Odpowiedzią na najgłębsze tęsknoty człowieka jest miłość Jezusa. Alessandro Pronzato napisze, że jest ona punktem wyjścia, środkiem i celem a także wytłumaczeniem całej siły oddziaływania Jezusa na człowieka. Dla Jezusa liczy się zawsze najpierw człowiek. Prawo, normy, ceremoniały, etykiety, jeśli nie uwzględniają porządku miłości nie mają większego znaczenia.

Miłość Jezusa jest uniwersalna. Taka miłość nikogo nie różnicuje osób, nie wartościuje, nie wyklucza. Jezus kocha każdego człowieka takim, jaki jest. Każdy człowiek w Jego oczach jest godny uwagi, zrozumienia, życzliwości.

Miłość Jezusa do człowieka jest dojrzała. Z jednej strony jest wyrozumiały, łagodny, serdeczny. Nikogo nie oskarża, nie potępia, nie upokarza. Staje przed człowiekiem, okazując każdemu szacunek, życzliwość, sympatię, zaufanie. A z drugiej, gdy trzeba potrafi być surowy, stanowczy, niewzruszony czy zagniewany.
Jezus dostrzega w każdym człowieku okruchy dobra i wydobywa je na zewnątrz. Przedziera się przez zewnętrzny pancerz, skorupę, pod którą chroni się człowiek (bojąc się zranień), by dotrzeć do ukrytych w głębi złóż dobra i miłości.

Stara legenda azjatycka opowiada o Jezusie, który spotkał grupę ludzi dyskutującą nad zwłokami psa. Każdy oceniał szczątki psa: jest zeszpecony; pozbawiony sierści; jego skóra jest już bez wartości… Jezus wysłuchał wszystkich ocen i komentarzy, a potem wyraził swoją opinię: Jego zęby są jak prawdziwe perły.

Miłość każe Jezusowi widzieć w każdym człowieku drogocenną perłę. Dlatego zawsze kładzie nacisk na dobro, chwali, dodaje otuchy, pozwala odzyskać utraconą godność, obdarza nieustannym zaufaniem (nawet największych grzeszników, nawet ucznia po zdradzie).

Miłość Jezusa jest delikatna i cierpliwa: On trzciny zgniecionej nie złamie, ani knota tlejącego nie dogasi (Mt 12, 20). Jej cechy najtrafniej oddał św. Paweł w hymnie o miłości: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1 Kor 13, 4-8).

Przyjrzyjmy się teraz wybranym odcieniom miłości Jezusa.
1. Miłość do ubogich w duchu. Ludzie ubodzy (nie tylko w sensie materialnym), słabi i bezbronni, cierpiący, ludzie z marginesu, dzieci, prości i czystego serca są szczególnie bliscy sercu Jezusa. Jezus postępuje wobec nich jak ojciec lub matka, którzy poświęcają więcej czasu i uczucia dzieciom słabszym czy trudniejszym.

Dziecko, postawa dziecięctwa jest synonimem dojrzałości duchowej: Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię Moje, Mnie przyjmuje (Mt 18, 3-5).

Jezusowi nie chodzi jednak o to, byśmy całe życie pozostawali dziećmi (często infantylnymi, kapryśnymi). Pragnie raczej, byśmy stawali się dziećmi w życiu dorosłym, dojrzałym. Oznacza to rozwój duchowy w kierunku prostoty, skromności, pokory i czystości. Ewangeliczne dziecięctwo jest ciągłym uczeniem się prostoty, szczerości, czystości, miłości.

Jezus wymaga radykalnej zmiany życia, sposobu myślenia, wartościowania, działania, planowania przyszłości, I nie jest to możliwe bez postawy dziecięctwa. Aby można takie zmiany wprowadzać w życiu, trzeba wyzbyć się pychy, nadmiernych aspiracji, roszczeń, żądań. Potrzeba natomiast pokory i czystości serca. Prostota i czystość serca pozwala patrzeć na rzeczywistość oczami zdumienia, zachwytu, podziwu i wdzięczności. W przeciwnym razie pozostaje bezduszność, małostkowość, pretensjonalność.

Gilbert Chesterton napisał: Świat umrze nie z braku zadziwiających rzeczy, ale z braku zachwytu. I Alessandro Pronzato: Zawsze wzruszali mnie staruszkowie patrzący na życie jak nowicjusze. Dla nich życie nie stało się nawykiem. Posiedli oni umiejętność ciągłego zdumiewania się nim. Tacy ludzie są prawdziwymi dziećmi, w których Jezus ma szczególne upodobanie.

2. Miłość do uczniów. Szczególną miłością obdarzył Jezus swoich uczniów. Można powiedzieć, że na każdym kroku doświadczali Jego miłości. Najpierw doświadczyli miłosnego spojrzenia Jezusa, który powołał ich do wspólnoty z Sobą. Później mieszkali i żyli z Nim na co dzień i doświadczali codziennych dowodów Jego miłości, miłosierdzia, życzliwości, wyrozumiałości. Możemy przejrzeć Ewangelie pod tym kątem i niemal na każdej stronie zobaczyć Jezusa, który troszczy się o swojego ucznia.

