ziemskich radości. Czasem rekolektanta nawiedza pokój duchowy i trwa długo, a czasem pojawia się niepokój, który ogarnia zarówno rekolektanta, jak i jego kierownika, stając się niezwykle trudnym do odparcia. Rekolektant musi być przygotowany, że na wytyczonej przez Boże i kościelne przykazania drodze z całą pewnością napotka czas pogody, ale Bóg nie oszczędzi mu także gwałtownych i budzących trwogę burz.
Ważne, by rekolektant postępował jak wędrujący zaplanowaną drogą mądry podróżnik, któremu zależy na tym, by swój cel osiągnąć. Powinien dbać o to, by nieustannie posuwać się do przodu, i nie zrażać się tym, że ma za sobą nie dziesiątki mil, a jedynie kilka metrów. I niech pamięta o słowach Jezusa: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9, 62).
Pomoc w duchowej wędrówce
Taka właśnie droga czeka rekolektanta i każdego chrześcijanina, który pragnie dojść na miejsce wyznaczone mu przez Boga. Rekolektantowi – jak zauważa ojciec de la Palma – św. Ignacy Loyola podpowiada, w co winien zaopatrzyć się przed rozpoczęciem wędrowania i z jakich pomocy korzystać. To przede wszystkim gorąca modlitwa osobista, rozmyślanie, rachunek sumienia czy religijna lektura. Ponadto przygotowanie do każdego rozmyślania, zwłaszcza wieczorem, uważne słuchanie i czytanie słowa Bożego, zapoznawanie się z prawdami wiary i rozmyślanie nad nimi. Wszystko to staje się duchowym zaopatrzeniem na czas wędrowania, by w drodze duch rekolektanta miał się czym karmić i radować.
Św. Ignacy, jako doświadczony żołnierz, mówi także o zagrożeniach czyhających na wędrowca i podpowiada, jaką broń wyruszający w duchową drogę powinien ze sobą zabrać. Czyhający nieprzyjaciele to: oschłość, zwątpienie, wewnętrzne zagubienie, złudzenia, znużenie i zmęczenie. Osoby, które nie są wyposażone w odpowiednią broń przeciwko owym nieprzyjaciołom, nierzadko zbyt szybko i niepotrzebnie rezygnują ze swojej drogi. Bronią tą są przede wszystkim dobre rady, by nie zejść z obranej drogi, duchowe pociechy, by nie zabrakło sił, i wewnętrzna moc, by móc wytrwać. Dla uzyskania pewniejszego i trwalszego zwycięstwa nad nieprzyjacielem św. Ignacy zaleca rekolektantowi tarczę w postaci pełnej zaufania wiary i cierpliwości, a jako broń dodatkową – reguły o rozeznawaniu duchów.
W tym kontekście ojciec de la Palma zwraca uwagę na cztery istotne cechy książeczki Ćwiczeń duchownych. Mówi przede wszystkim o obfitości materiału do rozmyślań, jaki daje rekolektantowi św. Ignacy: wewnętrzna złość grzechu, kary potępionych, życie, śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa i wiele innych rzeczy, które łatwo odnaleźć, chociaż podzielone są na cztery tygodnie i po czterech tygodniach pozornie są rozproszone.
Druga cecha Ćwiczeń to podanie rekolektantowi różnych sposobów modlitwy, rozmyślań, kontemplacji i rachunku sumienia, nad którymi winien się zastanowić w czasie rekolekcji: ćwiczenie trzech władz duszy, rozumu, pamięci i woli, powtórki, zastosowanie zmysłów, sposób dokonania dobrego wyboru stanu życia, trzy sposoby modlitwy i wiele innych. Każde rozmyślanie i kontemplacja składają się z modlitwy wstępnej, z dwóch lub trzech przygotowań, z kilku punktów, z rozmowy końcowej pojedynczej lub potrójnej. Do tego dochodzą rozmaite reguły i dodatkowe punkty, dzięki którym rekolektant może dobierać sobie zarówno odpowiedni przedmiot modlitwy, jak i jej sposób, byleby tylko osiągnąć zamierzony cel.
