Jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu Józefa były narodziny Jezusa. Zgodnie z dekretem cesarskim Józef udał się do Betlejem, aby poddać się powszechnemu spisowi ludności (Łk 2, 4-5). Wędrówka Józefa z brzemienną Maryją była nie tylko wypełnieniem woli władcy, ale również spełnieniem proroctw. Była ponadto nadaniem „statusu cywilnego” Nowonarodzonemu. Józef nie wątpi ani przez chwilę, że to Dziecko jest obiecanym Mesjaszem, i chce, aby Jego istnienie zostało potwierdzone przez panoszącą się obcą władzę (B. Martelet).

Droga z Nazaretu do Betlejem wynosiła około 150 kilometrów. Ówczesne karawany przemierzały ją w trzy do pięciu dni. Nie była to więc droga długa. Jednak dla Maryi, która była brzemienna, była uciążliwą i niebezpieczną. Zapewne odbywała się etapami. Prawdopodobnie Maryja podróżowała na osiołku; tak przynajmniej wyobrażają to sobie artyści. W czasach Jezusa na Wschodzie na osłach podróżowali mężczyźni. Kobiety chodziły pieszo, dźwigając przy tym bagaże. Zapewne inaczej było w sytuacji Świętej Rodziny. Józef nie mógł nie znaleźć osiołka dla Tej, którą kochał (B. Martelet).

Po uciążliwej podróży i dotarciu do Betlejem Józef przeżywa dramat. Nie ma gdzie ulokować ukochanej ciężarnej Kobiety. Zapewne czynił ogromne wysiłki, by znaleźć godne miejsce, jednak pozostał mu tylko żłób. W Betlejem Józef cierpi, gdyż jako ojciec, nie potrafi zapewnić humanitarnych warunków dla mającego się wkrótce narodzić Syna. Mieszkańcy Wschodu byli (i są nadal) niezwykle gościnni. Jednak z powodu natłoku ludzi nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 7). Gospoda, o której wspomina Łukasz to karawanseraj (per. – miejsce nocnego postoju karawany, zajazd). W czasach Jezusa zwierzęta stały na podwórzu pod gołym niebem, natomiast podróżni szukali schronienia pod szopą lub we wspólnej izbie. Gdy brakowało miejsca układali się do snu wraz ze zwierzętami. W czasie spisu karawanseraje były przepełnione; Ewangelista podkreśla jednak, że nie było miejsca dla nich. A więc powód był inny. Być może ubóstwo Józefa lub brak świadomości, kim jest Jezus. Z powodu spisu ludności w miejscu postoju karawan był tłum, a nikt nie wiedział, kim było to Dziecko, które miało się narodzić. Bardziej niż o odrzuceniu należy mówić o nieświadomości. Zamiast: „nie było dla nich miejsca”, należałoby powiedzieć: „To nie było ich miejsce”. Upodobania Boga nie zawsze pokrywają się z naszymi upodobaniami (B. Martelet).

Wobec braku miejsca w gospodzie Józef decyduje się na desperacki czyn, chroni się wraz z Maryją pasterskiej grocie, która staje się miejscem narodzin Syna Bożego. Święty Łukasz opisuje tę najświętszą noc w sposób zwięzły i prosty; bez jakiejkolwiek cudowności: Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie (Łk 2, 6n). W stajni, bez światła, bez śpiewających aniołów, wszystko jest ciszą i skupieniem. Nic nie powiedziano o pocałunkach, którymi Józef i Maryja z pewnością obsypywali tego Noworodka. Jeżeli każda matka podziwia swoje dziecko do tego stopnia, iż je uwielbia, co powiemy o Maryi! Ta noc pierwszych Świąt Bożego Narodzenia pełna była intymności i wiary. Z pewnością Maryja i Józef rzucali luźne uwagi, ale więcej było przepełnionego miłością i wdzięcznością milczenia. Kiedy Józef i Maryja w uniesieniu czuwali przy Dziecku, w ich sercach rozbrzmiewały fragmenty Pisma: „Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9, 5). I jeszcze: „Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach: przeto pobłogosławił tobie Bóg na wieki” (Ps 45, 3). I tak mijały cudowne godziny (B. Martelet). W Betlejem Józef przeżywał więc bolesne i radosne chwile. Cierpienie związane z ubóstwem, odrzuceniem i niezrozumieniem przeplatało się z radością z bliskości Maryi i Syna Bożego.

