21 rozdział Ewangelii św. Jana to fragment Biblii, który już od kilkudziesięciu lat towarzyszy mi na duchowym szlaku. Ciągle odkrywam w nim coś nowego i ciągle mnie zaskakuje. Otacza go aura tajemniczości jak mgła, która rozpościerała się wokół apostołów podczas ich połowu na Jeziorze Genezaret.
Jasne jest, że to późniejszy dodatek do Ewangelii, która pierwotnie kończyła się na rozdziale 20. Co zmotywowało Ewangelistę, aby dodać tak tajemniczy i mistyczny fragment przepełniony faktami, znaczeniami i duchowością? Czy usłyszał tę historię już po zakończeniu swojej pisarskiej pracy? Czy dopiero z czasem zrozumiał głęboki sens sceny nad jeziorem i uznał ją za najlepsze podsumowanie całej Ewangelii? Tak czy inaczej to ostatnia opowieść o Jezusie, która do nas dotarła.
Pierwsza wątpliwość: Kiedy Jezus spotkał tu uczniów? Bardzo trudno pytanie: dopiero co 20 rozdziałem Ewangelii zakończyła się opowieść o Jego życiu i nauce i teraz znowu bez zbytniego dbania o chronologię dodatek: „Potem znowu ukazał się Jezus nad Jeziorem Tyberiadzkim”. Potem, to znaczy kiedy? Po Zmartwychwstaniu czy też już po Wniebowstąpieniu? Uczniowie wrócili już do domu, do Galilei, do Kafarnaum, do miasta, w którym Jezus lubił przebywać, do Jego miasta. Uczniowie pełni entuzjazmu po pierwszym spotkaniu ze Zmartwychwstałym trwali na modlitwie w Jerozolimie, w Wieczerniku. Potem Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego i rozpoczęcie wielkiego dzieła misyjnego. Wydarzenia goniły wydarzenia, więc apostołowie nie mieli chyba czasu, aby przynajmniej na dwa tygodnie wrócić do swojego miasteczka i łowić tam ryby, tak jakby nie mieli nic ważniejszego do roboty? Mam wrażenie, że spotkanie na brzegu jeziora miało miejsce już znacznie później, kiedy żywe wspomnienia o Jezusie przykryły się pyłem. Ale z drugiej strony – autor sugeruje, że było to jedno z objawień Jezusa po jego Zmartwychwstaniu. Więc kiedy to było?
Kiedy to było? Kiedy uczniowie zostali sami, osamotnieni, kiedy ich wspólna wędrówka z Jezusem wydawała się już być tylko pięknym snem. Ewangelista wydaje się specjalnie nie precyzować czasu tego spotkania i dlatego mamy wrażenie, że stało się to w takim samym czasie jak nasz. Kiedyś po Zmartwychwstaniu, w naszych szarych i pozbawionych znaczenia dniach. Piotr wraca do swego zajęcie, za nim idą synowie Zebedeusza – im wszystkim Jezus dał rozkaz porzucenia sieci i łodzi. Już nie będą więcej rybakami. Tymczasem wszystko to już przeszłość. Apostołowie znowu wzięli się za łowienie ryb, tak jakby Jezus nigdy ich nie powołał. Apostołowie wrócili do swojej przeszłości, tak jakby Jezus nic nie zmienił w ich życiu.
Ciekawy jest też skład całej grupy. Jest tam Piotr i dwaj synowie Zebedeusza – wszyscy z Kafarnaum. Ta trójka zawsze tworzyła najbliższe otoczenie Nauczyciela i była dopuszczona do Jego największych tajemnic. A pozostali? Natanael, który zwątpił w Jezusa zanim go jeszcze spotkał. Tomasz, który nie wierzył w Niego po Zmartwychwstaniu. A dwaj inni uczniowie, czyli już nie należący do grona Dwunastu, czy to nie ci dwaj, którzy podążali do Emaus i nie wierzyli opowieściom kobiet o Zmartwychwstaniu? Sam Piotr zwątpił w Jezusa w momencie Jego męki. Tak więc to, co jednoczy tę grupę to brak wiary, zwątpienie i zniechęcenie. Piotr próbuje ich zjednoczyć wokół przeszłości i walki o przeżycie. „Jesteśmy z powrotem rybakami i niczym więcej. Piękny sen o Jezusie przeminął”. Jak jednak przygnębiające musiało być łowienie ryb dla tych, co mieli łowić ludzi! Są zawodowymi rybakami, ale z łowienia nic im nie wychodzi. Kolejna klęska i to w dziedzinie, w której są mistrzami. Jakby Pan Bóg chciał im powiedzieć: beze mnie nic zrobić nie możecie.
