Trudności towarzyszące kontemplacjom trzeciego tygodnia
Drugi tydzień Ćwiczeń duchownych zmierza ku wyborowi. Kontemplacja o Wołaniu Chrystusa Króla kończy się modlitwą ofiarowania, w której zawiera się pragnienie naśladowania Jezusa w całym życiu, również „w znoszeniu wszystkich zniewag, w pogardzie i całkowitym ubóstwie, tak rzeczywistym, jak duchowym” (Ćd 98). W kontemplacjach trzeciego tygodnia tematem wiodącym staje się utożsamienie z cierpiącym Jezusem. Kontemplujący dzieli los Jezusa. Musi się więc liczyć z trudnościami, krzyżem i cierpieniem, a także z prześladowaniem i odrzuceniem.
Trudności mogą pojawić się już w czasie pierwszych kontemplacji. Przypominają one bowiem poczucie trwogi, niepokoju, zwątpienia i ciemności, które Jezus przeżywa w Ogrodzie Oliwnym. Na tym etapie można jeszcze zawrócić z obranej drogi. Stąd rodzi się pokusa rezygnacji i ucieczki, a także niechęć do podjęcia etapu krzyża. Pojawiające się wówczas pokusy mogą przybierać różne formy: „napływ wielu nowych racji […], skomplikowana nieprzejrzystość, zamęt, ciemność, w której absolutnie nic nie widać, lęki, które odmalowują konsekwencje wyboru w ponurych i groźnych kolorach” (Alex Lefrank SJ).
Pokonanie tych pierwszych pokus sprawia, że towarzyszymy Jezusowi w Jego drodze krzyżowej i wraz z Nim przeżywamy fizyczną przemoc, wewnętrzne upokorzenie, a także psychiczne i duchowe cierpienia. W ten sposób wchodzimy w drugi etap męki, na którym kuszenie staje się bardziej radykalne. Pojawia się strapienie, które może przybierać najbardziej drastyczne formy, aż do wszechogarniającego lęku, przytłaczającego poczucia winy i depresji. Wobec tych przykrych stanów uruchamiają się w nas mechanizmy obronne: pokusa rezygnacji z rekolekcji i kwestionowania ich sensu, pokusa ominięcia trudności, przejścia ponad nimi, przez chociażby skracanie modlitwy czy ucieczkę w marzenia i zmysłowość. Przeżywane kontemplacje w konsekwencji stają się powierzchowne i zewnętrzne. Nie dotykają głębi. W obliczu pojawiających się trudności najważniejszą sprawą jest wierność, cierpliwość i trwanie z godziny na godzinę. Św. Ignacy radzi, by w stanach strapienia niczego nie zmieniać, tylko wytrwać we wcześniej podjętych decyzjach i postanowieniach.
W kolejnych kontemplacjach cierpienie staje się coraz intensywniejsze, aż do momentu kulminacyjnego – śmierci Jezusa. Stąd pokusa uruchamiania mechanizmów obronnych jest coraz silniejsza. Należy pamiętać, że mechanizmy obronne nie są żadnym rozwiązaniem ani ucieczką przed cierpieniem i krzyżem. Przeciwnie – kontemplacje podjęte świadomie i głęboko mogą pogłębić miłość do Jezusa oraz przygotować i umocnić na przeżywanie cierpienia, które nadejdzie wcześniej czy później.
Oprócz omówionych powyżej typowych form strapienia, paradoksalnie, kontemplacjom trzeciego tygodnia mogą towarzyszyć także pocieszenia. Na tym etapie mają one jednak inny wymiar. Zewnętrznie bliższe są przeżywanym stanom duchowym; dotyczą bólu, łez i cierpienia z powodu męki Jezusa i własnych grzechów. Natomiast wewnętrznie powodują wzrost wiary, nadziei i miłości, jak również wdzięczności Bogu za Jego miłość. Efektem pocieszenia w trzecim tygodniu może być nawet duchowa radość i wewnętrzny pokój.
Od strony teologicznej kontemplacje trzeciego tygodnia prowadzą do współumierania z Jezusem. „Umieranie znaczy w tym wypadku, że człowiek rezygnuje z oporu, poprzez który broni siebie ze względu na siebie samego i jest gotów zgodzić się na oddanie swego życia z miłości do bliźnich; jest posłuszny, nawet jeśli to oznacza wyniszczenie jego własnego ja” (Alex Lefrank SJ). Współcierpienie i współumieranie z Jezusem to dopełnianie braków udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por. Kol 1, 24).
