Igraszki konia z wiewiórką
Ciekawy świata i stworzeń, które w nim żyją
wyszedł koń do ogrodu na spacer …
Rozglądał się ciekawskim wzrokiem
po zaroślach, po krzewach,
wreszcie zerknął także na zielone drzewo
by, niespodzianie, ujrzeć na nim
zwierzątko małe, rude, z długim ogonem …
Cóż to za stwór – pomyślał chwilę
Czy to coś do jedzenia zda się?
Czy potrawka z tego nie będzie łykiem?
Czy zaspokoi mój smak subtelny?
Gdybym tak miał opis tych zwierząt
do czego służą i po co żyją …
Mógłbym z nich może mieć jakiś pożytek
A tak …
No cóż, zaryzykuję …
Wsparł się koń na dwóch przednich kopytach
o pień drzewa
zadarł łeb do góry
i spojrzał w oczy … wiewióry!
A ta, zdziwiona wielce tą pozą konia
wzięła ją za końskie zaloty
i zaczęła tańczyć i podskakiwać
i inne sztuczki czynić
tak, by jego uwagę na siebie zwrócić …
A przecież koniowi nie o to chodziło!
Jego jedynym pragnieniem było
zatopić zęby swoje
w jej ciele tak drobnym lecz kruchym
sięgał więc swoją końską głową
coraz wyżej i wyżej,
tak, by dosięgnąć jej rudej kity …
i już zda się, że mu się udało
już miał ją na końcu języka
gdy w tym samym momencie
na wieży kościelnej
zagrała muzyka …
dźwięk dzwonu sprawił
że wiewiórka ocknęła się ze snu swego
zamrugała oczyma
przeciągnęła się wdzięcznie
i … już jej nie było!
A koń spoglądał smętnie
bo mu śniadanie umknęło …
i został tylko w głowie konia,
bo nie w gębie przecież
widok potrawy pikantnej z mięsa wiewiórczego …
Jaki morał wyciągnąć możemy
z tej krótkiej bajki?
Otóż taki, że być może
koń miał jednak szczęście
w nieszczęściu,
bo mogła mu ta wiewiórcza potrawka
zaszkodzić … na serce!
Częstochowa, 29.04.2015