W podejściu do ascezy istnieje pewien paradoks . Z jednej strony uważa się ją za przestarzałą, niepotrzebną i niepasującą do współczesnego świata. I nic dziwnego, gdyż stanowi wyrzut sumienia dla współczesnego hedonistycznego stylu życia oraz zagrożenie dla wszechobecnej konsumpcji. Z drugiej strony asceza staje się istotnym środkiem w celu osiągnięcia ideałów lansowanych przez współczesną kulturę, np. zdrowy styl życia i dieta albo smukła i wysportowana sylwetka. Ideały te nie są możliwe do osiągnięcia bez pracy nad sobą, dyscypliny, wyrzeczenia, mozolnych i cierpliwych ćwiczeń, a więc ascezy. Warto przy okazji zauważyć, że asceza początkowo (w świecie hellenistycznym) była terminem „świeckim” i odnosiła się do ćwiczeń atletycznych bądź przygotowań do wojny. Dopiero później interpretowano ją w sensie moralnym, jako wysiłek ducha, intelektu i woli w celu nabycia mądrości i cnoty; i duchowym, jako ćwiczenie w pobożności, zmierzające do oczyszczenia wewnętrznego i zjednoczenia z bóstwem.

W tradycyjnym chrześcijańskim znaczeniu asceza polega na ćwiczeniu, dyscyplinie i rezygnacji z szukania zmysłowych bodźców, aby dzięki temu osiągnąć wyższe, duchowe cele. Dzieli się na trzy rodzaje: asceza etyczna (ćwiczenie w samokontroli i cnocie), kultyczna (służy wewnętrznemu oczyszczeniu i przygotowaniu do sprawowania kultu) i mistyczna (prowadzi do bliskości z Bogiem). Asceza mistyczna jest pojęciem kontrowersyjnym, gdyż według niektórych autorów kłóci się ze świadectwem mistyków, którzy doświadczenie mistyczne odbierają jako dar niezasłużony, nie zaś jako uwieńczenie ascetycznego wysiłku (J. Gogola). Patrząc z innej strony, asceza nie „wypracowuje” doświadczenia mistycznego, ale przygotowuje na nie. Przykładem mogą być Ćwiczenia duchowne św. Ignacego z Loyoli, który z jednej strony porównuje je do ćwiczeń cielesnych, ale z drugiej zakłada cele etyczne i mistyczne: uporządkowanie wewnętrzne, które ma służyć umiejętności odnajdywania Boga we wszystkich rzeczach, a więc doświadczeniom mistycznym.

Asceza bywa niekiedy utożsamiana z pogardą wobec własnego ciała, a nawet masochizmem, a więc perwersją szukania spełnienia w cierpieniu i bólu. W imię ascezy dąży się do ciągłej walki z pokusami i popędami ciała. Podkreśla się wówczas wymiar negatywny cierpienia i walki. Być może jest on bliższy kulturze zmaskulizowanej, ale na pewno nie kobiecej. W duchu nieustannej walki życie wewnętrzne jest odbierane w kategoriach cierpienia, smutku, wyrzeczeń, rezygnacji. Brakuje natomiast radości życia i przyjemności w doświadczeniu przyjaźni z Jezusem i bliskości z Bogiem.

Zdrowy dojrzały asceta nie tłumi własnych popędów i potrzeb fizjologicznych, ale je przepracowuje i właściwie ustawia, by służyły innym. Gdy byłem w nowicjacie jezuitów, Magister nowicjatu mówił o „sublimacji potrzeb cielesnych”. Dla wielu z nas było to pojęcie abstrakcyjne, dla innych śmieszne bądź nierealne. Co jednak jest niezrozumiałe w wieku młodzieńczym, staje się oczywiste w wieku dojrzałym. Dzisiaj sam doświadczam, że energie ludzkie nie tłumione, ale właściwie motywowane stają się potężnym bodźcem w miłości i służbie. Dla mnie niedoścignionym wzorem jest św. Paweł. Przed swoim nawróceniem był człowiekiem ogromnych pasji, ambicji, energii, które wykorzystywał również w walce z chrześcijanami. Po doświadczeniu przemiany i spotkania z Chrystusem pozostał sobą. Były w nim te same pasje i namiętności. Ale odtąd właściwie ukierunkowane. Paweł zangażował je totalnie w służbę Chrystusowi, Ewangelii i zakładanym przez siebie młodym Kościołom.

