Ks. Jacek Plota, kustosz Narodowego Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, przywitał dzisiaj pielgrzymujących do Sanktuarium jezuitów przybyłych z różnych stron Polski. Minęło 71 lat od pierwszej pielgrzymki, gdy przełożeni polskich prowincji zawierzyli zakon Opiekunowi Pana Jezusa.

Mszy św. przewodniczył ks. Prałat Adam Modliński, a homilię wygłosił o. Tomasz Ortmann SJ, Przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego.

Powiedział m.in., że dzięki temu, iż kard. Stefan Wyszyński powołał parafie w jezuickich placówkach, Towarzystwo Jezusowe przetrwało okres PRL-u. Widzimy jak wiele może zależeć od jednego człowieka. Pokazuje to zarówno historia Józefa egipskiego jak i historia Józefa, męża Maryi.

HOMILIA (Mt 1,16-24)

Drodzy, tak jak słyszeliśmy na początku, zwyczajem naszych obu Polskich Prowincji jest coroczne zawierzenie św. Józefowi – zawierzenie, które po raz pierwszy miało miejsce w roku 1949 w obliczu bardzo realnego zagrożenia jakie w tamtych czasach stanowiła komunistyczna ideologia chcąca pozamykać/zlikwidować jezuickie domy zakonne.

Święty Józef nas wysłuchał i dzięki niezwykłej intuicji błogosławionego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, by w większości naszych domów erygować parafie – była to jedyna forma obecności Kościoła, jaką w tamtych czasach władze komunistyczne akceptowały – udało nam się przetrwać.

Ta nasza ufność do św. Józefa, którą wtedy wyraziliśmy i którą od ponad 70 lat potwierdzamy, streszcza się w wezwaniu: Ite ad Ioseph / Idźcie do Józefa, które odwołuje się do opisanego w Księdze Rodzaju 41, 55 czasu głodu w Egipcie, kiedy ludzie prosili faraona o chleb, a on odpowiedział: „Udajcie się do Józefa i, co on wam powie, czyńcie”. Chodziło tu oczywiście o Józefa Egipskiego, który został sprzedany z zazdrości przez swoich braci i który – według narracji biblijnej – stał się później rządcą Egiptu.

Jednak Papież Franciszek, obwieszczając obecny rok Rokiem św. Józefa, odczytuje to starotestamentalne wydarzenie jako proroctwo o Józefie, oblubieńcu Maryi i synu Dawida, z którego korzenia miał się narodzić Jezus, zgodnie z obietnicą daną Dawidowi przez proroka Natana (por. 2 Sm 7).

Co łączy obie postaci? Otóż, w obu przypadkach widzimy jak wiele może zależeć od jednego człowieka. Józef Egipski, sprzedany przez braci i zamkniętych więzieniu okazał się mężem opatrznościowym nie tylko dla Egiptu, ale także i dla narodu wybranego. Bóg pobłogosławił całemu domowi Potifara, a później całemu potężnemu Egiptowi „ze względu na Józefa”. To nieprawdopodobna obietnica: Bóg może błogosławić całemu miastu, ba całemu krajowi, ze względu na każdego z nas, jak tu siedzimy, ze względu na naszą modlitwę.

Z kolei opowieść o Józefie – mężu Maryi – również nas utwierdza w tym, jak wiele zależy od decyzji jednego człowieka. Pomyślmy tylko, jakby się potoczyła historia zbawienia, gdyby młodziutka Maryja nie spotkała na swojej drodze imiennika potężnego zarządcy Egiptu?

Jak bardzo celnie zauważa Papież Franciszek w swoim liście apostolskim Patris corde, ogłaszajacym Rok św. Józefa, wszyscy mogą się odnaleźć w św. Józefie, mężu, który przechodzi niezauważony, człowieku codziennej obecności, dyskretnej i ukrytej. Święty Józef przypomina nam, że ci wszyscy, którzy są pozornie ukryci lub na „drugiej linii”, mają wyjątkowy czynny udział w historii zbawienia.

Pokazała to doskonale trwająca pandemia, jak „nasze życia są tkane i wspierane przez zwykłe osoby – zazwyczaj zapominane – które nie występują” w czołowych tytułach, ani na wielkich scenach […] lekarze, pielęgniarki i pielęgniarze, pracownicy supermarketów, sprzątacze, opiekunowie i opiekunki, kierowcy samochodów dostawczych, siły porządkowe, wolontariusze” i nie bójmy się powiedzieć, że także zakonnice i kapłani. Wszyscyśmy mogli doświadczyć, że nikt nie ratuje się sam.