Kolejna cecha to właśnie cel Ćwiczeń. Wszystkie sposoby modlitwy, o których była mowa powyżej, bez względu na to, jaki jest ich przedmiot, do jednego tylko celu zmierzają: by osiągnąć wyższy stopień doskonałości, który Bóg przewidział dla człowieka już w zaraniu jego życia i którego dusza rekolektanta pragnie, dla którego osiągnięcia trudzi się i ćwiczy. Jak dusza ciało, tak cel ten ożywia wszystkie ćwiczenia rekolektanta. To bowiem owym celem ćwiczenia te żyją. Nic dziwnego zatem, że tak często św. Ignacy o nim wspomina. W szczególny sposób stawia go przed oczy na początku każdego ćwiczenia, w drugim lub trzecim przygotowaniu, kiedy każe prosić rekolektantowi „o to, czego chcę i czego pragnę”, i dodaje, że „prośba powinna być odpowiednia do przedmiotu rozmyślania”, czyli przed kontemplacją o Zmartwychwstaniu trzeba prosić o radość z Chrystusem uradowanym, a przed kontemplacją o męce o ból, łzy i cierpienie z Chrystusem umęczonym (por. Ćd 48).
Wreszcie czwarta cecha znamienna Ćwiczeń to reguły o rozeznawaniu duchów, które każdemu rekolektantowi ułatwiają odróżnianie dobra od zła i nakłaniają, by szedł za dobrem, a unikał zła.
Cecha pierwsza Ćwiczeń, czyli przedmiot i układ rozmyślania, to pokarm dla duszy rekolektanta, zestaw prawd wiary i słowa Bożego. Nad tym wszystkim rekolektant powinien starannie się zastanowić i dogłębnie to zrozumieć, by nie ustać w drodze. Druga cecha, czyli sposoby modlitwy i rachunku sumienia, to środki, dzięki którym łatwiej i szybciej rekolektant wędruje. Istotą trzeciej cechy Ćwiczeń jest ich cel, czyli droga doskonałości, na którą rekolektant wstępuje. Wreszcie czwarta cecha, czyli reguły o rozeznawaniu duchów, to broń, w którą zaopatrzeni nie musimy się bać żadnych wrogów.
Opuścić wszystko dla Boga
Jeżeli jednak głębiej się nad tym zastanowimy, łatwo dojdziemy do wniosku, że żadna z powyższych cech ignacjańskich Ćwiczeń nie jest jeszcze drogą i nie oznacza wędrowania. Wędrowanie po tej drodze to nieustanne szukanie woli Bożej i dostosowywanie do niej swojego życia, dopóki nie osiągnie się świętości, i to w tym stopniu, jaki Bóg dla danej osoby zaplanował. By ów stopień osiągnąć, konieczne staje się spełnienie kilku warunków.
Przede wszystkim trzeba naprawdę tego chcieć. Rekolektant winien postanowić sobie, że wszystkie swoje siły musi poświęcić, by tylko ten cel osiągnąć. Ważne, by nauczył się obojętności wobec stworzenia, zarówno tego, które mu sprawia przyjemność lub jest mu w jakiś sposób pożyteczne, jak i wobec tego, które się mu sprzeciwia albo nawet napełnia go prawdziwym wstrętem. Winien mieć też świadomość, że jest grzesznikiem, i skruszyć się wewnętrznie, potępić i odrzucić od siebie wszystkie grzechy. Konieczne jest także ze strony rekolektanta mocne i trwałe postanowienie poprawy oraz postanowienie unikania jakichkolwiek sposobności do grzechu. Z tego wszystkiego musi zrodzić się zdecydowane i dobrze przemyślane postanowienie: pójdę za Chrystusem dokładnie tą samą drogą, jaką On szedł. Podobnie jak Dwunastu, którzy tak bardzo byli rozmiłowani w Jezusie z Nazaretu, że nawet zapowiedziane przez Niego męka i śmierć na krzyżu nie zniechęciły ich.