Innym stereotypem jest twierdzenie, że asceza jest dla mnichów i zakonników; w „realnym świecie”, w życiu rodzinnym i zawodowym jest niemożliwa. Niewątpliwie, w życiu zakonnym powinna być praktykowana niejako zawodowo”. Jej wyrazem są śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Poprzez nie osoba, która oddaje siebie Bogu, rezygnuje w sposób świadomy i wolny z niektórych „światowych przyjemności”. Ślub czystości wiąże się z rezygnacją z życia małżeńskiego i wyborem samotności; w ten sposób zbliża do miłości bezinteresownej oraz lepiej pomaga zrozumieć osoby samotne, cierpiące, zagubione w życiu. Ślub ubóstwa jest rezygnacją z nadmiernej konsumpcji i posiadania; pozwala prowadzić prosty, ewangeliczny styl życia, solidaryzować się i pomagać ludziom prawdziwie ubogim i kontestować daleki od miłosierdzia i sprawiedliwości współczesny świat. Ślub posłuszeństwa dotyczy rezygnacji z pełnej wolności. Dzięki niemu osoba zakonna jest bardziej otwarta, mobilna, dyspozycyjna; zamiast siebie szuka w pierwszym rzędzie woli Bożej, którą odczytuje w decyzjach przełożonych.

Rady ewangeliczne można praktykować również w życiu świeckim, oczywiście na miarę możliwości i uwarunkowań. Mój znajomy, chociaż jest mężczyzną żonatym, zwykł żartować, że żyje jak zakonnik. Jego żona pracuje za granicą, więc żyje w czystości, prowadzi prosty styl życia, wstaje wcześnie rano, by się modlić, szuka w codzienności woli Bożej. Taki „wybór” podyktowany był wprawdzie koniecznością, ale stopniowo zyskał akceptację. Istnieją jednak setki, a może tysiące osób, które żyjąc „w świecie”, wybierają świadomie prosty ascetyczny sposób na życie. John Rodden, profesor retoryki, pisarz i publicysta w swoim „świadectwie” pisze: Osobiste próby regularnego poszczenia, dobrowolnego ubóstwa i złożony (przed moim kierownikiem duchowym) ślub celibatu pogłębiły moje życie duchowe. Te wyrzeczenia nakładają określone i sensowne granice na „krążenie” tylko wokół siebie i swoich spraw, chronią przed niedbalstwem i kierują moją energię ku wyższym aspiracjom i ku Bogu. Nie są więc celem samym w sobie, ale pozwalają mi zachować więcej czasu i energii na kontemplację i służbę innym. Moje życie wewnętrzne staje się przez to intensywniejsze, a moja postawa moralna czystsza. Celibat i inne próby o ascetycznym charakterze nie są dla mnie żadnymi średniowiecznymi „uśmiercającymi” praktykami, ale przynoszą wyższy wymiar radości. Dobrowolny celibat pozwala mi postrzegać kobiety jako ludzi i siostry, nie patrzeć na nie w pierwszym rzędzie w aspekcie seksualnym albo przez pryzmat różnic płciowych. Ich kobiecość odbieram jako dar, ale akcent położony zostaje na naszym człowieczeństwie, a nie na napięciach seksualnych. To jest tylko jeden z przykładów przemiany, jaka nastąpiła w sposobie mojego odczuwania. Nie chodzi tutaj o uśmiercenie ciała, ale o poskromienie „ego”. […] Asceza oznacza dla mnie rodzaj treningu woli, którego celem jest pełna radość i mądrość.