O świcie zjawia się na brzegu tajemnicza postać. O świcie to znaczy, że Apostołowie wypłynęli na jezioro nocą. „A była noc” – tak niewiele wcześniej Ewangelista opisuje moment, w którym Judasz zdradza Mistrza. Judasz odchodzi w ciemność. Teraz uczniowie siedzą w łodzi pośrodku nocy. Ciemność to znak grzechu, niewiary i samotności człowieka. Wraz z tajemniczą Postacią pojawia się dzień i światło. Ten Człowiek jest jakieś 70 metrów od łodzi, więc nie można się zorientować kim jest. Musi krzyczeć, aby rybacy go usłyszeli. „Dzieci” – przedziwny zwrot do dorosłych mężczyzn. Jest w nim wiele troski, delikatności i uczucia. A jednak zarazem ten człowiek przypomina im o ich klęsce i bezradności: połów się nie udał. I teraz następuje zaskakująca propozycja: zarzućcie sieci jeszcze raz. Już ten rozkaz i zapewnienie, że ryba się złowi powinny uczniom przypomnieć nadzwyczajne wydarzenia z przeszłości. Oni jednak są zbyt smutni by to skojarzyć. Mimo tego zarzucają sieć. Nagle dzieje się coś niezwykłego, sieć cała się trzęsie od mnóstwa ryb. Rybacy nie wiedzą co się dzieje, zapominają o człowieku, który ich uratował i rzucają się do działania. Nawet teraz nie przypominają sobie cudownego połowu, który rozpoczął ich drogę powołania. Jak trudno zobaczyć w naszych szarych dniach cudowną obecność Jezusa! Tylko Jan, nie oczami, lecz sercem widzi: „To jest Pan!”. Piotr potrzebował tych słów, aby z oczu opadły mu łuski. Rzuca sieci, ryby, łódkę. Wszystko co przed chwilą było całym sensem jego życia. Jak małe dziecko chce być pierwszy przy ukochanej osobie i skacze do wody. Brzmią nam w uszach słowa św. Pawła z Listu do Filipian: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim”. Szalony Piotr rzucający się do wody i płynący do Jezusa to jedna z najpiękniejszych i najbardziej wymownych scen z Ewangelii.
Ryb jest tak wiele, że apostołowie ledwie ciągną sieć. Jezus czyni cud w centrum naszego życia, tam gdzie jest największa normalność. Zarazem w sprawie najważniejszej. Jedzenie jest najważniejsze – w naszym społeczeństwie nadmiaru wszystkiego czasami zapominamy o tym. Cud nie jest duchowy, nie dotyczy jakiejś abstrakcji, lecz dotyczy naszego najnormalniejszego życia. Nagle mamy aż za dużo tego, o co sami bezskutecznie zabiegaliśmy.
Na lądzie już są chleb i ryby. Ewangelista jednoznacznie wskazuje na Eucharystię. Eucharystia to czas spotkania z żywym Jezusem. Ryba po grecku to Ihtys (ΙΗΣΟΥΣ (Iēsoûs) – Jezus, ΧΡΙΣΤΟΣ (Christós) – Chrystus, ΘΕΟΥ (Theoû) – Boga, ΥΙΟΣ (Hyiós) – Syn, ΣΩΤΗΡ (Sōtér) – Zbawiciel) – to sam Jezus. Eucharystia to najcenniejsze co nam Jezus zostawił. Zawsze w zasięgu ręki. Uczniowie na prośbę Jezusa przynoszą swoje ryby. Nasze małe dary i problemy, które jednoczymy z darami Jezusa. Ciekawe, że Ewangelista zaznacza, że obecność Jezusa była inna niż wcześniej. To co widzieli, czego doświadczali narzucało im pytanie: „Kto Ty jesteś?”. Jezus był inny niż przed Zmartwychwstaniem, ale uczniowie już nauczyli się poznawać go na nowy sposób. Na koniec dialog Pana z Piotrem. Bóg pyta się człowieka o jego miłość. Trzy razy, tak jak trzy razy Piotr się go wyparł. Niezwykłe: Bóg pyta się człowieka czy ten Go kocha! A potem na nowo daje mu misję i nadaje sens jego życiu.
tekst: Damian Wojciechowski SJ