Trzynastowieczny Zamek Orawski należy do jednych z najpiękniejszych w Słowacji. Jednak w swojej historii posiadał wielu właścicieli, którzy mogliby służyć jako „wzór chciwości”. Jeden z nich został uwieczniony na portrecie w specyficzny sposób. Artysta sądził (słusznie), że chciwy właściciel nie wypłaci mu honorarium. Z zemsty przedstawił go w sposób karykaturalny. U lewej ręki (dającej) namalował cztery palce, natomiast u prawej (biorącej) – sześć. Gdy zwiedzałem zamek z moimi współbraćmi zakonnymi i przewodnik opowiedział tę historię, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i automatycznie wskazaliśmy na jednego z obecnych współbraci.
Chciwość (łac. „avaritia”) jest negatywnym przejawem zmysłowości. Św. Paweł uważa, że jest ona korzeniem wszelkiego zła (1 Tym 6, 10). Tomasz z Akwinu porównuje ją do korzenia, które dostarcza sił witalnych drzewu. Podobnie jak korzenie zapewniają pokarm drzewu, tak bogactwo umożliwia zaspokojenie wszelkich grzesznych pragnień. Człowiek, który posiada wiele, czuje się panem sytuacji, uważa, że do niego należy cały świat. Mówi się potocznie, że pieniądz rządzi światem, a kto ma pieniądze, ma władzę. Stwierdzenie to jest w pewnym sensie prawdziwe. Obserwując współczesne rynki, giełdy, biura maklerskie, słuchając polityków i dziennikarzy, można odnieść wrażenie, że świat jest współczesną świątynią, w której sprawuje się kult pieniądza. Już Oscar Wilde twierdził: Dziś młodzi wierzą, że pieniądz to wszystko. Dopiero gdy są starsi, są już tego pewni.
Chciwość jest brakiem wewnętrznej równowagi. Jest szukaniem stabilności w oparciu o dobra ziemskie, jest umiłowaniem wszystkich rzeczy, jakie są pożądane bez umiaru (Tomasz z Akwinu). Istota chciwości nie leży więc w samym posiadaniu, ale w stosunku do niego. Wszelkie dobra materialne są dobre lub moralnie obojętne. Stają się powodem grzechu, gdy są nadmiernie pożądane. Człowiek, który gromadzi coraz więcej myli środki z celem. To dobra ziemskie mają służyć człowiekowi, a nie odwrotnie. Pieniądze mają służyć osiągnięciu życiowego celu i powołania; nie stanowią natomiast celu życia, nie są najważniejsze. Posiadają wymiar służebny, mają prowadzić do miłości, dzielenia, a nie egoizmu, który jest bliskim krewnym chciwości. Trafnie ilustruje to dialog młodego małżeństwa. Mąż mówi do żony: Wiesz co, kochanie? Będę ciężko pracował, i któregoś dnia będziemy bogaci. Żona okazała się roztropniejsza: Już jesteśmy bogaci, najdroższy. Mamy siebie nawzajem. Być może, kiedyś będziemy mieć również pieniądze (A. de Mello).
Giovanni Cucci pisząc o fenomenologii chciwości porównuje zachowanie amatora wina i chciwca. Smakosz z namaszczeniem wlewa wino do kieliszka, przygląda się jego barwie, delektuje bukietem w końcu smakuje i wypija. Człowiek chciwy kontempluje butelkę i etykietkę i z tego czerpie przyjemność. Z chciwości nie poznaje smaku ani zapachu samego wina. Wystarcza mu, że ma butelkę.
Podobną wymowę zawiera przypowieść Jezusa o chciwcu, który osiągnął niewyobrażalne plony. Nie mogąc ich pomieścić zbudował nowe spichlerze i zgromadził w nich zebrane bogactwa. Sądził, że zapewnią mu dostatnie życie i spokojną starość. Odtąd jego dewizą stały się słowa: odpoczywaj, jedz, pij i używaj! (Łk 12, 19). Mimo całego sprytu, nie wkalkulował w swoją strategię odmienności Bożych dróg; co więcej, przestał się z Nim liczyć. Sądził, że dzięki pieniądzom nabędzie nowej tożsamości, wzmocni swoją pozycję w społeczeństwie, a tymczasem stracił imię i duszę. Jednej nocy utracił wszystko, co posiadał. Człowiek ten jest tragicznie samotny. Wydaje się, że nie ma żony, dzieci, przyjaciół. Jest związany wyłącznie ze swoimi dobrami materialnymi. Chciwość wystawiła mu tragiczny rachunek; ma wszystko i nic, wszystko dla ciała, nic dla ducha.
