Gdy umilkły sprzeciwy wobec przyjęcia pogan do Kościoła, wydawało się, że młody Kościół będzie mógł cieszyć się spokojem. Tymczasem jak grom z jasnego nieba spadły nań prześladowania. Ich autorem był Herod Agryppa I, wnuk Heroda Wielkiego. Dzięki wyjątkowemu sprytowi i przebiegłości zdołał zjednoczyć pod swoim berłem całą Palestynę i część Transjordanii. Swoje sukcesy w dużej mierze zawdzięczał przyjaźni z Kaligulą, który po dojściu do władzy uwolnił go z więzienia, gdzie znalazł się z nakazu Tyberiusza, po czym przyznał mu królewski tytuł (37 r. n.e.) i wysłał do Jerozolimy z darami i szerokimi przywilejami autonomii (S. Cipriani). Babka Heroda Mariamne była hasmonejską księżniczką, król był więc zarówno Żydem jak i Idumejczykiem. Rządził sprawiedliwie. Cieszył się więc sympatią ludu i faryzeuszów. Był religijny, często odwiedzał świątynię.
Herod Agryppa I był jednak wyrafinowany. Aby spodobać się Żydom, rozpoczął prześladowanie chrześcijan. Z uwagi na tempo rozprzestrzeniania się chrześcijańskiego „fenomenu”, który wykroczył poza religijne wspólnoty w Jerozolimie, urósł on w oczach Heroda Agrypy I do rangi poważnego problemu. Znany ze swojej formalistycznej gorliwości w stosunku do religii żydowskiej, wybrał rozwiązanie siłowe, żeby zyskać sobie sympatię ludności. Dlatego uderzył w przywódcę nowego ruchu religijnego, zamierzając złamać opór pozostałych członków grupy (S. Cipriani). Pierwszym apostołem, który padł ofiarą prześladowań Agryppy był Jakub, brat Jana, syn Zebedeusza. Został on ścięty mieczem (między 41 a 44 rokiem). Śmierć Jakuba miała być papierkiem lakmusowym, testem na reakcję tłumów. Gdy Herod zobaczył, że spodobała się Żydom, postanowił uderzyć w przywódcę chrześcijan, w Piotra.
Piotr został uwięziony w najcięższym wiezieniu i oddany pod straż czterech oddziałów po czterech żołnierzy każdy (Dz 12, 4). Strzeżono go jak największego przestępcę: skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia (Dz 12, 6). Straże były podzielone na cztery zmiany trzygodzinne. Dwaj ze strażników przywiązywali się z lewej i prawej strony więźnia do jego kajdan, natomiast dwaj pozostali pełnili straż przy bramie więziennej. Więźniowie po ludzku nie mieli żadnej szansy, by uciec. Piotr czekał na wyrok. W następnym dniu, po święcie Paschy Herod zamierzał zorganizować widowisko, publiczny proces i skazać go na śmierć. Trudno powiedzieć, co przeżywał Piotr w trzecim już z kolei więzieniu. Mamy prawo przypuszczać, że jego myśli biegły do wspólnoty i spotkań z Jezusem. Być może powracały spotkania, rozmowy, Jego słowa… […] Piotr w ciemnym więzieniu, całkowicie samotny, mający z prawej i lewej strony pilnujących go żołnierzy, musiał doświadczać zwykłego ludzkiego lęku, oporu, musiał być atakowany niedobrymi myślami (K. Wons).
Piotr miał jednak dobrych adwokatów. Podczas gdy oczekiwał na egzekucję, Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga (Dz 12, 5). Z jednej strony Piotr, z drugiej – związana z nim mocno wspólnota. Oddzieleni fizycznie bramą więzienia, ale duchowo zjednoczeni (K. Wons). Biorąc pod uwagę styl rządów Heroda i ścięcie Jakuba, współbracia Piotra być może modlili się i pościli o siłę dla niego na czas męczeństwa. Przyjaciele Piotra nie wierzyli prawdopodobnie, że uda się go jeszcze uratować i modlili się już tylko o to, aby Apostoł przyjął egzekucję ze spokojem i wiarą (W. Kaiser). Jednak ufali Bogu. A to, co wydaje się nieprawdopodobne dla ludzi, nie stanowi żadnej przeszkody dla Boga.
