Po nieudanym nocnym połowie Szymon wraz ze wspólnikami (Andrzejem, Janem i Jakubem) płucze sieci nad brzegiem jeziora. Jest zajęty sobą, swoją pracą, może przeżywa porażkę nocnego połowu. Tymczasem obok niego ma miejsce inna scena. Tłum ludzi tłoczy się na Jezusa, żądny Jego słowa. Mistrz stoi nad jeziorem i naucza. Jego wzrok pada na barki Piotra. Następnie z wielką wolnością i pewnością, jakby był u siebie w domu, wsiada do jednej z łodzi, do łodzi Piotra (C.M. Martini). Prosi go, by odpłynął nieco od brzegu.
Odtąd Szymon staje w centrum zainteresowania. To jego wybrał Mistrz. Z jego łodzi nauczał. To on jest wymieniony na pierwszym miejscu wśród galilejskich rybaków, niemal jak ich rzecznik. A wszystko dokonuje się na oczach zebranego tłumu. Piotr z pewnością poczuł dumę. Musiał sobie powiedzieć: „Nie jestem więc najgorszy; widocznie Jezus poznał się na mnie. Jestem człowiekiem skromnym, a jednak zasługującym na uwagę…” (C.M. Martini). Nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsca. Piotr wyszedł z cienia w centrum. Zamiast wykonywać żmudną monotonną i twardą rybacką pracę, zagłębia się w rzeczywistość duchową, w słowa Pana.
Nastrój Piotra szybko się jednak zmienia, tak jak Jezioro Galilejskie podczas gwałtownej burzy (K. Wons). Powodem tej zmiany są nieoczekiwane słowa Jezusa: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» (Łk 5, 4). Zapewne nie przypuszczał, że może usłyszeć takie wezwanie od Mistrza. To on przecież był ekspertem od łowienia ryb. Jezusowi mógł przyznawać autorytet, ale w dziedzinie religii, nie zaś profesji rybackiej. Ponadto połów został zakończony i niczego nie złowiono.
Piotr zapewne myśli również o swoim prestiżu. Jeśli wypłynie ponownie na połów i nic nie złowi, będzie przedmiotem drwin całej okolicy. Jezus wymaga od niego decyzji bardzo trudnej, poddającej ciężkiej próbie zaufanie, jakim obdarzył swego Nauczyciela. Najłatwiej byłoby odmówić i wycofać się z niewygodnej sytuacji. Piotr się burzy i czuje opór. Już nie potrafi być tak posłuszny jak wtedy, gdy na prośbę Jezusa odbił nieco od brzegu. Opiera się (K. Wons).
Wytrawny rybak zaczyna pertraktować: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili (Łk 5, 5). Według Flawiusza w czasach Jezusa w Jeziorze Galilejskim występowało kilka gatunków ryb; między innymi różne odmiany karpia. Rybacy wypływali na połów nocą. Zakładali niewody na jeziorze, a rankiem sprzedawali ryby na targu bądź hurtownikom ze stolicy. Połowy dzienne bywały mniej udane. Gdy Jezus proponuje taki połów, w doświadczonym rybaku budzą się słuszne wątpliwości. W wymówkach Piotra możemy znaleźć tyle naszych sytuacji: trudziłem się wiele, poświęciłem wiele energii, zaangażowałem się całkowicie, zupełnie się wyczerpałem, i nic z tego nie wyszło. Jest taki rodzaj zmęczenia duszpasterskiego, rozczarowania i zniechęcenia: Panie, przecież mogłeś mi pomóc wcześniej, dlaczego nie pojawiłeś się do tej chwili? (C.M. Martini).
Jezus milczy. Piotrowi nie pozostaje nic innego, jak położyć wszystko na jedną kartę. Albo zaryzykuje i dokona wyboru Jezusa (i może przy tym się ośmieszy), albo ich drogi się rozejdą. Wróci do w miarę bezpiecznej pracy, zachowując szacunek w swoim środowisku.
Po wahaniach i wewnętrznym roztrząsaniu sprawy dokonał wyboru: na Twoje słowo zarzucę sieci (Łk 5, 5). Piotr jest zdolny uczynić coś nieracjonalnego, wyjść poza granice pewności. Podobną dozę szaleństwa wykaże się, gdy zdecyduje się wyjść z łodzi, by rzucić się do jeziora i kroczyć za Jezusem po wodzie (por. Mt 14, 28nn). Jest to oznaka odwagi i miłości Piotra. Dzięki niej można wyjść z kręgu kalkulacji i rzucić się na szerokie wody, podjąć ryzyko.
Skutek zaufania Jezusowi był natychmiastowy. Gdy rybacy wypłynęli ponownie na połów, złowili takie mnóstwo ryb, że nie byli sami w stanie wyciągnąć ich na brzeg. Prosili o pomoc towarzyszy z innej łodzi (Jakuba i Jana). Historię cudownego połowu ryb można tłumaczyć jako przypowieść odnoszącą się do ludzkiego działania: własny trud i działanie były daremne. Wykonanie tego samego na rozkaz Boga przynosi nieoczekiwane owoce, nawet wśród niesprzyjających warunków. Bóg czasami obdarza nas dobrem, o które nie odważylibyśmy się nawet prosić (S. Kiechle).
