Mieszkam w Syngonya w rolniczej części Zambii. Moja lokalna parafia to Chikuni, w której działa również stacja radiowa pomagające naszej społeczności. Dyrektorem jest o. Andrzej Leśniara, jezuita z Polski, którego znam bardzo dobrze.
Tutejsi ludzie to głównie rolnicy uprawiający na własne potrzeby kukurydzę i hodujący bydło. Pogoda – zwłaszcza deszcz – odgrywa ważną rolę w naszym życiu. Już w 1995 roku zaczęliśmy dostrzegać zmiany w regularności opadów. Czasami deszczu brakuje, a innym razem jest go za dużo!
Pośród tropikalnych łąk utrzymanie bydła w dobrym zdrowiu jest nieustannym wyzwaniem. Jest ciągłe ryzyko, że zachorują na choroby odkleszczowe i by temu zapobiec, trzeba je zanurzać w wodzie zawierającej odpowiedni związek chemiczny. A na to potrzeba setek galonów wody (1 galon angielski = ok. 4,5 litra). Jeśli deszcz nie nadchodzi, bydła nie można zanurzyć. Spowodowało to głód i wiele osób zdecydowało się na zmianę życia – zajęli się handlem sprzedając wszystko, od dziko rosnących owoców po gumę do żucia.
W latach 2019-2020 mieliśmy suszę, a w lutym i marcu panował straszny głód. Niektórzy ludzie stracili życie jedząc dzikie korzenie. Pewna pomoc była dostępna, ale nie dotarła do wszystkich, lecz tylko do tych, którzy wykorzystywali swoje wpływy polityczne.
Również podaż nawozów jest ograniczona, a niektórzy rolnicy otrzymują więcej niż inni. Tutaj dostajemy trzy worki nawozu na osobę, podczas gdy w niektórych rejonach ludzie dostają po 6-8 worków. Cena również jest bardzo zróżnicowana. Zanim sytuacja się pogorszyła, dostawy nawozu były stabilne, podobnie jak cena.
Nawet jeśli we właściwym czasie dostaniemy wystarczającą ilość nawozu, ale opady są zbyt obfite to nawóz jest przez nie wypłukiwany. Na moim własnym polu sezon wegetacyjny zaczął się dobrze, ale kiedy kukurydza sięgała mi tylko do kolan, smagał deszcz. Teraz widzę kukurydzę w różnych kolorach w różnych częściach pola – zielonym, żółtym i czerwonym. To mówi mi, że gleba jest inna w różnych częściach pola i że w niektórych miejscach nawóz nie zadziałał. Deszcz go po prostu zmył.
Nie zawsze tak było. Kiedy byłam młoda, pora deszczowa zawsze przychodziła na czas i zawsze mieliśmy pod dostatkiem wody. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych sytuacja zaczęła się zmieniać, to trochę czasu zajęło nam uświadomienie sobie, że to już będzie tak zawsze.