1. Chrzest nawrócenia

„Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając [przy tym] swe grzechy. (…) I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym” (Mk 1, 4-5.7-8).

Publiczna działalność Jezusa rozpoczyna się od przyjęcia chrztu. Zostaje poprzedzona nauczaniem Jana Chrzciciela. Prekursor Jezusa spędził swoją młodość i okres dojrzały na pustyni. Był człowiekiem surowym, ascetycznym. Żył poza cywilizacją i kulturą, w zgodzie z naturą; żywił się jej owocami: nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny (Mt 3, 4). Nie wyglądał atrakcyjnie ani nie był dobrze ubrany. Jednak było w nim coś, co przyciągało tłumy ludzi – być może zapał, z jakim przemawiał (J. McLaughlin).

Życiowa misja i całe posłannictwo Jana Chrzciciela polegało na przygotowaniu drogi Mesjaszowi: Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki (Mk 1, 2-3). Jan nie tylko przysposabiał serca słuchaczy do przyjęcia Jezusa, ale również pierwszy rozpoznał Jego tożsamość: Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym (J 1, 32-34). Jan zobaczył Ducha Świętego zstępującego na Jezusa, ale by to było możliwe sam został napełniony i oświecony przez tegoż Ducha.

Prowadzony przez Ducha Świętego Jan głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów (Mk 1, 4). Słowo chrzest z języka greckiego oznacza zamoczenie lub zanurzenie. Tego typu obmycia rytualne były stałą praktyką wyznawców judaizmu. Był to pewien powtarzający się regularnie rodzaj chrztu. Później – być może także w okresie opisywanym w Nowym Testamencie – ludzie, którzy nawracali się na judaizm (prozelici), przechodzili jednorazowy chrzest prozelicki, oczyszczający ich z dawnej, pogańskiej nieczystości po to, by mogli odrodzić się jako Żydzi (W. Kaiser). Wspólnota z Qumran praktykowała zarówno chrzest powtarzający się jak i jednorazowy. Chrzest Jana należał do drugiego typu. Miał charakter inicjacyjny i eschatologiczny; wprowadzał do wspólnoty oczekujących bliskiego przyjścia Mesjasza.

Celem chrztu, który celebrował nad Jordanem Jan Chrzciciel, było nawrócenie. Greckie słowo „metanoia” oznacza zmianę myślenia, mentalności. Jednak w świecie żydowskim było to pojęcie szersze. Oznaczało zmianę całego kierunku życia. Nawrócić się, to zauważyć, że idzie się w złą stronę, uwierzyć, że właściwą drogę może wskazać tylko Bóg i podjąć decyzję o zmianie kierunku (W. Kaiser). Jan nie precyzował szczegółowo, jakich grzechów i postaw dotyczy nawrócenie: Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie (Łk 3, 10-14). Jan Chrzciciel nie proponuje innej drogi, nie wzywa ludzi, by pozostawili swoje zawody, rodziny, poszli na pustynię i żyli jego stylem. Nie zachęca żołnierzy, aby zostali pacyfistami, ani celników do rezygnacji z dotychczasowej pracy. Każdy ma pozostać na swoim miejscu, ale żyć inaczej. Kierować się sprawiedliwością i miłosierdziem. W nawróceniu nie chodzi o zmianę środowiska, miejsca pracy, ale o uczciwość i przejrzystość wewnętrzną. Grzech i problemy tkwią zazwyczaj nie w zawodzie, ale w sposobie wykonywania go. W nawróceniu nie chodzi również o jakieś niezwykłe, spektakularne gesty. Liczy się wierność Bogu, sumieniu i powołaniu w codziennym życiu. Przemiana nie dotyczy rzeczy i sytuacji zewnętrznych. Prawdziwa przemiana dotyka wnętrza, serca i zaczyna się od siebie.

W czasie chrztu praktykowano również „spowiedź”, wyznawanie grzechów. W judaizmie tej epoki częściej praktykowano wyznanie grzechów w ogólnej formule, znane jednak było również całkowite osobiste ich wyznawanie, w którym należało wymienić poszczególne grzeszne czyny. Chodzi rzeczywiście o odrzucenie dotychczasowej grzesznej egzystencji, o powstanie do nowego, przemienionego życia (Benedykt XVI). Chrzest, dzięki wyznaniu grzechów i nawróceniu, owocował ich odpuszczeniem. Chodzi też o oczyszczenie, o uwolnienie się od brudu przeszłości, obciążającego życie i zniekształcającego je. O nowy – początek – a to znaczy: o śmierć i zmartwychwstanie, po to, by zacząć nowe życie. Zatem można by powiedzieć, że mamy tu do czynienia z powtórnymi narodzinami (Benedykt XVI). Symbolicznie wyrażał to sam ryt; zanurzenie w wodzie stanowiło śmierć dla grzechów, zaś wynurzenie – nowe życie.