Asceza jest rodzajem ćwiczeń; wymaga więc trudu i zaangażowania, a przede wszystkim cierpliwości. Wymaga określenia granic i wierności w ich przestrzeganiu. Wiąże się z rezygnacją i wyrzeczeniem w imię wyższego dobra. Jednak rezygnacja nic nie odbiera. Rezygnacja daje. Daje niewyczerpaną siłę prostoty (M. Heidegger). Asceza wymaga umiejętności „przekraczania asertywności” i działania „agere contra”, np. przyjęcia rzeczy trudnych i powiedzenia im „tak”, a rezygnacji z przyjemnych, łatwych, którym należy powiedzieć „nie”. Asceza kosztuje i ma dla każdego indywidualny wymiar. Dla mnie np. trudem i formą ascezy jest wczesne wstawanie. Zwłaszcza, że nie należę do typu „skowronka”. Dla innych nie jest to problem. Mogą codziennie wstawać nawet o czwartej rano. Ranne wstawanie nie jest dla nich ascezą, ale przyjemnością.

Asceza nie jest celem samym w sobie. Przeciwnie, jest środkiem do miłości; siebie, bliźnich i Boga. Asceza pozwala zrozumieć siebie: kim naprawdę jestem? Jaki jestem? Jakie są moje mocne i słabe strony? Na jakie zagrożenia jestem wystawiony? Nad czym powinienem szczególnie pracować? Dzięki takiemu samopoznaniu wyzwala. Pozwala uwalniać się od wielu przywiązań i nałogów, prowadzi do przejrzystości i życia w prawdzie. Asceza uwalnia od egocentryzmu, egoizmu, czy pychy, prowadzi do pokory, a w dalszej konsekwencji do życia w większej prostocie, łatwości dzielenia i otwartości na innych. Zdrowa asceza zmienia, oczyszcza atmosferę; nie stanowi oskarżenia dla innych, ale przeciwnie, motywuje ich do większej miłości. Dzięki niej życie staje się spokojniejsze, bardziej uporządkowane, harmonijne. Zyskują na jakości relacje międzyludzkie. Jest w nich więcej spokoju, akceptacji, wyrozumiałości, cierpliwości i miłości. Jest również więcej czasu na modlitwę, refleksję, medytację, wyciszenie, a więc miejsca dla Boga. Życie wewnętrzne duchowe wymaga oczyszczenia, panowania nad namiętnościami, które nieustannie zajmują umysł i serce; nie jest więc możliwe bez ascezy.

Spośród różnorodnych form ascezy szczególne miejsce zajmuje post. Tradycja chrześcijańska bazuje na praktykach żydowskich oraz grecko- rzymskich. Liturgia żydowska celebrowała jeden dzień postu, Dzień Ekspiacji, przebłagania za grzechy (Kpł 16, 29-34). Izraelici pościli jednak dwa razy w tygodniu: w poniedziałki i czwartki. W sytuacjach wyjątkowych, w czasach klęsk, by uprosić u Boga pomoc, ogłaszano oficjalne dni postne (np. Jdt 9, 1nn; Est 4, 15, Jl 2, 12nn; Jon 3, 1nn). Żydzi traktowali post zasadniczo jako modlitwę błagalną do Boga i jako zadośćuczynienie i pokutę. Przez post chcieli uzewnętrznić wolę powrotu do Boga.

Jezus kontynuuje starożytną praktykę modlitwy, postu i jałmużny. Przed rozpoczęciem działalności publicznej pościł na pustyni przez czterdzieści dni i nocy, nic nie jedząc (por. Łk 4, 2). Nie absolutyzował jednak postu, ale podchodził do niego z dystansem, z wolnością; zachęcał, by pościć z radosnym obliczem (Mt 6, 16-18).