Kształt modlitwy
Modlitwa trzeciego tygodnia to kontemplacja. Św. Ignacy Loyola proponuje trzy różne jej formy: kontemplację ewangeliczną, kontemplację powtórkową oraz kontemplację z zastosowaniem zmysłów.
W prośbie o owoc pierwszej kontemplacji trzeciego tygodnia modlimy się „o boleść, o współczucie i zawstydzenie, że z powodu mych grzechów Pan idzie na mękę” (Ćd 193). Jest to prośba o ból, współczucie i empatię z cierpieniem Jezusa. Ból i współcierpienie mogą rodzić świadomość, że męka Jezusa jest skutkiem naszych grzechów. Oczywiście nie chodzi tu jedynie o ból i łzy w wymiarze emocjonalnym i zmysłowym, ale w wymiarze głębszym, duchowym, prowadzącym do większej miłości i pokory.
W kolejnych dniach modlimy się „o boleść wespół z Chrystusem pełnym boleści, o udrękę serca z Chrystusem udręczonym, o łzy i mękę wewnętrzną z powodu tak wielkiej męki, którą Chrystus wycierpiał za mnie” (Ćd 203). Poprzez kontemplacje trzeciego tygodnia chcemy doświadczyć razem z Jezusem Jego wewnętrznego bólu i cierpienia, które są znakiem najwyższej miłości Boga do nas. Chcemy również trwać przy Jezusie, nawet w sytuacjach opuszczenia, ciemności, samotności czy doświadczeniach nieobecności Boga. Celem tych kontemplacji staje się więź z Jezusem cierpiącym. Nic tak bowiem nie łączy, nie prowadzi do przyjaźni i miłości jak cierpienie. Wspólnota cierpienia wprowadza w przyjaźń, która staje się zdolnością rozumienia drugiego aż do głębi.
W modlitwie trzeciego tygodnia poprzez zaangażowanie zmysłów, intelektu, pamięci, woli i uczuć wchodzimy w głębię i dramat męki Jezusa. Jesteśmy zaproszeni przede wszystkim do medytacji cierpienia Jezusa, które podejmuje On w swoim człowieczeństwie. Nie jest to ślepe zrządzenie losu, ale świadoma zgoda wypływająca z miłości do Ojca i człowieka. Stąd św. Ignacy podkreśla, by „rozważyć, co Chrystus, Pan nasz, cierpi w swoim człowieczeństwie lub chce cierpieć” (Ćd 195).
Kontemplacji cierpienia Jezusa powinny towarzyszyć „boleść, smutek i płacz” (Ćd 195). Nie chodzi tu jednak o woluntaryzm ani sentymentalizm. „Boleść, smutek i płacz” wynikają raczej z relacji przyjaźni i miłości z Jezusem. Rodzą się w sposób naturalny, gdy współodczuwamy i współprzeżywamy Jego cierpienie. Dotykają wówczas głębi. Nie tylko wymiaru emocjonalnego czy fizycznego, ale przede wszystkim duchowego. Dokonują się na poziomie wiary, nadziei i miłości. Pozwalają sięgać do korzeni cierpień Jezusa i szukać sensu wydarzeń, które się przeżywa i kontempluje.
Jan Paweł II mówił: „Nie można się ślizgać po powierzchni zła, trzeba sięgać do jego korzenia, do przyczyn, do całej wewnętrznej prawdy sumienia. Właśnie to chce powiedzieć Jezus dźwigający krzyż, który zawsze wiedział, co jest w człowieku, i zawsze wie, co jest w człowieku”. Kontemplując cierpiącego Jezusa, nie można pozostać na poziomie widza. Zwykła obecność lub filmowe wyobrażenia sprawiają, że jest się tylko jednym z gapiów odpowiedzialnych za Jego śmierć.
Modlitwa trzeciego tygodnia nie prowadzi ostatecznie do cierpienia, ale do cierpiącego Jezusa, do odnalezienia swojego miejsca u Jego boku albo jeszcze lepiej – w Nim samym. Staje się więc potwierdzeniem wyboru dokonanego w drugim tygodniu rekolekcji i kolejnym krokiem w coraz głębszym utożsamieniu się z Osobą, życiem i misją Jezusa: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20).
Kontemplując Jezusa cierpiącego i umierającego dla nas, widzimy, że cierpienie, chorobę i śmierć może pokonać ostatecznie tylko miłość. Miłość nadaje sens wszystkiemu i pozwala znosić najcięższy ból i trud. Męka i cierpienie Jezusa to wyraz miłości Ojca i Syna do człowieka, do każdego z nas. Św. Paweł pisze, że Jezus umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2, 20), a św. Jan podkreśla: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3, 16).
fot. Pixabay