Chrzest praktykowany przez Jana Chrzciciela zawierał elementy, które później pogłębiło chrześcijaństwo. Typowy wczesnochrześcijański obrzęd chrzcielny zawierał pięć elementów: nawrócenie, osobiste wyznanie wiary w Jezusa Zbawiciela, chrzest, odpuszczenie grzechów i dar Ducha Świętego.

Pytania do refleksji:
• Co mnie przyciąga, fascynuje u innych?
• Czy żyję w zgodzie z naturą?
• Jakie znaczenie ma dla mnie chrzest? W jaki sposób żyję jego świadomością na co dzień?
• Co we mnie wymaga nawrócenia, przemiany?
• Jak podchodzę do sakramentu pojednania? Jak często go praktykuję? W jaki sposób przeżywam?

2. Przyszedł Jezus, żeby przyjąć chrzest

„Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił” (Mt 3, 13-15).

Jan udzielał chrztu w Betanii Zajordańskiej, a przyjmującymi chrzest byli głównie Judejczycy. Tymczasem przyszedł Jezus z Galilei (Mt 3, 13). Do tej pory nie było mowy o pielgrzymkach z Galilei; zdawało się, że wszystko pozostaje w granicach Judei. Istotnej nowości nie stanowi jednak samo przyjście Jezusa z innej strefy geograficznej. Istotną nowością jest to, że On – Jezus – chce otrzymać chrzest. Że wchodzi w szary tłum grzeszników, oczekujących na brzegach Jordanu. Częścią składową chrztu było także wyznanie grzechów. Sam chrzest był wyznaniem własnych win i próbą porzucenia starego życia i otrzymania nowego. Czy Jezus mógł to uczynić? Jak mógł On wyznać grzechy? Jak zerwać z dotychczasowym życiem z myślą o nowym? (Benedykt XVI).

Pytania, które stawia papież Benedykt nie są jedynie retoryczne. Musieli z nimi zmagać się starożytni chrześcijanie. Oczywiście, że Jezus, który nie miał nawet cienia grzechu, nie potrzebował chrztu, podobnie, jak nie potrzebował obrzezania, czy przestrzegania innych przepisów starego Prawa. Jednak stanął w grupie grzeszników. W ten sposób wszedł do końca w człowieczy los, ludzką słabość, nędzę, grzech. „Zbrukał się” grzechami, które pozostawiano w Jordanie, by później wyzwolić z nich ludzkość poprzez krzyż. Najlepszym sposobem dogłębnego spotkania Jezusa jest więc świadomość własnej grzeszności i potrzeby zbawienia. Odcięcie się od grzeszników, przekonanie, że jest się innym, lepszym, sprawiedliwym jest wykluczeniem siebie z relacji z Jezusem.

Trudności ze zrozumieniem Jezusa miał również Jego prekursor. Jan Chrzciciel dobrze rozumiał swoją misję. Była ona trudna; wymagała pokory, wyrzeczenia, rezygnacji, utraty uczniów. Sam Jan określił ją jako umniejszanie: Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał (J 3, 30). Z chwilą wskazania Jezusa jako Mesjasza właściwie została zakończona. Odtąd będzie czynił wszystko, by Jezus mógł w pełni zrealizować swoje posłannictwo, będzie wtapiał swoje małe życie w wielkie życie Jezusa.

Wydarzenie nad Jordanem dowodzi, że pójście drogą Jezusa wymaga pokory. Gdy Jezus prosi swego kuzyna o chrzest, ten wzbrania się, czuje się niegodny, ma świadomość pewnego dystansu, dlatego pyta zdziwiony: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? (Mt 3, 14). Jednak Jezus prosi go cierpliwie: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (Mt 3, 15). W świecie, w którym żyje Jezus, sprawiedliwość sprowadza się do odpowiedzi człowieka na Torę, jest przyjęciem całej woli Bożej, niesieniem „jarzma królestwa Bożego” (Benedykt XVI). Kościół Wschodni w sławach Jezusa widzi antycypację wydarzeń z Ogrodu Oliwnego: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26, 39). W takiej interpretacji całe znaczenie chrztu Jezusa, niesienie przez Niego „całej sprawiedliwości”, ukaże się dopiero na Krzyżu: chrzest ten jest zgodą na śmierć za grzechy ludzkości. (…) W ten sposób zrozumiałe staje się również, że w przepowiadaniu Jezusa słowo „chrzest” oznacza Jego śmierć (zob. Mt 10, 38; Łk 12, 50) (Benedykt XVI).

