„Kto miłuje swoje życie, traci je”, bo takie jest właśnie życie, że jego elementem istotnym jest śmierć i tego kto jest do niego zbytnio przywiązany (miłuje swoje życie na sposób światowy) czeka rozczarowanie. Nie zdąży z realizacją swoich zbyt ambitnych i zbyt dalekosiężnych planów. Zabraknie mu czasu i to prędzej aniżeli się tego spodziewał. Zawiedzie się też na sobie samym.
Czy zatem należy pozbyć się ideałów, banalnie konsumując naszą szarą codzienność i krasząc ją wyskokami na naszą rzeczywistą miarę, a nie na miarę naszego robienia dobrych wrażeń ? Czy tak należy rozumieć Chrystusowe wezwanie do tego aby „nienawidzić własnego życia?” Nic podobnego! On nas wzywa do takiej „nienawiści życia na tym świecie”, która prowadziłaby do „zachowania go na życie wieczne”!
Wniosek jest tylko jeden: Jezus nas wzywa do miłości większej aniżeli tej do jaką nam świat oferuje, a mówiąc konkretnie, brzmi ona w ten sposób : „kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
Czy chcę tej miłości?
Czy można jej nie chcieć, jeśli się rzeczywiście Chrystusa i siebie rozumie !?
A jak na to: „Mi służyć”, ja reaguję? (J 12,24-26)
Photo by Fábio Lucas from Pexels