Dzień wstał szary i smutny …

Niebo zasnuło się mgłami …

Wiatr ucichł …

Góry dotąd widoczne

skryły się za zasłoną z chmur …

Chciałem dziś wyruszyć

na wędrówkę po graniach …

Wspinać się żlebami i kominkami,

pokonywać trudności skalnych dróg,

a na szczytach podziwiać

piękno stworzonego świata …

Jednak dzisiaj nie pójdę w góry,

niech odpoczną ode mnie,

a ja odpocznę od nich …

One zaczekają na mnie,

a gdy znowu wstanie słońce

i pogodny dzień,

wtedy zarzucę na ramiona plecak,

i wyruszę przed siebie,

tam, gdzie na horyzoncie

rysują się kształty gór …

I przywitam je ponownie z radością;

po rozłące znów powiem im:

Witajcie!”

Dotknę z radością skały zimnej i mocnej …

I serce zadrży i ciało …

O, jak dobrze być znowu tutaj

w sanktuarium GÓR!