Kair to dziś ponad siedemnastomilionowa metropolia leżąca nad Nilem, największy ośrodek świata islamskiego i największe miasto Afryki i Bliskiego Wschodu, zwane „Matką świata”. Bohater „Tysiąca i jednej nocy” mówi o nim: „Kto nie widział Kairu, nie widział świata. Ziemia Kairu to złoto; Nil jest cudem; kobiety kairskie są jak czarnookie dziewice w raju; domy Kairu to pałace; powietrze jest tu czyste i słodkie jak aloes i napełnia serce radością. Jakże Kair mógłby być inny, skoro jest matką świata?”. Niestety, Kair z czasów mameluckich znacznie różni się od współczesnego. „Matka świata jest dziś starszą damą o nieco przyćmionej urodzie. Złoto tutejszej ziemi przestało błyszczeć, Nil został ujarzmiony, a choć kairskie kobiety nadal zyskują wielu adoratorów, pałacowe rezydencje są szybko wyburzane, aby ustąpić miejsca betonowym drapaczom chmur. Wskaźnik zanieczyszczenia powietrza należy tu do najwyższych na świecie” (S. Franquet).
Ja jednak nie przyjechałem korzystać z uroków i powabów „starszej damy”, lecz zasmakować w historii starożytnej. W tym celu udaję się najpierw do Gizy. To starożytne miasto leżące na lewym brzegu Nilu obecnie wchodzi w skład aglomeracji Wielkiego Kairu. Współcześnie oznacza również wielką kairską nekropolię. Rozciąga się ona na płaskowyżu o powierzchni około dwóch tysięcy metrów kwadratowych.
Mój pobyt w państwie faraonów rozpoczynam od najpiękniejszych dzieł stworzonych ludzką ręką – piramid. Egipskie porzekadło głosi, że „każdy boi się czasu, a czas boi się piramid”. Gdy dojeżdżam do Gizy, przekonuję się o jego racji. Przed moimi oczami odsłania się obraz, który zawsze pragnąłem zobaczyć, piramidy: Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. No i oczywiście Sfinks.
Zaczynam od piramidy Chefrena. Została ukończona w 2352 roku p.ne. Druga co do wielkości, kiedyś wznosiła się na wysokości stu czterdziestu trzech metrów, dzisiaj jest kilka metrów niższa. Zbudowano ją na podwyższeniu, stąd wizualnie wydaje się najwyższa. Do jej budowy użyto dwa i pół miliona wapiennych bloków skalnych pochodzących z Synaju oraz z granitu z kamieniołomów w okolicach Abu Simbel. Jako jedyna posiada zachowane i widoczne na wierzchołku płyty okładzinowe ważące do siedmiu ton. Skulony wchodzę do jej wnętrza. Do komory grobowej piramidy prowadzą dwa korytarze. Na jej końcu znajduje się sarkofag wykonany z polerowanego granitu. Szybko jednak opuszczam wnętrze. Czuję się klaustrofobicznie. Do tego dochodzi zaduch. Ale to nic dziwnego, znajduję się przecież w grobowcu.
Drugą piramidą, którą zwiedzam jest Piramida Mykerinosa, najmniejsza spośród piramid w Gizie. Jest ona z kolei grobowcem władcy Mykerinosa z IV dynastii, którego egipskie imię brzmiało MenKauRe („Trwała-jest-moc-Re – boskiej światłości”). Mierzy zaledwie sześćdziesiąt pięć metrów wysokości, mimo to jej wymiary są absolutnie doskonałe. Została zbudowana z największych, znanych w Gizie, bloków kamiennych. Naprzeciw niej wznoszą się trzy małe piramidki satelitarne.
Na koniec pozostała mi najwspanialsza i najbardziej znana Piramida Cheopsa. Została zbudowana około 2560 roku p.n.e. jako grobowiec faraona Cheopsa (egip. Chu-fu). Stanowi część nekropolii memfickiej. W starożytności uznana została za jeden z siedmiu cudów świata. Cała budowla składa się z około dwu i pół miliona kamiennych bloków o łącznej masie ponad sześć milionów ton. Pierwotnie miała sto czterdzieści sześć metrów wysokości, dziś mierzy sto trzydzieści osiem metrów. Do budowy komór użyto bloków granitowych ważących nawet do osiemdziesięciu ton, a pochodzących z Asuanu. Na początku piramida była pokryta wapienną warstwą, tworzącą gładką okrywę zewnętrzną; do dziś pozostały z niej nieliczne fragmenty.