W każdej z tych osób, parafrazując tytuł książki Jan Dobraczyńskiego o św. Józefie Cień Ojca, dostrzec można „cień Józefa”, cień decyzji, dzięki którym i poprzez które Pan Bóg nam błogosławi i zbawia świat. Są to drobne rzeczy będące w zasięgu każdego z nas, w zasięgu naszych rodzin, wspólnot, a które Papież Franciszek tak nazywa po imieniu:

„Ileż osób codziennie praktykuje cierpliwość i napełnia innych nadzieją, starając się nie siać paniki, ale współodpowiedzialność. Iluż ojców, matek, dziadków i babć, nauczycieli pokazuje naszym dzieciom, poprzez małe, codzienne gesty, jak stawiać czoło kryzysowi i go pokonywać, dostosowując zwyczaje, podnosząc wzrok i zachęcając do modlitwy. Ileż osób modli się, ofiarowuje i wstawia w intencji dobra wszystkich”.

Drodzy Bracia i Siostry, drodzy Współbracia, którzy przybywacie kolejny już raz zawierzyć św. Józefowi siebie, swoje wspólnoty, dzieła, obie nasze Prowincje, ze wszystkim ich bolączkami, obawami, trudnymi sprawami, zawiedzionymi oczekiwaniami, być może też zwątpieniami w sens tego wszystkiego co się dzieje – często, zbyt często myślimy, że Bóg polega tylko na tym, co w nas dobre, zwycięskie, wielkie (na wielkiej liczbie członków prowincji, wielkiej liczbie powołań, wielkich spektakularnych dziełach, wielkiej liczbie kliknięć w internecie lub polubień na FB, czy wreszcie na nadzwyczaj cnotliwych przełożonych, podwładnych, czy współbraciach) podczas gdy w istocie większość Bożych planów jest realizowana poprzez nasze słabości i pomimo nich.

Utwierdza nas w tym i św. Józef i cała historia zbawienia, którą Franciszek w następujący sposób przekłada na nasze historie zbawienia:

„Wiele razy zachodzą w naszym życiu wydarzenia, których znaczenia nie rozumiemy. Naszą pierwszą reakcją jest często rozczarowanie i bunt. Józef odkłada na bok swoje rozumowanie, aby uczynić miejsce dla tego, co się dzieje, choć może mu się to zdawać tajemnicze, akceptuje, bierze za to odpowiedzialność i godzi się ze swoją historią. Jeśli nie pogodzimy się z naszą historią, nie będziemy w stanie uczynić żadnego następnego kroku, ponieważ zawsze pozostaniemy zakładnikami naszych oczekiwań i wynikających z nich rozczarowań”.

Drodzy Współbracia, nasze zawierzenie oznacza, że taką drogą chcemy kroczyć, że na takiej też drodze chcemy podjąć odnowę do której wzywa nas przeżywany obecnie nie tylko Rok św. Józefa, ale i Rok Ignacjański.

Tym, co nam może pomóc wcielić, ukonkretnić to zawierzenie, to ignacjański Egzamin, a więc ćwiczenie duchowe, podczas którego zróbmy sobie listę tych naszych oczekiwań i wynikających z nich rozczarowań, ponazywajmy je (wobec wspólnoty, Prowincji, Kościoła, świata) i widząc to jak z tego powodu bolejemy, lękamy się, zacznijmy dopuszczać do siebie możliwość, że nie tędy droga, przynajmniej nie tędy Boża droga; że podobnie jak do św. Józefa, także i do nas mówi Pan Bóg przez swego Anioła: „nie lękaj się”.

Nie lękaj się, ale odłóż na bok swoje obawy i rozczarowanie, i uczyń miejsce – nie w duch rezygnacji, ale odważnej nadziei – na to, czego nie wybrałeś, a jednak istnieje. Pamiętając, że życie duchowe, ukazywane nam przez św. Józefa, nie jest drogą, która wyjaśnia, ale drogą, która akceptuje i na której z wiarą przyjmujemy, że Bóg zawsze potrafi ocalić to, co się dlań liczy, pod warunkiem, że użyjemy tej samej twórczej odwagi, co Cieśla z Nazaretu, który potrafił przekształcić trudność w szansę, pokładając zawsze ufność w Opatrzności. Amen.

Po słowach zawierzenia, jakie wypowiedzieli prowincjałowie po odprawionej Eucharystii, i po odśpiewaniu zakonnej pieśni „Matko ma, zakonie mój”, o. Jarosław Paszyński SJ, Przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, podziękował gospodarzom, głównemu celebransowi, kaznodziei oraz wszystkim współbraciom i zgromadzonym wiernym. Przypomniał, że od św. Józefa uczymy się stawiania Jezusa w centrum naszego życia.

Główny celebrans, ks. Prałat Adam Modliński, podziękował jezuitom w imieniu ks. Biskupa Damiana Bryla za ich obecność w kaliskim sanktuarium i życzył, aby z tego miejsca wyjechali umocnieni.