Abraham z bólem serca wypełnił żądanie żony, by wypędzić niewolnicę Hagar: „Nazajutrz rano wziął Abraham chleb oraz bukłak z wodą i dał Hagar, wkładając jej na barki, i oddalił ją wraz z dzieckiem” (Rdz 21,14). Abraham czyni wszystko w milczeniu; odprawia Hagar bez żadnych wyjaśnień. W tym zwięzłym i precyzyjnym opisie uderza brak hojności patriarchy, który rzuca się cieniem na jego wcześniejsze cnoty. Za całe lata służby i poświęcenia Hagar (była przecież matką jego syna!) ofiarował jej… bochenek chleba i skurzany bukłak mieszczący około piętnastu litrów wody. Takie zapasy mogły wystarczyć najwyżej na kilka dni. Według późniejszego ustawodawcy, nie należy odprawiać niewolników z pustymi rękami: „Podarujesz mu coś z twego drobnego bydła, z klepiska i tłoczni. Dasz mu coś z tego, w czym Pan, Bóg twój, tobie pobłogosławił” (Pwt 15,14). „Abraham powinien był dobrze wyposażyć matkę swojego dziecka, lecz dał jej zbyt mało, by mogła przeżyć” (A. Ohler). Sam był bardzo bogaty, nie brakowało mu niczego, a wobec własnego syna postąpił jak skąpiec. Dlaczego? „Najprawdopodobniej zaważyło tutaj zdanie Sary. Wszystko, co otrzymałby Izmael, pochodziłoby z dziedzictwa Izaaka, a żona patriarchy już wcześniej sprzeciwiła się takiemu rozwiązaniu” (C. Swindoll). Być może była to również słodko-gorzka zemsta za wcześniejsze upokarzanie Sary przez niewolnicę.

Hagar, choć potraktowana nieludzko, odzyskała wolność. Odtąd jako kobieta niezależna mogła ułożyć sobie dalsze życie wśród swoich (we własnym szczepie). Tymczasem udała się na południe i „błąkała się po pustyni Beer-Szeby” (Rdz 21,14), mniej więcej pięćdziesiąt kilometrów na południe od Hebronu. Przez kilka dni błądziła i wędrowała bez celu. Gdy zabrakło wody, opanowała ją rozpacz. Porzuciła syna pod jednym z pustynnych krzewów, by nie patrzeć na jego śmierć, i pogrążona w wielkim bólu, „siedząc opodal, zaczęła głośno płakać” (Rdz 21, 16). W dramat porzuconej kobiety wpisuje się także dramat jej syna. Izmael został najpierw odrzucony przez własnego ojca, a później przez matkę. Te traumatyczne zranienia z dzieciństwa zapewne głęboko zaważyły na jego dalszym życiu.

Hagar jest zdesperowana. A jednak pozostaje w niej instynkt macierzyński i iskierka nadziei. Pozostawia Izmaela pod krzewem, by przedłużyć jego życie. Sama zaś odchodzi na odległość strzału z łuku, by nadal czuwać nad dzieckiem. Czuje się bezsilna, nie widzi znikąd pomocy. „Hagar myśli, że jest odrzucona nie tylko przez Abrahama, lecz także przez jego Boga. Czyż to nie sam Bóg polecił Abrahamowi, aby ją odesłał? Skąd ma czerpać odwagę, by zaczynać od nowa, skoro Bóg jest przeciwko niej?” (A. Ohler).     

Bóg nie pozostaje głuchy na płacz cierpiącej zdesperowanej matki. On nie tylko widzi, jak wcześniej stwierdziła Hagar (por. Rdz 16,13). On również słyszy jęk i ból matki i jej dziecka. Dlatego posyła anioła, by ją pocieszył. „Anioł Boży zawołał na Hagar z nieba: Cóż ci to, Hagar? Nie lękaj się, bo usłyszał Bóg jęk chłopca tam leżącego. Wstań, podnieś chłopca i weź go za rękę, bo uczynię z niego wielki naród” (Rdz 21,17-18). Anioł wnosi w tragiczną sytuację Hagar nadzieję. Zapewnia, że „Bóg jest dostępny wszędzie i wszędzie wysłuchuje człowieka w jego potrzebie” (J. Lemański). Hagar nie może poddawać się lękowi i rozpaczy, przeciwnie, powinna z odwagą podjąć na nowo rolę matki, zatroszczyć się o syna. Jego powołaniem jest bowiem życie i świetlana przyszłość, a nie śmierć. Hagar nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie mogła o tym marzyć.

Po umocnieniu przez anioła, „Bóg otworzył jej oczy i ujrzała studnię z wodą; a ona poszła, napełniła bukłak wodą i dała chłopcu pić” (Rdz 21,19). Bóg wyostrzył zmysły Hagar. Pozwolił dostrzec to, czego nie widziała wcześniej; życiodajną studnię z wodą. Jej oczy przesłonięte do tej pory łzami, cierpieniem i bólem nie widziały nic poza śmiercią. Hagar i jej syn mogli przeżyć. Bóg wspomógł ją i ukoił jej niepokoje o przyszłość. Nie tylko uratował jej dziecko, ale także troszczył się o niego i wspierał w jego dalszym życiu.

Izmael żył na pustyni Paran. Był to suchy step rozciągający się w północno-zachodniej części półwyspu Synaj. Prowadził przezeń szlak kupieckich karawan. Tak więc pustynia, która miała być grobem Izmaela, stała się odtąd jego domem. Na niej rozkwitł i jako łucznik i myśliwy zapewniał żywność sobie i matce. Być może zatrudnił się także jako najemny żołnierz. Hagar znalazła mu żonę wśród swoich rodaków. Poślubił Egipcjankę, z którą zapoczątkował (według obietnicy Boga) wielki ród Izmaelitów. Miał dwunastu synów i sporą ilość córek (Rdz 25,12-18). Zmarł według autora biblijnego w wieku stu trzydziestu siedmiu lat.

Historia Hagar i jej syna pokazuje, że dla Boga nikt nie jest obojętny, zapomniany, nieważny. Nawet wątpiąca i pogardzana niewolnica. Nawet najbardziej dziki i  wydawałoby się skazany na śmierć Izmael. Do takich, po ludzku sądząc, nieważnych, zagubionych i przegranych, posyła Bóg swoich aniołów z pocieszeniem i nadzieją; przez nich także realizuje swoje plany.

Pytania do refleksji:

  • Czy jesteś posłuszny Bogu, gdy żąda od ciebie rzeczy niezrozumiałych?
  • Jakich traumatycznych przeżyć doświadczyłeś w dzieciństwie?
  • Czy przeżywasz chwile depresji i rozpaczy? Jak sobie wtedy radzisz?
  • Czy czujesz, że z cierpienia i bólu rodzi się nowa nadzieja?
  • Jaki „anioł” wskazuje ci wodę życia?
  • Czy masz pewność, że nigdy nie jesteś przegrany, odrzucony ani zapomniany przez Boga?

Więcej w książce: Wędrująca modlitwa. Droga Abrahama, WAM 2019