Jan oczywiście nie mógł o tym wiedzieć. Znając swoje miejsce, był przekonany, że to Jezus powinien go ochrzcić, a nie odwrotnie. Jednak, słuchając argumentów Jezusa, rozumie, że Boże postanowienie jest inne i przechodzi z własnej, ludzkiej logiki na Bożą i chrzci Jezusa. Ma świadomość, że prośba Jezusa przekracza jego kategorie myślenia, jednak powinien czynić wszystko, czego On chce. Jan Chrzciciel uczy ten sposób, że posłuszeństwo Bogu (nieraz wymagające i niezrozumiałe) jest ważniejsze niż własna, nawet najwznioślejsza wizja oddawania Mu chwały.

Pytania do refleksji:
• Czy mam świadomość własnej grzeszności? W jaki sposób otwiera mnie ona na Zbawiciela?
• Co dla mnie oznacza „umniejszanie się”, pokora?
• W jaki sposób „wtapiam” moje małe życie w życie Jezusa?
• W jakich sytuacjach czuję się niegodny?
• Jak rozumiem sprawiedliwość?
• Co dla mnie jest ważniejsze: posłuszeństwo Bogu czy własna wizja oddawania Mu chwały?

3. Twarz Boga

„Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 21-22).

Święty Łukasz podkreśla, że dalsze wydarzenia miały miejsce podczas modlitwy Jezusa, czyli najbardziej intymnego zjednoczenia z Ojcem. Otwarło się wówczas niebo. Izajasz wołał: Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił (Iz 63, 19). Ta dramatyczna prośba proroka została wysłuchana nad Jordanem. W chwili chrztu Jezusa otwiera się niebo, Więź między Bogiem a człowiekiem, która została zerwana jednostronnie przez człowieka, zostaje ponownie przywrócona. Człowiek wchodzi na nowo w orbitę miłosierdzia i łaski. Wyraża to sam język Jezusa, który różni się znacznie od przepowiadania Jana Chrzciciela. Jan mówi o karze, gniewie Bożym, akcentuje sprawiedliwość. Jezus mówi przede wszystkim o miłości, dobroci i miłosierdziu Ojca.

Gdy Jezus się modlił Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica (Łk 3, 22). Egzegeci w rożny sposób interpretują gołębicę. Mamy tutaj odniesienie do Ducha, który unosił się nad pierwotnym chaosem, gdy Bóg kształtował świat. Gołębica pojawia się również po potopie, gdy przynosi Noemu radosną wiadomość o ustąpieniu wód, czyli końcu kary Bożej. W poezji i Biblii gołębica symbolizuje miłość. Gołąbko ma, ukaż mi swą twarz i daj mi usłyszeć swój głos – mówi oblubieniec do ukochanej w Pieśni nad Pieśniami (Pnp 2, 14). W czasie chrztu Jezusa miłość Boża znów spłynęła na świat. Bóg w Jezusie ukazał swą twarz i dał usłyszeć swój głos.

Darowi Ducha, konkretnemu, wyrazistemu i lekkiemu jak lot gołębicy (I. Gargano) towarzyszy głos Boga Ojca: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Łk 3, 22). Autor listu do Hebrajczyków pisze: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1, 1n). Bóg przemówił przez Syna językiem miłości: „Ty jesteś moim umiłowanym synem, Ty jesteś królem Izraela, Ty jesteś synem Dawida, Ty jesteś w całym znaczeniu tego słowa namaszczonym, Ty jesteś Izaakiem obietnicy, Ty jesteś tym, który objawił całe dobro, jakie nosiłem w sobie jeszcze przed założeniem świata” (por. Ef 1, 4). Tak jak rodzice przelewają na dziedzica wszystko, co mają; wszystko, czym są, tak ten głos, który materializuje się w niebie, wskazuje, że na Jezusa z Nazaretu Bóg Izraela przelał wszystko, co ma; wszystko, czym jest (I. Gargano).

W obrzędzie chrztu Jezusa uczestniczy więc cała Trójca Przenajświętsza: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. Bóg Ojciec jest głosem, wypowiada Słowo, rodzi Syna: Tyś Synem moim, ja Ciebie dziś zrodziłem (Ps 2, 7). Syn Boży objawia pokorę Boga, wchodzi we wspólnotę z grzesznikami, ogałaca się. Duch Święty, który jest miłością, „unosi się między Ojcem i Synem”. Jakby „łączy” ich; czyni Jednym. Trójca Święta towarzyszy również początkowi życia duchowego w czasie sakramentu chrztu. Bóg Ojciec wypowiada te same słowa, które wypowiedział nad Jezusem: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Jezus zaprasza do intymnej relacji i przyjaźni z sobą. Duch Święty napełnia Bożą miłością: miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany (Rz 5, 5).

Pytania do refleksji:
• Czy doświadczyłem otwarcia nieba nade mną? W jakich okolicznościach?
• Jak wyobrażam sobie „twarz „ Boga?
• Które słowa Boga (Jezusa) są dla mnie szczególnie ważne? Dlaczego?
• Jaka jest moja relacja z Trójcą Świętą? Jak często modlę się do Trójcy Świętej?

fot. Pixabay