Na widok cudu Piotra ogarnia strach. Pada na kolana i prosi: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5, 8). Piotr czuje się niegodny daru i spotkania. W obliczu Jezusa, w którym odkrywa moc Bożą, doświadcza swojej ułomności, rozpoznaje granice swoich ludzkich możliwości i akceptuje je. Być może, Piotr nie zaliczał się do największych grzeszników w Kafarnaum, lecz z pewnością był on człowiekiem, który w zetknięciu z potęgą i świętością Boga odczuł, że wiele spraw w jego życiu nie toczyło się właściwym torem (C. M. Martini). Piotr przeżywa doświadczenie, w którym uczestniczy, w kategoriach biblijnych epifanii; jako tremendum et fascinosum; rzeczywistość, która budzi lęk, niepokój, bojaźń, a równocześnie pociąga, fascynuje.
Wobec doświadczenia mocy Jezusa wychodzą na jaw kompleksy Piotra. Coś się w nim wzbrania; chciałby nadal pozostać skromnym i ubogim rybakiem (S. Kiechle). Wydaje mu się, że jest niegodny, by dalej iść śladami Jezusa, którego teraz nazywa Panem (Kyrios). On, prosty rybak, ze swoim małym, ciasnym charakterem, ze swoimi wątpliwościami i opornym charakterem czuje, że między nim a Jezusem istnieje ogromna przepaść (K. Wons).
Świadomość słabości, grzeszności i niewierności Bogu rodzi dystans. Prowokuje też pytania, czy możliwa jest wówczas bliskość, więź z Bogiem. W rzeczywistości ludzkie zranienia, niedoskonałości i grzechy stanowią część relacji z Jezusem. Święty Jan od Krzyża akcentuje trzy sposoby spotkań człowieka z Bogiem. Pierwszy poprzez własną grzeszność, drugi przez stworzenia a dopiero trzeci bezpośredni. Jednak zauważa, że paradoksalnie, słabość jest ostatnią rzeczą, którą człowiek powierza Bogu.
Zachowanie Jezusa wobec Piotra jest pełne taktu i delikatności. Nie potwierdza On grzeszności Piotra. Nie utwierdza go też w niskiej samoocenie. Wskazuje natomiast jego główny problem. Jest nim lęk. Strach Piotra nie wynika z niebezpieczeństwa zewnętrznego. Nie jest również jakąś wadą, czy zwykłym zjawiskiem psychologicznym. Polega raczej na braku zaufania. Szymon boi się zbliżyć do Jezusa. Boi się swojej kruchości. Jakby nie potrafił zgodzić się na siebie – na to, że właśnie słaby może się zbliżyć do Mistrza (K. Wons).
Wobec lęku Piotra Jezus wypowiada słowa: Nie bój się (Łk 5, 10). Są one wezwaniem do akceptacji siebie i swego życia, do zgody na własne słabości, do zaufania Bogu, który prowadzi przez życie i realizuje swój plan, mimo ludzkich ograniczeń i lęków. Piotr nie powinien więcej obawiać się Tego, przed kim stoi. Nie musi obawiać się również ludzkich opinii. Dokonał już tak bardzo decydującego kroku w kierunku wyzwolenia wewnętrznego, że wszystkie lęki, które mógł odczuwać wobec tego, co ludzie pomyślą lub powiedzą, zostały przezwyciężone (C.M. Martini). Jezus stopniowo przemienia jego wnętrze. Wpierw z nieco zadufanego w sobie Piotra czyni człowieka gotowego zawierzyć; później z człowieka, który zawierzył, czyni człowieka, który spontanicznie potrafi uznać własne ubóstwo, a wreszcie człowieka upokorzonego własnym ubóstwem obdarza pełnym zaufaniem (C.M. Martini).
Po widocznej wewnętrznej przemianie ucznia, Jezus wyznacza mu nową misję: odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5, 10). W ten sposób zmienia jego przyszłe zaangażowanie. Podobnie jak Bóg powołał Mojżesza i Dawida na pasterzy swego ludu, tak Jezus powołuje Piotra na rybaka ludzi. Wcześniej łowił on na przynętę ryby, odtąd będzie łowił ludzi na przynętę słowa Bożego, udzielając im w ten sposób nowego życia (R. Karris). Jego praca ograniczała się do małego jeziora, odtąd wypłynie na głębię oceanu.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Jak zachowuję się w sytuacji porażki?
- Czy lubię być w centrum zainteresowania?
- Czy jestem gwiazdą (gwiazdorem)?
- Co napawa mnie dumą?
- Jaki wpływ ma na mnie nastrój? Czy jestem zmienny w uczuciach?
- Czy jestem zadowolony ze swego miejsca? Czy chciałbym je zmienić? Dlaczego?
- Jakie znaczenie ma dla mnie prestiż?
- Jak zachowuję się w sytuacjach trudnych, niejasnych?
- W jakiej dziedzinie uważam się za profesjonalistę?
- Czy potrafię ryzykować?
- Czy chcę wypłynąć na głębię?
- Jakie są moje granice? Czy je akceptuję?
- Jakie są moje kompleksy? Jak sobie z nimi radzę?
- Czy godzę się, że moje grzechy i słabości są drogą do budowania relacji z Chrystusem?
- Jakie są moje główne lęki? Jak sobie z nimi radzę?
- Czy pozwalam, aby mną kierowały tchórzostwo i wygoda?
- Czy nie zaniżam własnej oceny siebie?
- Czy potrafię już zaufać do końca Jezusowi?
fot. Pixabay