Dopełnieniem skarbów Gizy jest Wielki Sfinks. Arabowie zwią go Abu Ghul, co oznacza dosłownie „ojciec strachu” czyli upiór. Siedemdziesięciotrzymetrowej długości i dwudziestometrowej wysokości posąg przedstawia podobiznę leżącego lwa z ludzką twarzą. Archeolodzy sądzą, że jest nim faraon Chefren, który trzyma straż przed własnym grobowcem. W Nowym Państwie Sfinks był traktowany jako symbol Horusa – boga słońca; był więc atutem władzy. Posąg z Gizy na przestrzeni wieków był niemal całkowicie zasypywany przez pustynne piaski. Jednak sukcesywnie odkopywano go już od czasów starożytnych. Do widocznych dzisiaj uszkodzeń przyczyniła się erozja spowodowana przez pustynny wiatr i piasek, ale również żołnierze mameluccy, korzy obrali sobie Sfinksa jako … cel ćwiczeń strzeleckich.
W Gizie oprócz przewodnika towarzyszą mi dzieci, próbujące coś uhandlować. Niektóre z nich są bardzo cierpliwe. Jeden nastoletni chłopiec idzie za mną krok w krok, oferując egipskie naszyjniki i korale. Wynagradzam jego cierpliwość, kupując kilka, lecz po cenie dziesięciokrotnie niższej, niż proponowanej przez niego na początku. Jestem jednak spokojny, gdyż miejscowy przewodnik zapewnia mnie, że mimo to zarobił.
Z Gizy udaję się wzdłuż kanałów Nilu do Sakkary. Po drodze widoczna wszechobecna bieda, śmieci i brud. Na ulicach oprócz samochodów widoczne są osły i wielbłądy. A nawet (widok niewyobrażalny) samochody zaprzężone w osły! Ponadto drogę często przecinają stada owiec i baranów. W pewnym momencie postój trwa dłużej, gdyż trzeba usunąć leżącego na środku ulicy zdechłego wielbłąda! Folklor orientu! Przeciwwagę stanowią rozciągnięte wzdłuż trasy gaje palmowe. Jednakże pomiędzy nimi stoją ubogie lepianki.
Celem mojego pobytu w Sakkarze są najstarsze mastaby. Nazwa tej miejscowości pochodzi od Sokara, bóstwa opiekującego się nekropolią. Sakkara jest największą nekropolią w Egipcie rozciągającą się na powierzchni ośmiu kilometrów kwadratowych. Zawiera miejsca pochówku wszystkich dynastii egipskich, począwszy od I dynastii aż po Ptolemeuszów i dynastie perskie.
Zwiedzanie rozpoczynam od najbardziej znanej tarasowej piramidy Dżesera, założyciela III dynastii. Zbudowana została około 2650 roku p.n.e. przez budowniczego Imhotepa. Imhotep był nie tylko najwybitniejszym architektem swoich czasów, ale również kapłanem i znakomitym lekarzem. Przypisuje mu się podwaliny egipskiej medycyny i autorstwo papirusu opisującego lekarstwa, choroby i obserwacje anatomiczne. Jego geniusz sprawił, że dwa tysiące lat po śmierci czczono go jako boga. Grecy utożsamili go z Asklepiosem, patronem lekarzy. W Sakkarze miał kaplicę, która pełniła funkcję szpitala (Asklepiejon). Imhotepowi przypisuje się maksymę: „Jedz, pij i raduj się, bo jutro umrzemy”. Jest ona bliska filozofii stoickiej i autorowi biblijnemu Koheletowi: Nic lepszego dla człowieka, niż żeby jadł i pił, i duszy swej pozwalał zażywać szczęścia przy swojej pracy (Koh 2, 24).
Imhotep jest autorem najsłynniejszej sakkarskiej mastaby. Słowo „mastaba” oznacza w języku arabskim „ława” albo „taras”. Był to rodzaj grobowca arystokracji i wyższych urzędników egipskich o kształcie ściętego ostrosłupa na prostokątnym planie. Wynalazek Imhotepa polegał na tym, że zbudował wielką mastabę, a następnie nakrył ją tarasową piramidą (sześć segmentów). Wysoka na ponad sześćdziesiąt metrów piramida stożkowa została zabudowana w głąb i wokół. Teren wokół piramidy tworzył miniaturę stolicy, iluzję budowli niezbędnych do życia faraonowi. Zbudowano więc dziedziniec z podium, aby faraon mógł świętować kolejne rocznice panowania, postawiono szereg kaplic, symboli świątyń całego Egiptu, umieszczono miniatury pałaców królewskich. Wewnątrz zamurowanej komory (serdab) umieszczono posąg siedzącego na tronie Dżesera. Przez otwory w ścianie mógł on obserwować składane ofiary.
Drugim obiektem w Sakkarze, który zwiedzam jest piramida Unisa, ostatniego faraona V dynastii. Piramida ta jest najmniejszą spośród sakkaryjskich piramid, a nawet wszystkich piramid władców Starego Państwa. Zajmuje powierzchnie jednie sześćdziesięciu metrów kwadratowych, zaś jej wysokość wynosi ponad czterdzieści metrów. Jest jednak przedmiotem zainteresowania archeologów i turystów. Była bowiem pierwszą piramidą, w której umieszczono w zielonym kolorze hieroglificzne inskrypcje (na ścianach przedsionka i komory grobowej), zwane dziś Tekstami Piramid. Obejmowały one formuły, zaklęcia, hymny, mity. Zaklęcia miały chronić faraona na drugim świecie.
