W poniedziałek po pierwszej niedzieli Adwentu, we Mszy św. cały kościół modli się słowami Kolekty przepisanymi na ten dzień. Czytamy w niej: Panie, nasz Boże, pomóż nam gorliwie się przygotować na przyjście Chrystusa, Twojego Syna, aby gdy przyjdzie i zapuka do naszych drzwi, zastał nas czuwających na modlitwie i z radością głoszących Jego chwałę.
Słowa zapuka do naszych drzwi, przykuły od razu moją uwagę i przypomniały mi obraz Wiliama Holmana Hunta (1827 – 1910), przedstawiający Jezusa Chrystusa, jako „Światłość świata” (1854). Historia obrazu i jego kolejnych wersji zawsze mnie intrygowała, prowadziłem nawet wykłady na jego temat. Zdecydowałem się jednak przestawić w tym miejscu nie moje własne przemyślenia, ale tego, który obraz Hunta, nazywany czasem „ikoną” kościoła anglikańskiego, ocalił od popadnięcia w zapomnienie. Mam tu na myśli wybitnego pisarza, filozofa i krytyka sztuki Johna Ruskina (1819-1900) i jego list skierowany 4 maja 1854 roku do redaktora naczelnego brytyjskiego dziennika The Times.
Treść listu może posłużyć jako doskonały punkt wyjścia do osobistej interpretacji dzieła Hunta i do adwentowej medytacji o nawróceniu (conversion) i wyjściu z zamknięcia (confinement) do czego zaprasza obecny i przychodzący Jezus Chrystus.
Życzę owocnej lektury i owocnego adwentu zamieszczam moje własne tłumaczenie wspomnianego listu z języka angielskiego.
Szanowany Panie,
Ufam, znając pańską życzliwość i otwartość, że zechce Pan użyczyć miejsca kilku moim słowom odnoszącym się do najważniejszego obrazu Prerafaelitów na tegorocznej wystawie Royal Accademy. Jego malarz podróżuje po Ziemi Świętej, a więc nie może ani skorzystać z pochwał, ani ucierpieć z powodu krytyki. Zależy mi jednak na tym, aby oddać sprawiedliwość jego dziełu, nie ze względu na niego samego, ale ze względu na wszystkie te osoby, które w ciągu roku, będą miały okazję je oglądać, a na których może ono wywrzeć wrażenie, za które zawsze potem będą wdzięczni.
Mówię tu o obrazie pana Holmana Hunta zatytułowanym „The Light Of The World” (Światłość Świata). Stojąc przed nim wczoraj przez ponad godzinę, obserwowałem wrażenie, jakie wywierał on na widzach. Niewielu zatrzymywało się, aby popatrzeć na niego, a ci, którzy to czynili, niemal zawsze skupiali uwagę, na ich zdaniem absurdalnym pomyśle przedstawienia Zbawiciela z latarnią w ręku. Należy jednak przypomnieć, że jakiekolwiek byłby braki obrazów Prerafaelitów, to na pewno potrzeba wiele czasu, aby je namalować. Można więc zasadnie założyć, że koncepcja obrazu, z takim wysiłkiem wykonywanego, nie została przyjęta przez artystę bez głębszego zastanowienia. Każdy oglądający go niech więc zapyta siebie samego, czy zastrzeżenia powstałe w mgnieniu oka nie zostały zauważone także przez samego autora, czy to w czasie długiego projektowania obrazu, czy to w czasie miesięcy pracy nad jego wykonaniem, a więc, czy w związku z tym nie istnieją jakieś inne, nienarzucające się w pierwszej chwili racje jego trwania przy tej koncepcji.
Pan Hunt nigdy nie objaśniał mi swego obrazu. Dzielę się tu moją własną interpretacją.
Napis pod obrazem to piękny werset zaczerpnięty z Apokalipsy św. Jana: „Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy mi drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną” (Ap 3,20). Po lewej stronie obrazu widzimy drzwi ludzkiej duszy. Są dokładnie zamknięte, ich okucia i gwoździe są zardzewiałe, drzwi są obrośnięte przez wijące się gałązki bluszczu przylegające także do futryn, co wskazuje na to, że drzwi nigdy nie były otwierane. Nad drzwiami unosi się nietoperz, próg jest zarośnięty przez krzaki jeżyny, pokrzywy i beznasienne zboże — dziką trawę,”którą nie napełni garści kosiarz ani zanadrza tan kto zbiera”. Chrystus staje przed drzwiami nocą — Chrystus prorok, kapłan i król. Ma na sobie białą szatę z klamrą na piersi, oznaczające jego kapłańską godność; złote rogi korony są poprzetykane kolcami ciernia, ale nie martwego, lecz mającego miękkie listki, które służą uzdrowieniu narodów.