Kościół pierwotny przyjął praktykę postu dwa razy w tygodniu. Świadomie jednak odszedł od judaizmu i wyznaczył jako dni postne środę i piątek. Poszczono również w poniedziałki (Wschód, Hiszpania) i soboty (Zachód). Od IV wieku rozszerzono praktykę postną na dni przygotowania do Wielkanocy, a od VII wieku utrwalił się na stałe post czterdziestodniowy. Ponadto poszczono w wigilie, dni poprzedzające wielkie święta kościelne. Praktykę postną zaostrzyli mnisi, którzy posilali się co drugi dzień, a niektórzy jedynie w sobotę i niedzielę. Mnisi ograniczali też wybór pokarmów. Rezygnowali z mięsa, nabiału, nie pili wina. Ich zwyczajnym pokarmem był chleb, sól, woda, zioła, jarzyny i owoce. Zasadniczo w pierwotnym Kościele rezygnowano z mięsa i wina. Kościół jednak sprzeciwiał się ideologizacji postu i ograniczeniom w spożywanych pokarmach.

Współczesna praktyka postna Kościoła zasadniczo pokrywa się ze starożytną. Rozróżnia się post jakościowy i ilościowy. Jakościowy dotyczy powstrzymania się od pokarmów mięsnych. W Polsce są to wszystkie piątki w ciągu roku i Środa Popielcowa. Nawiązując do starożytnej tradycji Kościół zachęca również do postu w dni wigilijne Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Natomiast post ilościowy polega na ograniczeniu pokarmu (jeden posiłek do syta, pozostałe lekkie) i nakazany jest w Środę Popielcową i Wielki Piątek. Ponadto Kościół wzywa do szczególnego przeżycia dni związanych ze śmiercią Jezusa, czyli piątków i Wielkiego Postu. W te dni wymagany jest również post od zabaw. Kościół w Polsce podtrzymał jeszcze jeden uświęcony tradycją rodzaj postu, mianowicie godzinnego wstrzymania się od pokarmów przed przyjęciem Komunii świętej (tzw. post eucharystyczny).

Post bywa dzisiaj (z różnych racji) coraz rzadziej praktykowany. Jednym z częstszych grzechów powtarzanych w czasie sakramentu pojednania jest niezachowanie piątkowego postu. Z drugiej strony można mówić o pewnym ożywieniu praktyki postnej. Przyczyniły się do tego (niezaaprobowane jeszcze przez Kościół) przesłania Maryjne z Medjugorje. Niemal w każdym orędziu Maryja wzywa świat do modlitwy, postu i pokuty. Oto kilka przykładów: Pragnę wam powiedzieć, drogie dzieci, byście odnowili polecenia, które wam daję. Szczególnie zachowajcie post, gdyż poprzez post najwięcej osiągniecie i sprawicie mi radość, bowiem wówczas spełni się cały plan, który Bóg postanowił zrealizować tu w Medjugorju (26 IX 1985). I dzisiaj wzywam was do modlitwy i postu. Wiecie, drogie dzieci, że z waszą pomocą mogę uczynić wszystko i zmusić szatana, by nie kusił do zła i by oddalił się od tego miejsca. Szatan czyha, drogie dzieci, na każdego człowieka. Szczególnie pragnie w każdą codzienną sprawę wnieść niepokój u każdego z was. Dlatego też, drogie dzieci, wzywam was, by wasz dzień był jedynie modlitwą i oddaniem się całkowitym Bogu (4 IX 1986). Dzisiaj wzywam was, abyście modlili się o pokój. W tym czasie pokój jest w szczególny sposób zagrożony i ja żądam od was, abyście odnowili post i modlitwę w waszych rodzinach (25 VII 1991). Dzisiaj znów wzywam was do modlitwy. Tylko modlitwą i postem można wstrzymać wojnę (25 kwietnia 1992).