Nekropolia w Sakkarze robi wrażenie senności. Nawet psy wylegują się tu leniwie. Być może jednak dzięki temu faraonowie odpoczywają w pokoju. Jedynie z serdab śledzą z powagą turystów zamiast składających ofiarę poddanych.
Trzecim miejscem, do którego zmierzam jest Memfis. Jest to grecka nazwa jednego z najważniejszych miast starożytnego Egiptu i stolicy w epoce Starego Państwa. W XVI wieku p.n.e. było największym miastem świata! Żyli tutaj i pracowali ludzie wszelkich ras, narodowości i wyznań. W czasach swojej świetności miasto było centrum kultu Ptaha, memfickiego boga stwórcy, stojącego na czele Wielkiej Trójki Bogów. O jego potędze świadczy dziś nekropolia memficka, ciągnąca się na przestrzeni ponad trzydziestu kilometrów na krawędzi pustyni.
Gdy słucham historii Memfis, czuję rozczarowanie. Z całego przepychu nie pozostało prawie nic. Jedynie zwały ruin, resztki kolumn, fragmenty budowli i pojedyncze kamienie. Spełniła się przepowiednia proroka Jeremiasza: Nof (Memfis) bowiem zostanie obrócone w pustkowie, spalone i pozbawione mieszkańców (Jr 46, 19). W podobny sposób wieścił upadek memfickich bogów Ezechiel: Tak mówi Pan Bóg: Zniszczę bożki i położę kres bałwanom z Nof (Memfis), i władcy w ziemi egipskiej nie będzie już odtąd. I ześlę trwogę na kraj egipski (Ez 30, 13). Podobny los spotkał wszystkich bogów na przestrzeni historii. Bogowie wymyśleni przez człowieka mają krótką rację bytu. Ich los wcześniej czy później podzieli historię memfickiego boga Ptaha. Ostatecznie zwycięży świadomość i wiara, że Pan Bóg nasz, Pan jest jeden (Mk 12, 29). A naszym powołaniem jest przyjmować Jego bezwarunkową miłość i kochać Go całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30).
Mimo iż przepowiednia proroków spełniła się w całej pełni, do dziś pozostały nieliczne pamiątki dawnej świetności największego miasta świata. Podziwiam więc jeden z ocalałych kolosalnych posągów Ramzesa II (kiedyś było ich dwanaście). Na trzynastometrowej postaci trzykrotnie wykuto imię wielkiego faraona. Drugą wciąż dobrze zachowaną pamiątką jest sfinks z czasów Amenhotepa II. Został on wykonany z pojedynczego kawałka alabastru. Ma osiem metrów długości i ponad cztery wysokości, a waży około osiemdziesiąt ton! Niegdyś wraz z innymi sfinksami strzegł wejścia do świątyni boga Ptaha. Dziś strzeże tylko powalonego posągu Ramzesa i stanowi atrakcję turystyczną.
Po przeżyciach estetycznych (i historycznych) coś dla ducha! Najpierw Eucharystia. Celebruję ją w klasztorze Elżbietanek. Upaja cisza tego miejsca w niemal samym centrum wielkiego świata. Następnie udaję się do katedry patriarchatu koptyjskiego pod wezwaniem świętego Marka. Znajdują się tu groby Marka Ewangelisty i świętego Atanazego. Współczesna świątynia zawiera piękne ikony, witraże i freski. Ja jednakże skupiam się w kaplicy, w której znajduje się sarkofag z relikwiami Ewangelisty. Do kaplicy wchodzi się boso, jak do meczetu, wewnątrz panuje idealna cisza. W centrum sarkofag przypominjący ołtarz, pokryty purpurowym nakryciem z wizerunkiem Marka i jego atrybutem – skrzydlatym lwem. Wokół niego oparci o grób modlący się w skupieniu koptyjscy chrześcijanie. Na ścianach freski i ikony, a pod nimi płonące świece oraz wszechobecny zapach kadzideł.
W tym miejscu wspominam świętego Marka. Jest on autorem najstarszej (i najkrótszej Ewangelii), synem Marii, kuzynem świętego Barnaby, towarzyszem świętego Pawła w jego pierwszej podróży misyjnej, a później uczniem i współpracownikiem świętego Piotra. Tradycja przekazuje, że spisał wiernie głoszone przez Księcia Apostołów nauki. Marek zginął śmiercią męczeńską około 68 roku w Aleksandrii. Kościół koptyjski widzi w nim pierwszego patriarchę Aleksandrii. W tym czcigodnym miejscu dziękuję Bogu za tego wybitnego ewangelizatora i ewangelistę. Dziękuję za przekazaną przez niego dobrą nowinę i za kościół egipski.
Więcej w książce: „Na ziemi Boga. Duchowe podróże do miejsc świętych i nieświętych”, WAM