Już wiem, że trzeba mi umiłować krzyż i jak mój Pan z góry się zgodzić na obelgi i pogardę. Wiem też, że muszę przyjąć całą Jego naukę o ubóstwie ducha, pogardzie dóbr doczesnych i pokorze serca. Jeżeli to się stanie, łatwo mi będzie do końca wypełnić wolę Bożą i raz na zawsze ją postawić ponad wszystkimi swoimi zachciankami. Dopiero teraz mogę mówić o szlachetnym postanowieniu, że niczego nie przyjmę ani nie odrzucę, dopóki nie będę wiedział, że się to przyczyni albo nie przyczyni do większej chwały Bożej.
Wszystko to brzmi pięknie, ale w praktyce wcale nie jest łatwe. I tutaj dopiero widać, jak mądrym psychologiem był św. Ignacy. Rozmyślania nad powyższymi zagadnieniami to poszczególne kości duchowego szkieletu człowieka. Początek i fundament przed pierwszym tygodniem (por. Ćd 23), wezwanie króla ziemskiego na początku tygodnia drugiego (por. Ćd 91-100), rozmyślanie o dwóch sztandarach (por. Ćd 136-147), o trzech parach ludzi (por. Ćd 149-156) w czwartym dniu tego tygodnia, wreszcie rozmyślanie o trzech stopniach pokory (por. Ćd 163-168) i o dokonaniu wyboru (por. Ćd 169-189). Te niełatwe rozmyślania Ignacy wplótł w prostsze co do treści i formy kontemplacje o życiu i nauce Jezusa z Nazaretu. Wśród nich jedna z najważniejszych to kontemplacja nad pozostaniem dwunastoletniego Jezusa w Świątyni. Wskazuje ona rekolektantowi, że dla Boga trzeba opuścić wszystko i że nawet najbliżsi mogą tego nie zrozumieć.
Wszystkie te istotne dla Ćwiczeń rozmyślania i rekolekcyjne rozważania to jakby stopnie, które człowieka bardzo powoli unoszą ku szczytowi. Zaś szczytem dla autora Ćwiczeń jest kontemplacja dla uzyskania miłości (por. Ćd 230-237). To owoc wydany przez kwiat: zjednoczenie ludzkiej miłości z Bożą.
Zaprzeć się samego siebie
W każdej zwyczajnej podróży lub wędrówce trzy rzeczy są ważne: wyjście, cel i droga między tymi dwoma punktami. Każdy, kto podąża tą drogą, nieustannie oddala się od punktu wyjścia, zbliżając się do punktu dojścia (por. Via spiritualis, s. 41). Podobnie jest w życiu duchowym, szczególnie w ignacjańskich Ćwiczeniach. Najważniejszy jest jednak punkt docelowy, czyli ostateczny cel życia, do którego każdy człowiek zmierza i dla którego został stworzony. Wyszedłem z rąk Trójcy Przenajświętszej i do Niej muszę wrócić.
Właśnie dlatego cel ten św. Ignacy stawia rekolektantowi przed oczyma zaraz na początku Ćwiczeń, w Początku i Fundamencie. To zresztą oczywiste, bo kto się w drogę wybiera, przede wszystkim o jej celu myśli, czyli o tym miejscu, do którego dojść zamierza. Jeżeli zatem nie chcemy w naszym życiu duchowym błądzić, musimy mieć przed oczyma jego cel ostateczny: „Człowiek został po to stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją” (Ćd 23). To dlatego św. Ignacy daje swoim towarzyszom wskazówkę: „Niech się wszyscy starają mieć czystą intencję nie tylko co do stanu swego życia, ale także co do wszystkich poszczególnych spraw, zawsze to w nich mając szczerze na oku, aby służyć i podobać się Dobroci Bożej raczej dla Niej samej oraz dla miłości i niezrównanych dobrodziejstw, którymi nas uprzedziła, niż dla bojaźni kar lub nadziei nagrody, choć i tymi pobudkami wspierać się powinni”2.
