Zacheusz był przełożonym celników, a więc człowiekiem możnym, dobrze sytuowanym, żyjącym w pewnym poczuciu komfortu i bezpieczeństwa (Łk 19, 1-10). Posiadał władzę i pieniądze. Z tego powodu w pewnych kręgach był szanowany i poważany. Z drugiej strony jako celnik bywał izolowany, odrzucany. Celnicy kolaborowali z Rzymem, znienawidzonym przez Żydów okupantem, wspomagali ich w gospodarczym wykorzystywaniu kraju. Uważano ich za zdrajców i utożsamiano z grzesznikami. Zacheusz zapewne z tego powodu cierpiał, być może dręczyły go wątpliwości i wyrzuty sumienia i towarzyszyła mu chęć zerwania ze skorumpowanym środowiskiem.
Zacheusz był niskiego wzrostu. Według ówczesnych standardów liczył poniżej półtora metra. Łukaszowi, który opisuje to wydarzenie nie chodzi jedynie o wzrost fizyczny. Niski wzrost symbolizuje niskie poczucie własnej wartości. Zacheusz pragnie je zrekompensować, gromadząc nie zawsze w uczciwy sposób zdobyte pieniądze. Niski wzrost to również symbol „małego ducha”. Zacheusz posiada pieniądze i władzę, a jednak odczuwa duchową pustkę, niepokój, niespełnienie. Niemiecki jezuita Stefan Kiechle w taki sposób próbuje wczuć się w jego położenie: „Cierpi z powodu swojego fizycznego defektu i czuje, jak ludzie spoglądają na niego z góry; po drugie, ponieważ jest izolowany i upokarzany. Ma niskie poczucie własnej wartości, które czasami oscyluje w kierunku wielkości. Czasami czuje się jak wielki, znaczący, bohaterski, a potem nagle popada w depresję: jestem taki mały, nic nie mogę, jestem nic nie wart. Zacheusz jest jak chłopiec, który marzy o wielkich bohaterskich czynach, a jednocześnie ogromnie się boi. […] Odgrywa wielkiego, aby ukryć swoją małość”.
Mimo swych ograniczeń Zacheusz pielęgnował w sobie jedno wielkie pragnienie: Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest (Łk 19, 3). Wiele słyszał o Rabbim z Nazaretu i Jego cudownej działalności. Miał zapewne przeczucie, że spotkanie z Nim odmieni jego bezbarwne i moralnie dwuznaczne życie
Zacheusz jest człowiekiem humoru i fantazji. Pokonuje piętrzące się przeszkody (mały wzrost i tłum ludzi otaczający przysłaniający Jezusa i). Wspina się, jak małe dziecko, na drzewo sykomory i niecierpliwie wypatruje Nauczyciela. Sykomora, będąc symbolem żywotności, uważana była przez Egipcjan za drzewo święte, natomiast w niektórych kręgach żydowskich uchodziła za drzewo bez wartości. Kontakt z nią uważano za czyn niehonorowy. Zacheusz nie dba o to. Nie dba również o reakcje i opinie innych. Wspinanie się na drzewo nie przystoi poważnemu obywatelowi, kłóci się z godnością człowieka, który sądzi, że osiągnął niemal wszystko; może wywoływać uśmiech i drwiny. Okazuje się, że głębokie pragnienie jest silniejsze niż codzienna rutyna, ukształtowany latami tryb życia, konwenanse. Są w życiu chwile, kiedy trzeba przekraczać wiele krępujących konwenansów, a przede wszystkim fałszywy obraz siebie, by nie zmarnować łaski, daru spotkania z Jezusem.
Wejście na drzewo ma również znaczenie symboliczne. Zacheusz wznosi się ze swojej małości, wychodzi ze swego ciasnego kręgu, może miernoty, wspina się ponad banalność, którą było dotychczas wypełnione jego życie. Dzięki temu wyjściu ponad codzienność, która zasłania szeroki horyzont, widzi Jezusa.
Ważniejsze jest jednak, że Jezus widzi jego. Doceniając pragnienia i wielkie serce celnika, Jezus pragnie poznać go bliżej, w jego domu: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu (Łk 19, 5). Rabbi z Nazaretu wzywa celnika, by opuścił swoją sykomorę. Zapewniała mu ona ochronę i dystans. Dawała poczucie kontroli nad wszystkim. Ponadto była miejscem, które celnik sam wybrał, sądząc, że stanowi optymalne miejsce do realizacji pragnień, planów.
Jezus żąda, by Zacheusz opuścił sykomorę, by zmienił miejsce, chce by wyszedł z ukrycia; co więcej, pragnie z nim biesiadować. Pobożni Żydzi nigdy nie wstąpiliby do domu celników, uważanych za nieczystych. Jezus przekracza kolejne konwenanse. Dla Niego zawsze ważniejszy jest człowiek niż normy prawne.
Celnik opuścił pospiesznie sykomorę i rozradowany przyjął Jezusa w swoim domu. Wejście do domu, wspólne biesiadowanie jest znakiem bliskiej wspólnoty, bezwarunkowej akceptacji i przyjęcia. Jezus nie zamierza nawracać Zacheusza, nie czyni mu wyrzutów. On chce go spotkać, chce być jego gościem. Przyjmuje go takim, jaki jest i wierzy w niego.
Otwartość, wolność, życzliwość i miłość Jezusa do celnika zmienia i uzdrawia jego życie, ale również wnosi radość i zbawienie dla jego domu. Dalsze losy Zacheusza po nawróceniu nie są pewne. Według Pseudo-Klemensa towarzyszył świętemu Piotrowi, który mianował go pierwszym biskupem Cezarei Nadmorskiej. Dionizy Bar Salibi i Księga Pszczół Salomona z Bosry podają, że poniósł śmierć w Hauran (Syria). Z kolei lokalna tradycja w Bagat-en-Quercy mówi, że po rozesłaniu apostołów Zacheusz udał się do Galii i tam pod imieniem Amator (Amadour) głosił ewangelię w miejscowości Rocamadour (Francja), którą nazwano od jego imienia. W każdym razie spełnił swe pragnienie. Odnalazł Boga i siebie.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czy czuję się bezpiecznie i komfortowo?
- Czy gromadzenie „licznych dóbr” ubogaca moje człowieczeństwo? Czy wypełnia cel życia?
- Czy bywam izolowany, upokarzany, odrzucany? Z jakiego powodu? Czy sam nie postępuję podobnie wobec bliźnich?
- Czy nie cechuje mnie niskie poczucie wartości?
- O jakich bohaterskich czynach marzę?
- Czego się boję?
- Dlaczego chcę zobaczyć, spotkać Jezusa?
- Czy jestem człowiekiem fantazji i humoru? Czy raczej formalistą, który kieruje się konwenansami, lękiem przed oceną innych i utratą poważania, obawą przed byciem innym i odejściem od zastanych norm i zasad, które rządzą środowiskiem?
- Co stanowi „moją sykomorę”, którą powinienem dziś opuścić, by żyć bardziej świadomie i głęboko?
- Kto jest tym „małym celnikiem”, do którego powinienem się dziś zbliżyć i „spojrzeć na niego przyjaźnie”? Może ja sam?