U Boga nie ma postawy: „zawiódł mnie a więc z nim skończyłem”. Bóg pierwszy wyciąga rękę do pojednania. Nie znaczy to, że idzie na kompromis ze złem, albo że nie ma innego wyjścia.
Złe języki tak właśnie twierdzą, aby zdeprecjonować Zbawienie. Chodzi tymczasem o to, że miłość Boża jest dziecięco ufna i dlatego gotowa jest zawsze od nowa to Zbawienie zaczynać, nie ze słabości bynajmniej, ale z Boskiej Radości Życia, która jest jak rosa i jak deszcz co użyźnia ziemię, jak słońce którego przybywa z każdym dniem wiosny, bo prawdziwej Miłości NIC NIE JEST W STANIE POWSTRZYMAĆ.
Można się oczywiście odwrócić do niej plecami, źle o niej mówić, zjadliwie ją obgadywać. Można winić ją za uśmiech i za to że odeszła sobie spokojnie, czym pogłębiła jeszcze bardziej wrogość tego kto ją odpychał, ale jednak NIE ZROBIŁA TEGO Z POGARDĄ I NA ZAWSZE NIE POTĘPIŁA. Ona nie umie się definitywnie odcinać, gniewać na amen, ostatecznie przeklinać…
Odchodząc, cicho pozostawiła po sobie ZAPROSZENIE, w najskromniejszy sposób jaki to tylko uczynić mogła: zaprosiła tego kto ją odpychał na spotkanie – jak tylko pierwsze krople deszczu dotrą do jego serca i pierwsze promienie wiosny zagoszczą w jego duszy. MIŁOŚĆ JEST ZWYCIĘSKA PRZEZ TO ŻE JEST I PRZEZ TO TEŻ ŻE JEST NIEOBECNA.
Zdjęcie autorstwa Victor Freitas z Pexels