Jezus przeznaczył Piotra do misji świadczenia o Nim w Rzymie, nie pozwolił więc, by zginął z ręki Heroda. Podczas snu zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi (Dz 12, 7). Główny rozgrywającym nie jest Herod ani Piotr, ale Bóg. To On trzyma wszystko pod kluczem i On jeden może otwierać bramy wolności dla głoszenia Słowa (K. Wons). Jego wysłannik (anioł) rozświetla mroki celi, ale również ciemności wewnętrznych, duchowych, jakie zapewne towarzyszyły Piotrowi.
Piotr śpi między dwoma więźniami. Anioł trąca go w bok (jak wcześniej Eliasza), budzi go, wyrywa ze snu, letargu. Sprawia, że z jego rąk opadają kajdany. Wszystko dzieje się nieoczekiwanie, błyskawicznie, jakby w jednym momencie. Za chwilę dowiemy się, że Piotr nie był pewny, czy to, co się dzieje w celi, jest rzeczywistością, czy mu się tylko śni. Widzimy go w naszej wyobraźni jakby zaspanego, na wpół przytomnego, z zamkniętymi oczami. Docierają do niego stanowcze rozkazy anioła (K. Wons).
Anioł nakazuje mu przepasać się, założyć sandały i płaszcz. Biodra przepasywano zwykle w trzech przypadkach: w czasie drogi, marszu, ponadto w czasie pracy, co umożliwiało swobodne poruszanie i wykonywanie prac oraz w czasie walki (na przykład zapaśniczej, wojennej). Przepasane biodra są znakiem oczekiwania, czuwania. Natomiast sandały symbolizują wolność. Niewolnicy zwykle chodzili boso. Piotr gotowy do podróży, zostaje wezwany przez anioła, by szedł za nim: chodź za mną! (Dz 12, 8). Piotr posłusznie szedł za aniołem. Nie był jednak do końca świadom wydarzeń, w których uczestniczył. Zdawało mu się, że jest to marzenie senne, nie rzeczywistość. Sen staje się rzeczywistością. Kiedy anioł do nas przychodzi, też często nie wiemy, czy jest to sen czy zjawa. Sen jednak stanowi również pewnego rodzaju realność, która ma wpływ na to, co dzieje się w rzeczywistości (A. Grün).
Anioł towarzyszył Piotrowi w drodze do czasu. Gdy doprowadził go w bezpieczne miejsce odstąpił od niego (Dz 12, 10). Anioł nie tylko uwalnia go z więzienia, wyrywa z letargu, przygotowuje do drogi, ale bezpiecznie odprowadza do domu, do swoich. Stąd Liberale da Verona w Graduale świętego Piotra nadał mu cechy klasycznej Wiktorii, bogini zwycięstwa. Dopiero wówczas pierwszy apostoł zrozumiał, że nie był to sen, ale wyzwalające działanie Boga: Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi (Dz 12, 11). Zapewne przypomniał sobie wcześniejsze cudowne uwolnienie (por. Dz 5, 19-20). Piotr jest zadziwiony Bożymi planami: Pan w sposób tak prosty i łatwy wyprowadził go na wolność, podczas gdy Herod użył wszelkich środków, aby go strzec w więzieniu (K. Wons).
Po cudownym uwolnieniu Piotr skierował się do domu Marii. Był to znany wszystkim Kościół domowy. Na jego czele stała Maria, matka Jana Marka, krewnego Barnaby oraz współpracownika i towarzysza podroży apostoła Pawła. Brak wzmianki o mężu sugeruje, że jest ona kobietą żyjącą samodzielnie i zamożną, skoro może utrzymać duży, gromadzący wielu dom i służącą (E. Adamiak). Tradycja wskazuje na dom Marii jako Wieczernik, miejsce ostatniej wieczerzy Jezusa.
Gdy Piotr zapukał do domu, nadbiegła dziewczyna imieniem Rode i nasłuchiwała. Poznała głos Piotra i z radości nie otwarła bramy, lecz pobiegła powiedzieć, że Piotr stoi przed bramą (Dz 12, 13-14). Rode, czyli Róża, jak widać jest osobą aktywną, ale też samodzielną, nie czeka na polecenie swej pani, ale wybiega, by zorientować się w sytuacji. Gdy przychodzi na zewnętrzny dziedziniec domu, nasłuchuje. Rozpoznaje głos Piotra. Jej radość świadczy o świadomości zagrożenia, na jakie był wydany. Wszystko to znaczy, że zna go dobrze, że słuchała jego nauk, że należy do wspólnoty na równych prawach. Dla Piotra to drugi już raz, gdy zostaje rozpoznany przez służącą. Za pierwszym razem, na dziedzińcu arcykapłana, wyparł się tego, że był z Jezusem (por. Łk 22, 56n). Teraz gotów jest ponieść najwyższą ceną za dochowanie Mu wierności (E. Adamiak).
