Trwamy w oktawie Bożego Narodzenia. Wciąż na nowo kontemplujemy szopkę – Maryję, Józefa, Dziecko i pasterzy. Uderza w tej scenie wielki kontrast między misterium, tajemnicą a zwyczajnością, pokorą i ubóstwem, w jakim Bóg przychodzi na świat.

Uderza też kontrast w sposobie adoracji Jezusa. Pasterze radują się, wielbią Boga, dzielą się z innymi radosną nowiną. Inaczej adoruje Maryja. W Maryi jest niezwykły spokój i cisza. Maryja w milczeniu rozważa wielkie dzieła Boże. Św. Łukasz pisze, że Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Maryja wrzucała wszystkie fakty, wydarzenia do swego serca, nosiła je, kołysała, kontemplowała.

Ostatni dzień Starego Roku skłania do przyjęcia tych dwu postaw. Postawy pasterzy – radości, wdzięczności i uwielbiania Boga za miniony rok, za dary, którymi nas na różny sposób obdarował. A także postawy Maryi – zajrzenia w głąb serca, zobaczenia, jakie fakty wydarzenia wrzuciliśmy do swego serca w minionym roku, i nosimy w sercu – rozważamy, żyjemy nimi.

W życiu wewnętrznym, duchowym rządzą inne prawa niż w życiu biologicznym. W życiu biologicznym z każdym rokiem starzejemy się. Z każdym rokiem zbliżamy się do kresu naszego życia. Nasz organizm wyniszcza się, obumiera i zmierza ku śmierci.

W życiu duchowym jest inaczej. W życiu wewnętrznym wraz z wiekiem młodniejemy, dojrzewamy do dziecięctwa Bożego, aż osiągniemy odblask piękna wiecznej Bożej młodości. Daniel Ange pisze: Niezależnie od tego, jaki osiągnąłeś wiek, twoje dzieciństwo, twój okres dojrzewania, twoja młodość nie pozostały „za tobą”, lecz wciąż jeszcze są „przed tobą”. Zmierzasz w kierunku swoich wiecznych 17-18 lat.

W życiu duchowy wraz z wiekiem stajemy się bardziej świadomi wielu spraw, wiele rzeczy lepiej rozumiemy, na wiele z nich inaczej patrzymy. Bardziej rozumiemy siebie i innych ludzi. Jest w nas więcej wolności, tolerancji wobec innych. Jesteśmy bliżej Boga. I może rację mają niektórzy mistrzowie duchowi, którzy mówią, że życie duchowe zaczyna się dopiero po pięćdziesiątce.

Jaki był miniony rok dla rozwoju naszego ducha? Niewątpliwie było wiele dobra i miłości, za którą dziękujemy Bogu. Ale czy staliśmy się dojrzalsi duchowo, bardziej święci?

Św. Augustyn napisał, że serce człowieka jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. Gdzie było, gdzie jest nasze serce? Czy spoczywa w Bogu? A może jest wewnętrznie rozszczepione, podzielone między Boga i inne wartości, rzeczy, bożki? Czy wykorzystaliśmy kolejną szansę i łaskę Boga – dar czasu?

Być może stwierdzimy uczciwie, że miniony rok nie był dla nas zbyt owocny. Może wydaje nam się, że zawiedliśmy Boga, siebie, bliskich. Straciliśmy kolejną szansę.

Jednak przed nami jest nowa nadzieja. Wprawdzie nie jesteśmy w stanie zapomnieć czy zagłuszyć cierpienia, pustki czy zła, które przeżyliśmy, ale możemy w tym odkryć sens i wartość. W życiu duchowym nie ma miejsca dla rezygnacji. Dla człowieka, który zmierza do Boga żaden czas nie jest stracony. Nawet czas, po ludzku patrząc, bezsensowny może być dojrzały i wartościowy, gdy prowadzi do głębokiej przemiany.

Kończąc rok, wielu z nas zadaje sobie pytanie: jaki będzie Nowy Rok? Co wydarzy się w naszym życiu, w świecie?

Na to pytanie trudno do końca odpowiedzieć. Będzie wiele wydarzeń, które nie zależą od nas, na które nie mamy wpływu, których nie możemy zaplanować. Ale będą też wydarzenia, które zależą od nas, od naszej uczciwości, szczerości, wierności czy ofiarności.

Nowy Rok może być wyblakłą kopią poprzedniego roku. Może jednak być rzeczywiście nowy. To znaczy wypełniony naszą odpowiedzialnością i czynną obecnością. Rok, który zostawi ślad – nasz ślad.

Na końcu Starego Roku składamy sobie życzenia szczęśliwego, czyli błogosławionego Nowego roku, czyli błogosławionego czasu. Ale nie tylko nowy czas, ale każdy dzień jest błogosławiony, czyli święty. W każdym dniu dokonuje się nasza historia zbawienia i każdy dzień przybliża nas do wieczności, do Boga.

Ten święty, błogosławiony czas jest darem, który nie należy tylko do nas.          Dlatego nie powinniśmy trwonić czasu ani wykorzystywać go na marne. Czas, podobnie jak chleb, musi być dzielony. Dzielony dla Boga, dla naszych bliźnich i dla własnego rozwoju. Musimy uczyć się czynić z czasu dar.

Tak jak Jezus. Dzielił czas dla ludzi, przyjaciół i Ojca. Czas dla innych to czas nauczania, uzdrawiania, służby. Czas dla przyjaciół to czas, który spędzał z apostołami i przyjaciółmi w Betanii. Zaś czas dla Boga to długie nocne godziny rozmowy z Ojcem.

Zauważmy, ile marnujemy w życiu, poświęcamy tylko na własne przyjemności albo rzeczy nieistotne. A wokół nas są ludzie, którzy nie czekają na rzeczy, pieniądze, tylko na odrobinę zainteresowania, uwagi, wysłuchania. Jeżeli jesteśmy zbyt zaspieszeni albo egoistyczni, to kradniemy czas, do którego bliźni też mają prawo.

W ostatnim dniu Starego Roku, uświadommy sobie, że z każdym dniem związane są różne nadzieje. Przede wszystkim nadzieje Boga. Każdy dzień jest Jego darem, ale jest także wyrazem nadziei, którą Pan Bóg pokłada w nas.

Nowy Rok jest także czasem oczekiwań i nadziei innych ludzi wobec nas. Żyjemy i zbawiamy się we wspólnocie. Nasze powołanie chrześcijańskie ma charakter wspólnotowy, społeczny. Nasi bliźni oczekują od nas dobra, otwartości, miłości.

I wreszcie nasze osobiste nadzieje. Każdy dzień jest nową szansą dla naszego rozwoju i wzrostu. Każdy dzień niesie nową łaskę Boga. Tylko czy ją właściwie odczytamy i odpowiemy na nią?