Jezus, odrzucony przez możnych tego świata, narodził się w pasterskiej grocie, ale w rzeczywistości stała się ona salą audiencyjną, w której przyjmował przedstawicieli różnych grup społecznych. Pierwszą z nich byli ubodzy pasterze (Łk 2, 8-20). Według przekonań wschodnich posiadają oni jedynie trzy skarby: namiot, wodę i stado. Jednak ci prości ubodzy ludzie, uważani za margines przez ortodoksyjnych Żydów, w rzeczywistości byli najbardziej godni, by uczcić Nowonarodzonego. Ich pokorna, prosta i ufna wiara pozwoliła im z radością i bez powątpiewań uklęknąć przed Dzieckiem i uznać w Nim obiecanego Mesjasza. Rodzice Jezusa nie musieli nic tłumaczyć; uczynili to za nich aniołowie. Pasterze uradowani dzielili się z wszystkimi radosną nowiną. To nie ospali mieszkańcy Betlejem pierwsi zobaczyli Mesjasza. Oni usłyszeli o Nim od pogardzanych pasterzy. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali (Łk 2, 18). Możemy być pewni, że najbardziej dziwili się Józef i Maryja (B. Martelet).

Jeszcze większą niespodzianką i zdziwieniem dla Józefa i Maryi byłą wizyta wschodnich mędrców (Mt 2, 1-12). Zwykle umieszcza się ją w kilka tygodni lub miesięcy po ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Mędrcy są przedstawicielami świata pogan. Są ludźmi otwartymi na znaki, cierpliwymi i poszukującymi. By dotrzeć do prawdy, gotowi są podjąć wielki trud podróży i zmagań z ciemnościami. Wszak gwiazda nie towarzyszyła im w ciągu całej podróży. Czasami gasła. Jednak wytrwałość przyniosła owoce. Po przybyciu do Betlejem weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę (Mt 2, 11). W tekście uderza brak wzmianki o Józefie. Być może Mateusz chce podkreślić rolę dziewiczego poczęcia, eksponując Maryje i Jej Syna. Ojcowie Kościoła tłumaczą złożone przez gości dary w sposób symboliczny. Złoto symbolizuje władzę królewską Jezusa, kadzidło wskazuje na boskość, natomiast mirra na człowieczeństwo. Mędrcy klęcząc przed Jezusem uznają w Nim Króla, Boga i Człowieka.

Wschodni mędrcy uczą, że cierpliwe poszukiwanie Boga kończy się sukcesem. Bóg zawsze czeka z otwartością na każdego poszukującego i otwartego na Jego znaki. Podróż mędrców symbolizuje życie chrześcijańskie, które jest drogą, ciągłą wędrówką, poszukiwaniem Jezusa. Podróż wymaga rozstania, odwagi, poszukiwania, nadziei. Ten, kto jest przywiązany do ziemi balastem rzeczy, różnych egoizmów, jest niezdolny do bycia pielgrzymem. Kto jest przekonany, że posiada wszystko i ma monopol na prawdę, nie troszczy się o jej poszukiwanie, jest podobny do kapłanów z Jerozolimy, zimnych interpretatorów słowa biblijnego, które ich nie pociąga i nie nawraca (G. Ravasi).

Pytania do refleksji i modlitwy:
• Co sądzę o ubóstwie i prostocie narodzin Syna Bożego?
• Jak reaguję w sytuacji braków materialnych?
• Czy jestem gościnny i otwarty na innych?
• W jakich obszarach mego życia nie ma miejsca dla Jezusa?
• Jaki jest mój stosunek do ludzi prostych, biednych, pogardzanych przez innych?
• Czy potrafię się dziwić?
• Czy jestem otwarty na trud i niewygody podróży?
• Św. Ambroży napisał: Bóg nie zwraca zbytnio uwagi na to, co Mu dajemy, ale raczej na to, co zachowujemy dla siebie. Czego ciągle jeszcze nie jestem w stanie oddać Bogu? Jaki dar zachowuję wyłącznie dla siebie?

fot. Pixabay