Gdy Chrystus wchodzi do ludzkiego serca, wnosi ze sobą dwojakiego rodzaju światło: najpierw światło sumienia, które ujawnia minione grzechy, a następnie światło pokoju, nadzieję zbawienia. Lampa, którą Chrystus niesie w swojej lewej ręce, jest lampą sumienia. Jej płomień jest czerwony i gorejący. Światło pada tylko na zamknięte drzwi, na chwasty, które je otaczają i na strącone z drzew ogrodu jabłka, wskazując, że przebudzenie sumienia nie odnosi się tylko do popełnionych win, ale także do win odziedziczonych. Światło jest zawieszone na łańcuchu, owiniętym wokoło ręki postaci, sugerując, że grzesznikowi wydaje się, iż światło ujawniając grzech, wydaje się krępować także rękę Chrystusowi.
Światło, które promieniuje z głowy postaci, przeciwnie jest światłem nadziei zbawienia; wypływa ono z korony cierniowej, i jakkolwiek samo w siebie jest smutne, przygaszone, i pełne miękkości jest jednocześnie potężne do tego stopnia, że pochłania swoim blaskiem kształty liści, które napotka na swej drodze, ukazując w ten sposób, że każdy ziemski twór pozostający w jego zasięgu zostaje nim okryty.
Sądzę, że na bardzo niewielu osobach tak zrozumiany obraz nie zrobi głębokiego wrażenia. Osobiście uważam go za jedno z najwznioślejszych dzieł sztuki sakralnej kiedykolwiek stworzonych nie tylko w tym, ale i w innych wiekach.
Może ktoś powiedzieć, że dzieło sztuki nie powinno wymagać interpretacji tego rodzaju. Jest oczywiście prawdą, że przez długi czas przyzwyczailiśmy się do oglądania obrazów namalowanych bez żadnego celu i jakiejkolwiek intencji, dlatego nieoczekiwanie istnienie jakiegokolwiek sensu w dziele sztuki może nam się wydać na początku niezbyt uprzejmym wymaganiem skierowanym pod adresem spostrzegawczości widza. Mam nadzieję, że w ciągu kilku lat, angielska publiczność da się przekonać do oczywistej prawdy, że żaden wielki fakt, ani wielki człowiek, ani wielki obraz, ani jakakolwiek wielka rzecz, nie jest możliwa do przeniknięcia dogłębnie w ciągu jednej chwili; a także że wielka radość w oglądaniu obrazów czy przy okazji innych zajęć nie współbrzmi z całkowitym letargiem władz poznawczych.
W odniesieniu do technicznej jakości dzieła pana Hunta, to chciałbym zwrócić uwagę szanownych widzów na różnicę, jaka istnieje pomiędzy prawdziwymi dziełami Prerafaelitów a ich imitacjami. Prawdziwe dzieło ukazuje przedmioty dokładnie, tak jak by wyglądały w naturze w miejscu i w perspektywie, w której przewiduje je kompozycja obrazu. Fałszywe dzieła ukazują je ze wszystkimi detalami tak, jak gdyby były widoczne pod mikroskopem. Proszę przyjrzeć się dokładnie bluszczowi na drzwiach na obrazie pana Hunta. Nie znajdziemy w nim ani odrobiny wyraźnego podkreślenia. Wszystko jest doskonałą tajemnicą koloru, stając się rzeczywistością z określonego dystansu. W taki sam sposób można się przyjrzeć małym kamieniom szlachetnym na szacie postaci. Żadna nie została ukazana za pomocą formy, a zarazem, żadna z nich nie jest tylko zwykłym kolorowym punkcikiem, lecz ma dwa lub trzy różniące się odcienie zieleni w sobie, nadające jej tajemniczą wartość i lśnienie….
Pozostaje z wyrazami szacunku.
Oddany sługa czcigodnego Pana
Autor „Modern painters”
Denmark Hill, 4 Maja
John Ruskin
o. Henryk Droździel SJ
Rzym, 2.12.2022