Szczególny wymiar tej troski znajdujemy w czasie Wieczerzy Pożegnalnej (J 13, 1-17). Jezus klęka przed uczniami i obmywa im nogi. Zdejmowanie gościom sandałów i mycie ich zakurzonych stóp było posługą, którą wykonywali niewolnicy, czasami również kobiety. Nigdy jednak nie czynił tego ojciec rodziny ani mistrz wspólnoty. Woda wylewana na stopy zmywała brud. Olejek, którym smarowano stopy – goił rany. Namaszczanie stóp i zranionych miejsc oliwą było jak delikatny dotyk czułości, miłości.

Obmycie stóp uczniom rekapituluje symbolicznie wszystkie słowa i czyny Jezusa: Umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował (J 13, 1). Ten gest ukazuje logikę miłości, służby i daru. Jezus przekazuje uczniom największe przykazanie, testament: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem (J 13, 34). Testament z Wieczernika, potwierdzony na krzyżu jest dla uczniów wzorem, matrycą. Podobnie jak Jezus, uczniowie winni sobie nawzajem umywać nogi, czyli w pokorze wzajemnie sobie posługiwać, dotykać zranionych miejsc oliwą miłości, umierać jedni za drugich. Miłość Jezusa jest modelem, wzorem i miarą bezinteresownej, uniwersalnej miłości.

3. Miłość do nieprzyjaciół. Jezus uczy miłości doskonałej, która obejmuje każdego człowieka, nawet wrogów: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 27n). Taki rodzaj miłości jest naśladowaniem Boga Ojca, który jest dobry dla niewdzięcznych i złych (Łk 6, 35).

Przykład takiej miłości dał nam Jezus, szczególnie w czasie swojej męki. Do Judasza, który Go zdradza mówi: Przyjacielu, po coś przyszedł? (Mt 26, 50). Na krzyżu modli się za wszystkich wrogów, oprawców i prosi Ojca o przebaczenie ich zbrodni; a nawet usprawiedliwia ich nieświadomość: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). W czasie najboleśniejszych chwil, w największym cierpieniu i osamotnieniu Jezus nie myśli o sobie. Myśli o Ojcu, o swoich najbliższych, ale także o ludziach, za których cierpi, o nieprzyjaciołach.

Jezus umiera z miłości do Ojca i do człowieka: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Św. Paweł napisze: Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 6-8).

W sanktuarium w Betanii znajduje się mozaika przedstawiająca ptaki ciernistych krzewów. Jest wiele wersji tej legendy. Jedna z nich mówi, że w czasie, gdy samica-matka wysiaduje pisklęta, samiec troszczy się o nią, zdobywa pokarm i umila jej czas śpiewem. Gdy wyklują się młode, samiec wyśpiewuje najpiękniejszą pieśń swojego życia, a potem przebija serce w ciernistych krzewach i umiera.
Ta legenda mówi o Jezusie, który, jak ptak ciernistych krzewów, troszczy się z miłością o każdego człowieka. Z miłości do człowieka pozwala również przebić sobie serce. Serce Jezusa przebite na krzyżu to najwyższy znak miłości Boga Ojca i Jezusa do nas.

Ale jest to również legenda o nas; o naszym trudzie życia, cierpieniu i miłości. To, co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi się w bólu i cierpieniu. Nie ma miłości bez cierpienia. Prawdziwa miłość jest przebijaniem swego serca i wydawaniem go dla innych. Przebijanie swego ja jest zawsze bolesne i pozostawia ranę. Ale bez tej rany, bez tego cierpienia nie ma miłości. Jest egoizm. Poprzez przebijanie swego ja naśladujemy Chrystusa, zbliżamy się do Jego miłości i miłości drugiego człowieka.

Pytania do refleksji i modlitwy:
Jaki aspekt, cecha miłości jest mi najbliższa? A jaka najdalsza?
Dla jakich ludzi nie ma jeszcze miejsca w moim sercu?
Czego szczególnie pragnie, domaga się dziecko, które jest we mnie? Czy jest w moim życiu prostota, pokora i miłość właściwa dzieciom? Czy potrafię patrzeć na Boga, ludzi, siebie i świat w duchu zadziwienia i ciągłej świeżości? Czy tylko w kluczu rutyny i schematów?
Czy doświadczam na co dzień dotyku miłości Jezusa? W czym to się konkretnie przejawia?
Czy tęsknię za czułością i jestem czuły wobec siebie? Czy potrafię dotknąć drugiego człowieka w sposób czuły? Czy jestem jak oliwa, balsam na rany moich bliźnich czy raczej kimś, kto je zadaje?
Kogo chciałbym dziś dotknąć moimi rękami? Przed kim chciałbym otworzyć swoje serce, okazać miłość i życzliwość?
Kto dziś jest moim największym wrogiem?
Czy godzę się na cierpienie, które jest przebijaniem mojego ja?
Do jakich granic byłbym zdolny posunąć się z miłości?

fot. Pixabay