Post przynosi dobroczynne skutki z wielu racji. Pozwala świadomie i głęboko żyć. W codziennym zabieganiu, troskach i pracy, konsumpcji i przesytu żyjemy często nieświadomie, w duchowym letargu. Musimy żyć, jeść, spać, pracować… Wszystko czynimy mechanicznie. Brakuje refleksji, zatrzymania się i świadomego przeżywania. Okres postu pozwala na nowo cieszyć się tym, co najprostsze. Nic tak nie smakuje jak zwykła kromka chleba z masłem po dłuższym wstrzymaniu się od jedzenia. W czasie rekolekcji ignacjańskich proponowane są pewne elementy ascezy i postu. Post bywa zalecany w czasie rozważań o grzechu i męce Jezusa. Dzięki niemu uczestnicy rekolekcji przeżywają bolesne tajemnice głębiej i bardziej świadomie. W czasie rekolekcji praktykowany jest również post dla ust, czyli całkowite milczenie. Gdy codziennie rozmawiam z rekolektantami, podkreślają wagę wspólnoty milczenia. Czują jedność, bliskość Boga i innych, wzajemną modlitwę za siebie, cieszą się drobnymi gestami miłości, jak np. uśmiech, albo posługa przy stole, jest im dobrze razem w milczeniu. Ponadto odkrywają wiele nowych zachowań i gestów u siebie, których nie zauważają w codzienności. Przy stole delektują się pokarmami i odkrywają na nowo ich smak. Oczywiście, przeżywają również trudności, ale to jest inny temat.

Post pozwala rozwijać wiele cnót. Najpierw cnotę umiaru. Wskazywał na nią już Arystoteles w swojej Etyce nikomachejskiej: Jadło i napój, jeśli są zbyt obfite lub niewystarczające, niszczą zdrowie, w miarę natomiast używane, stają się źródłem zdrowia, wzmacniają je i utrzymują. […] Od niedostatku i nadmiaru zanika umiarkowanie i męstwo, utrzymują się natomiast dzięki umiarowi. Jezus w Kazaniu na górze przestrzegał przed zbędnymi troskami i nadmiernym przywiązaniem do konsumpcji: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (Mt 6, 25). W słowach Jezusa nie chodzi zapewne o absolutną bierność, brak działania czy troski. Jedzenie i ubranie są synonimem fundamentalnych potrzeb. Nie należy ich traktować jako nieważnych. Z drugiej jednak strony nie można ich przeceniać, jakby stanowiły cały sens i szczęście życia człowieka. Troska o potrzeby własne czy bliźnich jest wyrazem miłości. Jednak przesadna troska stoi w sprzeczności z wiarą. Umiar, do którego prowadzi post, jest złotym środkiem. Umiar w jedzeniu i piciu ma dla każdego inny wymiar. Warto jednak, by również on był przedmiotem refleksji i rachunku sumienia. W niektórych kręgach terapeutycznych pacjenci cierpiący na bulimię i anoreksję są proszeni, aby notować co i kiedy jedzą. Fakt opisywania swej relacji do pokarmu może też stać się bardziej ogólnym bodźcem do refleksji nad przeżywaniem dnia, nie tylko ze względu na pokarmy, ale także refleksji nad podjętymi inicjatywami, doświadczanymi uczuciami i ogólniejszym kształtem swego życia. Jest to zatem wezwanie do zstąpienia głębiej, gdzie toczy się prawdziwa walka z łakomstwem. Usystematyzowanie swojego dnia także pod względem odżywiania staje się w ten sposób skutecznym symbolem ćwiczenia swej wolności (G. Cucci).

Post rodzi wdzięczność. W codzienności zamazuje się optyka daru. Pojawia się postawa pretensjonalności i należności. Brakuje wdzięczności wobec bliźnich, ale również wobec dawcy wszelkiego dobra – Stwórcy. Doświadczenie rezygnacji, czy braków związanych z postem pozwala na nowo cieszyć się wszystkim, nawet drobiazgami, i dostrzegać w nich miłość dawcy, ostatecznie samego Boga. Żyć świadomie, oznacza uświadomić sobie swoją niewystarczalność; znaczy także zdumiewać się tym, że ciągle coś otrzymuję i nie uważać tego otrzymywania za coś oczywistego. Odczuwam wdzięczność za codzienny chleb, wodę, która jest eliksirem życia, za świeże powietrze – za wszystko, co mi umożliwia życie. Kiedy siadamy do stołu, jest on nakryty i zastawiony, może trzymamy filiżankę i ktoś ją napełnia. Świadome postrzeganie tego codziennego doświadczenia pozwala nam żyć głębiej i z wdzięcznością (B. Scherer).