Punktem wyjścia my sami jesteśmy, każdy z nas, także rekolektant i jego kierownik: nasze grzechy, złe skłonności, nieuporządkowane przywiązania, przewrotne nawyki, miłość własna, światowa i zmysłowa, a także niewłaściwe umiłowanie stworzeń, czyli takie, które przeszkadza umiłowaniu Boga nade wszystko albo je uniemożliwia. Owym punktem wyjścia jest zatem to wszystko, co św. Paweł rozumie przez przekazane chrześcijanom z Efezu wyrażenie dawny człowiek (Ef 4, 22). Dawnego człowieka w sobie trzeba nam odrzucić, a przyoblec nowego, stworzonego na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4, 24). Tego samego domaga się św. Ignacy od jezuitów: „Trzeba ich też często zachęcać, aby we wszystkim szukali Boga, wyzuwając się w miarę możności z miłości wszelkich stworzeń, tak by całą miłość przenieść mogli na ich Stwórcę, Jego miłując we wszystkich stworzeniach, a wszystkie stworzenia w Nim według najświętszej i Boskiej Jego woli”3.
To o tym mowa w dalszej części Fundamentu: „Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka i po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony. Wynika z tego, że człowiek powinien ich w takim stopniu używać, w jakim go wspomagają [w zmierzaniu] do jego celu, a w takim stopniu powinien się ich pozbywać, w jakim mu [w dążeniu do celu] przeszkadzają” (Ćd 23). Żeby jednak człowiek mógł się oderwać od samego siebie i wycofać od umiłowania stworzeń, musi wejść na jedyną dobrą i skuteczną drogę: to droga umartwienia i zaparcia się siebie. „Aby tym skuteczniej dojść do tak cennego w życiu duchowym stopnia doskonałości, niech jak najusilniej i najstaranniej usiłuje szukać w Panu pełniejszego zaparcia się siebie i ustawicznego we wszystkim, w miarę możliwości, umartwienia”4 – pisze św. Ignacy w Konstytucjach, a w kontemplacji o królestwie Chrystusowym dodaje, że „ci, którzy się chcą bardziej przejąć tą służbą swojemu Królowi odwiecznemu i Panu wszechświata i odznaczyć się w niej, nie tylko siebie samych w całości powinni oddać pracy, lecz zadziałać przeciw własnej swojej zmysłowości i przeciw swojej miłości cielesnej i światowej” (Ćd 97).
To jest cel Ćwiczeń, na to często kładą nacisk, do tego zmierzają: by człowiek zaparł się siebie samego, by od samego siebie uciekł, by nad sobą odniósł zwycięstwo i w końcu by doszedł do zjednoczenia z Bogiem. Mówi o tym już tytuł Ćwiczeń: „Ćwiczenia duchowne, mające na celu odniesienie zwycięstwa nad samym sobą i uporządkowanie swego życia tak, by się nie dać podporządkować jakiemuś nieuporządkowanemu przywiązaniu” (Ćd 22). O tym samym jest mowa także w pierwszej uwadze: „Bo jak przechadzanie się, chodzenie i bieganie – to ćwiczenia cielesne, tak przygotowywanie i ustawianie duszy po to, żeby się pozbyć nieuporządkowanych przywiązań, a gdy się ich już pozbędziemy, żeby szukać woli Bożej i odnajdywać ją w ułożeniu własnego życia tak, by zbawić duszę – to ćwiczenia duchowne” (Ćd 1).
W ten sposób św. Ignacy wyprowadza rekolektanta z błędu, który bardzo wielu ludzi wbrew własnej woli popełnia. Ćwiczenia tylko wtedy mogą przynieść piękny owoc, jeżeli ten, kto je rozpoczyna, wejdzie w nie, prowadząc walkę przeciw sobie samemu. Więcej nawet! Zaparcie się samego siebie, odrzucenie nieuporządkowanych przywiązań i wewnętrzna skrucha to nie tylko pierwszy krok na drodze ku osiągnięciu zbawienia wiecznego, lecz także to pierwszy i niezbędny warunek na tej drodze.
