A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię (Ps 22, 18-19).

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: «Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć». Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze (J 19, 23-24).

Kolejne stacje drogi krzyżowej tradycja umieszcza na terenie obecnej Bazyliki Grobu Bożego. Pierwszą czynnością żołnierzy na Golgocie było obnażenie Jezusa. Według Jana, który był świadkiem tych wydarzeń, żołnierze rozdzielali między siebie szaty Jezusa. O tunikę, która była tkana, rzucili losy. Żołnierze zdawali sobie sprawę z jej wartości, dlatego nie chcieli jej niszczyć. Tradycja poświadcza, że tunikę tkała Matka Jezusa. Była to tunika kapłańska, taka sama jak ta, którą z różnych okazji zakładał arcykapłan. Można przypuszczać, że tę cenną tunikę Jezus przywdział po raz pierwszy w wieczerniku, z okazji ustanowienia Eucharystii (B. Martelet).

Obnażenie Jezusa z szat (podobnie, jak to czyniono wobec wszystkich skazańców) wiązało się z niewymownym bólem. Zrywane szaty, przeniknięte zastygłą krwią i potem, otwierały ponownie wszystkie rany i powodowały kolejny upływ zbawiennej krwi. Obnażony Jezus stał przed ludem jak mąż boleści; cały jak jedna wielka rana: Cała głowa chora, całe serce osłabłe; od stopy nogi do szczytu głowy nie ma w nim części nietkniętej: rany i sińce i opuchnięte pręgi, nie opatrzone ani przewiązane, ni złagodzone oliwą (Iz 1, 5-6).

Obnażenie skazańców na oczach rodziny, bliskich i przyjaciół miało w oczach Rzymian jeden ważny cel. Chodziło w nim o upokorzenie i zawstydzenie. Ból skazanego związany z zadawanym cierpieniem i świadomością zbliżającej się śmierci intensyfikował dodatkowo wstyd. Nie było żadnego poczucia intymności ani możliwości ukrycia emocji czy czegokolwiek. Bolesna agonia i śmierć była dla większości obserwatorów niemal teatralnym widowiskiem.

Jezus nie musiał odczuwać wstydu. Jego nagość przypomina pierwotną niewinność prarodziców z ogrodu Eden: Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 1, 25). Grzech stanowi cezurę w poznaniu nagości. Do chwili jego popełnienia kobieta i mężczyzna w raju byli nadzy i nie odczuwali wstydu. Stali przed sobą i Bogiem w prostocie i czystości. Po grzechu pojawia się wstyd, poczucie poniżenia i utrata godności. Grzech odziera z istoty człowieczeństwa, zrywa intymną więź miłości z Bogiem, wprowadza zakłócenia we wszelkie możliwe relacje. Jezus natomiast był wolny od najmniejszej skazy grzechu (choć ponosił jego konsekwencje). Dlatego mógł stać przed człowiekiem nagi bez cienia wstydu.

Oto Człowiek (J 19, 5) – powiedział o Jezusie Piłat, wydając wyrok śmierci. Jezus stał na Golgocie jako Człowiek; ogołocony znieważony, wyniszczony do granic ludzkich możliwości, ale nie pokonany. W prawdzie, w najgłębszym cierpieniu, ale również w najwyższej godności. Ludzka nienawiść, zadane cierpienia, poniżenia nie zdołały zniszczyć Jego duchowego piękna.

Miernikiem ludzkiego piękna nie jest jedynie wygląd zewnętrzny. O pięknie człowieka decyduje serce. A jego przejawami są: dobroć, życzliwość, łagodność, pokój, szlachetność, miłosierdzie, miłość. W każdym ludzkim sercu odbite jest piękno Boga. Każdy człowiek jest ikoną Boga, obrazem samego Stwórcy. Dzięki temu podobieństwu posiada absolutną i niezniszczalną godność i wielkość. Co z nią uczyni, zależy w znacznej mierze od niego samego.

Na Golgocie Jezus jako człowiek został ogołocony ze wszystkiego. Paweł Apostoł pisząc o ubóstwie i ogołoceniu Jezusa używa pojęcia „kenoza”. To greckie słowo oznacza wyrzeczenie się wszystkiego i kojarzy się z pustką, jaka panuje na pustyni albo w opustoszałym mieście. Jezus ogołocił się z wszystkiego, z wszystkich przywilejów, do których miał prawo. W sposób wolny i świadomy przebył ludzką egzystencję, związaną z ograniczeniami i ułomnościami, trudem, cierpieniem i śmiercią. Pozbawiony elementarnych ludzkich potrzeb jako dziecko, umiera, oddając ostatnią tunikę, a później swego Ducha. Nie ma już nic. Za to sam jest czystym darem; dla Ojca, dla świata i ludzi: będąc bogaty, dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9).

Przy dziesiątej stacji drogi krzyżowej zauważmy ogołocenie Jezusa w świecie i w Kościele dziś. Jezus działa poprzez ubóstwo znaków sakramentalnych, żyje w ubóstwie ludzi najbiedniejszych z którymi się utożsamia; żyje i działa poprzez ubóstwo swych uczniów, którymi się posługuje. Szczególnie obecny jest w Eucharystii, w małym kawałku chleba. W czasie ostatniej wieczerzy wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!» Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana (Łk 22, 19-20). I w taki sposób, jako czysty dar, a zarazem w ogromnej pokorze i ogołoceniu, pozostaje z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20).

Co dla mnie oznacza ogołocenie? Do jakiego stopnia byłbym gotów to uczynić? Czy mam świadomość własnej wartości i godności? W jaki sposób troszczę się o swoje ciało? Czy z mojego wnętrza emanuje piękno, dobroć, miłość? Jak często zniekształcam Boży obraz we mnie przez grzech? Jakim darem jestem dla innych? Jakie znaczenie ma w moim życiu Eucharystia?

Panie Jezu, przepraszam za każdy grzech, który niszczy we mnie ludzkie piękno i godność. Przepraszam za bezwstyd współczesnego świata i mój. Daj mi, proszę, udział w Twojej czystości, ubóstwie i ogołoceniu. Spraw, bym nieustannie wpatrywał się w Twoje oblicze i odtwarzał jego piękno w moim życiu.

fot. Karmel.pl