Rode z radości traci głowę. Zamiast wpuścić stojącego na zewnątrz Piotra, biegnie z radosną wieścią do zebranych w domu braci i sióstr. Jednak jej słowa wydają się im nieprawdopodobne, jakby nie z tego świata. «Bredzisz» – powiedzieli jej (Dz 12, 15). Reagują jak ktoś, kto słyszy wspaniałą wiadomość, ale boi się w nią uwierzyć, aby nie przeżyć rozczarowania, gdyby okazała się nieprawdziwa (K. Wons). W podobny sposób reagowali apostołowie, gdy kobiety dzieliły się z nimi radosną nowiną o spotkaniu zmartwychwstałego Pana. Rode jednak nie daje za wygraną i upiera się przy swoim. Wówczas zebrani stwierdzają: «To jest jego anioł» (Dz 12, 16). Opierają się na starożytnym przekonaniu, że każdy człowiek ma swojego anioła opiekuna, który może przybrać postać i głos człowieka, którym się wcześniej opiekował. To przekonanie stawia jednak pod znakiem zapytania ich moc wiary. Tym, czego brakowało zebranym u Marii chrześcijanom, była wiara w pomoc, jakiej mógł udzielić Piotrowi sam Bóg – specjalista od ratowania ludzi w ostatniej chwili. Gdyby przyjaciele Piotra mieli taką wiarę, nie zakładaliby przecież z góry, że u drzwi nie stoi Piotr, lecz jego anioł (W. Kaiser).
Podczas sporu trwającego wewnątrz domu Piotr wciąż stał na zewnątrz i kołatał. Dopiero po dłuższej chwili zebrani zbiegli do drzwi i zdumieni zobaczyli żywego Piotra. Po wybuchu radości i uciszeniu wrzawy Piotr opowiedział im o cudownym wydarzeniu. Następnie kazał poinformować o nim Jakuba, brata Pańskiego, który był bardzo szanowany ze względu na wierność Prawu. To właśnie jemu powierzył Piotr misję kierowania Kościołem jerozolimskim. Jakub nie musiał obawiać się prześladowań Agryppy, natomiast Piotr czuł, że stąpa po grząskim gruncie i dlatego „udał się gdzie indziej” (Dz 12, 17) (S. Cipriani). Egzegeci do dziś spierają się, gdzie. Niektórzy sądzą, że do Rzymu, inni że do Antiochii Syryjskiej. W każdym bądź razie, odtąd postać Piotra znika z kręgu zainteresowań Łukasza. Pojawi się jeszcze raz w czasie soboru jerozolimskiego. Jego miejsce zajmie natomiast wschodząca dopiero gwiazda – apostoł Paweł.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Jakie doświadczenia życiowe były dla mnie najtrudniejsze? Dlaczego?
- Co stanowi moje „osobiste męczeństwo”?
- Jakie osoby, sytuacje, wspomnienia pojawiają się w czasie moich doświadczeń mroku, ciemności?
- Na kogo mogę najbardziej liczyć w trudnych chwilach?
- Jakie są moje zalety? Czy potrafię wymienić przynajmniej dziesięć?
- Co ukrywam w głębi mego serca? Co winno być rozjaśnione przez prawdę?
- Co stanowi moje kajdany?
- Czy odróżniam jawę od snu, świat realny od wirtualnego?
- Czy nie żyję w letargu duchowym?
- Jakie są moje granice (miłości)?
- Czy nie komplikuję rzeczy prostych?
- W jakich sytuacjach tracę głowę?
- Co jest źródłem mojej radości?
- Komu nie wierzę albo nie ufam? Dlaczego?
- Co sądzę o stwierdzeniu, że Jezus jest „specjalistą od ratowania ludzi w ostatniej chwili”?
- Czy wiem, kiedy pojawić się na scenie i kiedy z niej zniknąć?