Między punktem wyjścia a punktem dojścia, który wyżej nazwaliśmy punktem docelowym, rozwija się nasza droga. Jedni posuwają się po niej szybciej, inni wolniej, wszyscy jednak trudzą się na niej, by zdobyć cnoty i w ten sposób z każdą chwilą coraz bardziej się zjednoczyć z Bogiem. Jeszcze o jednym rekolektant musi pamiętać – o tym, co napisał św. Paweł do Filipian: Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedynie [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę, w Chrystusie Jezusie (Flp 3, 13-14). Ważne zatem jest – jak już była mowa powyżej – by rekolektant nie oglądał się wstecz i nie sprawdzał, czego już dokonał, bo to się na nic nie zda, a zawsze w biegu zatrzymuje. Niech zamiast tego patrzy przed siebie i niech biegnie wytrwale tam, gdzie na niego czeka Bóg w Trójcy Świętej Jedyny.
Początek odpoczynku
Trzem etapom wędrówki ku doskonałości: wyjściu, drodze i punktowi docelowemu odpowiadają trzy grupy rekolektantów, a także tych wszystkich ludzi, którzy w jakikolwiek sposób wyruszyli w tę drogę. Jedni dopiero zaczynają trud wędrowania i tak wyglądają, jakby dopiero co z domu wyszli. Inni już wędrują i szybkim lub wolnym krokiem ku Bogu się posuwają. Jeszcze inni cel wędrowania już osiągnęli. Pierwszych się zazwyczaj nazywa początkującymi, drugich postępującymi, a ostatnich doskonałymi.
Inni nawiązują do słów św. Augustyna, że kiedy się miłość urodzi, potrzebuje pokarmu, kiedy pokarm otrzyma, nabiera mocy, a kiedy mocy nabierze, staje się doskonała. Mówią też o dzieciństwie, młodości i wieku dojrzałym w dążeniu do doskonałości. W tym kierunku szedł wcześniej św. Tomasz z Akwinu, kiedy twierdził, że istnieją trzy różne stopnie miłości, które odpowiadają trzem różnym kierunkom woli człowieka. Najpierw bowiem musi się człowiek całkowicie oderwać od grzechu i wszystkie siły swoje temu poświęcić, by się przeciwstawić tym dążeniom woli, które są przeciwne miłości. To początkujący na drodze doskonałości, o których Bóg w szczególny sposób dbać musi i ludzie – zwłaszcza prowadzący Ćwiczenia duchowne – szczególną troską otaczać ich powinni, żywić ich i wspierać. To tak, jak ten, kto stracił władzę w nogach, a koniecznie chce chodzić: ze swojej strony musi się zdobyć na prawdziwy wysiłek woli, ale bez pomocy z zewnątrz niełatwo by mu było powrócić do biegania.
Jeżeli już się człowiek całkowicie pozbędzie tego ciężkiego bagażu, jakim są dla niego grzechy śmiertelne, to zauważy, że w drodze do doskonałości pozostały mu co prawda niewielkie obciążenia, ale bardzo dokuczliwe: grzechy powszednie i niedoskonałości. Te obciążenia postępujący na tej drodze tylko jednym sposobem usunąć mogą: muszą zadbać o to, by się w nich miłość umacniała i by wzrost był coraz to bardziej wyraźny. To już zdecydowane posuwanie się ku celowi, który się coraz wyraźniej jawi. A kiedy miłość odpowiednio wzrośnie i kiedy sił nabierze, kiedy się umocni dostatecznie, człowiek za jednym tylko tęskni, za tym, by się nieustannie Bogiem cieszyć i w Nim nieustannie trwać w błogości i pokoju. To już koniec ludzkiego wędrowania, a początek wielkiego odpoczynku (por. Via spiritualis, s. 45-46).
Jan Ożóg SJ