Post pełni rolę wspólnototwórczą. W nie tak dawnych jeszcze czasach posiłek był ważnym środkiem jednoczącym rodzinę. Spożywano go w radości, atmosferze życzliwości, akceptacji, miłości bliskich. We współczesnej kulturze jest to zjawisko coraz rzadsze. Dom niejednokrotnie staje się hotelem, relacje w rodzinie stają się formalne, często wręcz utylitarne, wspólne posiłki zastępują „fast foody” spożywane przed telewizorem, albo komputerem. Gubi się estetyczna i duchowa „oprawa” posiłków. Post pozwala na nowo dostrzec wagę i piękno wspólnego posiłku.  Zewnętrzna harmonia, do której prowadzi, wpływa także na duszę. Posiłki nie są wówczas  szybkim zaliczeniem albo niezdrową konsumpcją, ale stają się miejscem komunikacji, wspólnoty. Martin Heidegger zauważył, że technika pokonała wszelkie odległości, ale nie wytworzyła żadnej bliskości. Paradoksalnie, taką bliskość może stworzyć to, co najprostsze: wspólny posiłek, wspólnota stołu (łac. „cum panis”).  Stół i pokarm mogą odgrywać funkcję komunikacyjną, sprzyjając relacjom z innymi i ze światem, co pozwala uniknąć zamykania się w sobie, powoduje wzrost otwarcia i gotowości do współuczestnictwa (G. Cucci). Wspólnototwórczą rolę postu warto wykorzystać w  sytuacji napięć, rozłamów, konfliktów. Poszcząca wspólnota (małżeńska, rodzinna, zakonna, przyjacielska) wyznaje wówczas własną niemoc i prosi Boga, by zechciał usunąć powstałe napięcia i podziały swoim Duchem miłości. Post praktykowany w takim duchu jednoczy i zbliża do Boga i siebie wzajemnie.

Post prowadzi do większej otwartości, dzielenia. Stare porzekadło głosi, że syty nie zrozumie głodnego. Podjęcie od czasu do czasu postu pozwala zrozumieć, czym jest głód i ubóstwo a czym przesyt. Stopniowa redukcja pozwala doświadczyć, czego tak naprawdę potrzebujemy, co jest dla nas dobre, jaka ilość wystarcza nam, żebyśmy byli syci i szczęśliwi (B. Scherer). Dzięki niej możemy prowadzić prosty, zdrowy tryb życia. Harmonia i pokój wewnętrzny sprawiają, że mamy więcej czasu, który możemy wykorzystać służąc innym. Zaoszczędzone pieniądze mogą okazać się wielkim wsparciem dla głodujących. W niektórych krajach afrykańskich dzienna dniówka nie przekracza jednego dolara, a całodzienne wyżywienie stanowi garść ryżu. Post rodzi poczucie solidarności z najuboższymi i potrzebę wspomagania.

Post zmienia wewnętrznie i uzdrawia duchowo. Prowadzi do harmonii i jedności z Bogiem, innymi ludźmi, samym sobą i naturą. Post wpisuje się w całościowy proces uzdrowienia i jedności ze wszystkim, co mnie otacza (B. Scherer).

Więcej w książce: „Równowaga duchowa. Jak odnaleźć wewnętrzny pokój”, WAM

Książkę z 30% rabatem (dostawa gratis) możesz kupić tutaj:

Równowaga duchowa | wydawnictwowam.pl

fot. Pixabay