Raczej nie ma wątpliwości, że trudno dziś wyobrazić sobie kogoś, kto pozostał by obojętny na to wszystko, co się dzieje na Ukrainie. I to niezależnie, po której stronie konfliktu staniemy. Ufam, że stoimy po właściwej, to znaczy jesteśmy z Ukrainą. W wielu sytuacjach ewidentnie górę biorą emocje. Nie ma w tym nic złego. Jesteśmy po prostu istotami ludzkimi. I właśnie dlatego nie zwalania nas to, aby przestać myśleć. Trzeba być uważnym i odpowiedzialnym, także za słowa, aby na wzrastającą spiralę przemocy i nienawiści, której jesteśmy świadkami, nie odpowiadać w podobny sposób, adekwatnie, zło za zło, przemoc przeciw przemocy.

Po wpisie Kanclerza Niemiec pana Olafa Scholza rozpętała się istna histeria. Kanclerz zaapelował, aby nie obrażać i fizycznie nie atakować pochodzących z Rosji ludzi, bo winny inwazji na Ukrainę jest tylko Władimir Putin. Powstało oburzenie i krytyka. Szef MSZ Ukrainy, Dmytro Kułeba napisał na Twitterze: „Przecież ktoś faktycznie zrzuca bomby na ukraińskie miasta, strzela do ewakuowanych, tworzy napisy „Z”, a w sondażach popiera Władimira Putina”.

Chociaż wpis rzeczywiście jest nieprecyzyjny, to nie ulega wątpliwości, że można go zrozumieć zupełnie inaczej. Odwrotnie do tego jak jest interpretowany i komentowany przez wielu polityków, publicystów i internautów. Nie wiem jaka była intencja Kanclerza Niemiec, ale warto zwrócić uwagę, aby być ostrożnym i nie stosować odpowiedzialności zbiorowej. W odniesieniu do tego, co robi Prezydent Putin i Armia Federacji Rosyjskiej na Ukrainie, często pada słowo „barbarzyństwo”. I wiele wskazuje na to, że tak rzeczywiście jest. Wszyscy mamy nadzieję, że zbrodnie wojenne zostaną udowodnione i osądzone. I odpowiedzą za to konkretne osoby.

Tymczasem stosowanie odpowiedzialności zbiorowej, a z tym właśnie zaczynamy mieć do czynienia, dokładnie wpisuje się w tę samą logikę – stajemy się barbarzyńcami. Rosja bowiem, to konkretni ludzie, osoby. Owszem, nawet jeśli w większości popierają pana Putina, to popierają Go konkretne osoby. Jeśli ktoś wydaje zbrodnicze rozkazy, to wydaje je rzeczywiście konkretny prezydent, generał czy dowódca. Jeśli ktoś faktycznie zrzuca bomby na miasta ukraińskie i zabija niewinnych ludzi, to robi to ten, konkretny pilot czy żołnierz. I co innego jest zabijać żołnierzy rosyjskich na polu bitwy i strącać ich samoloty, a co innego bić (a może zabijać?) człowieka na Nowym Świecie w Warszawie za to tylko, że jest Rosjaninem.

Czy o to nam chodzi? Przemoc rodzi przemoc, zło rodzi zło. Proszę o opamiętanie i refleksję, jeśli mamy mieć coś wspólnego z Ewangelią i chrześcijaństwem. Chyba, że w imię walki o wolność Ukrainy, wybieramy barbarzyństwo.

Zdjęcie autorstwa Matti z Pexels