Ewangeliczny bogacz być może uniknąłby tragedii, gdyby żył słowami Pisma. Już Kohelet przestrzegał, że kto kocha się w pieniądzach, pieniądzem się nie nasyci; a kto się kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku (Koh 5, 9). Podobnie uczy Syracydes: Niejeden wzbogacił się mozołem i swoją chciwością, a oto udział jego w nagrodzie: gdy powie: Znalazłem odpoczynek i teraz mogę żyć z moich dostatków – nie wie, ile czasu minie, a zostawi je innym i umrze (Syr 11, 18 – 19). Również psalmista wskazuje na przemijalność wartości gromadzonych na ziemi. Nie ma powodu zazdrościć bogatym ani pragnąć ich pozycji. Życie na ziemi jest krótkie, sława szybko przemija, bogactwo wcześniej czy później przynosi nudę i poczucie bezsensu, a co zostaje? Psalmista ze współczuciem spogląda na los bogatego:
Nie obawiaj się, jeśli ktoś się wzbogaci,
Jeżeli wzrośnie zamożność jego domu:
Bo kiedy umrze, nic z sobą nie weźmie,
A jego zamożność nie pójdzie za nim.
I chociaż w życiu sobie pochlebia:
Będą cię sławić, że dobrześ się urządził,
Musi iść do pokolenia swoich przodków,
Do tych, co na wieki nie zobaczą światła.
Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia,
Przyrównany jest do bydląt, które giną (Ps 49, 17 – 21).
Chciwość angażuje człowieka w jednym kierunku – zdobywania. Już w starożytności grecki filozof Demokryt stwierdził: Chciwych ludzi można porównać do pszczół, bowiem tak pracują, jakby mieli żyć wiecznie. Człowiek chciwy pracuje nieustannie, zawzięcie, nie potrafi nigdy powiedzieć stop! Żyje w ciągłej obawie, że mu nie wystarczy. Konsekwencje bywają czasami tragiczne; jest znerwicowany, zestresowany, zagubiony, żyjący w nieustannych lękach. Jego życie składa się z nerwic, niezdolności oderwania się od pracy, niezdolności do odpoczynku, zaniku wszelkich zainteresowań niezwiązanych z „interesami”, zaburzeń snu, kryzysu więzi małżeńskich i rodzinnych w ogólności, utraty przyjaciół. Chciwiec, jak człowiek rozwiązły portretowany jako Don Juan, jest definitywnie sam, ponieważ nie jest zdolny do dzielenia się/współuczestniczenia. Obaj znają dwa rodzaje towarzystwa, oba sprowadzające się do przedmiotów, i stąd czerpią „usługi afektywne” (bezpieczeństwo i przyjemność) (G. Cucci). Tragiczne żniwo zbiera bogactwo zwłaszcza wśród ludzi młodych: seks, narkotyki, pustka wewnętrzna, samobójstwa.
Nieumiejętność oderwania się od rzeczy ziemskich rodzi smutek. Gdy bogaty młody człowiek pytał Jezusa o radę, jak żyć, by być szczęśliwym i zbawić się, usłyszał słowa: Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mk 10, 21). Słowa Jezusa były zaprzeczeniem kultury, w jakiej żył (która dominuje również we współczesnym świecie): Być szczęśliwym to znaczy posiadać. Dlatego nie podjął zaproszenia Jezusa, sądził, że ma zbyt wiele do stracenia. Przyszedł do Jezusa swobodny, pewny siebie, a odszedł ze świadomością, że jest zniewolony a jego życie pogrążone jest w stagnacji, niewolniczo zależne od sądu innych oraz od posiadanych rzeczy. W rzeczywistości nie był autentyczny, prawdziwy. Pragnął ideału, ale nie był zdolny zrezygnować z kultury konsumizmu, która opiera się na „dwóch ścięgnach Achillesa”, posiadaniu i pozorach: Szczęście nie polega na „byciu” każdego dnia „bardziej”, i byciu każdego dnia „lepiej”, lecz na tym, by każdego dnia „mieć” coraz więcej lepszych rzeczy, a dobrze by było, gdyby sąsiad o tym wiedział (F. Segura).
Oderwanie wzroku od posiadanych rzeczy daje perspektywę wolności. Pozwala przenieść punkt równowagi i bezpieczeństwa poza siebie, poza ziemskie wartości i oprzeć swoje życie na Bogu. Inaczej pozostaje idolatria. Zamiast Boga, człowiek wcześniej czy później zaczyna czcić bożki i idole tego świata. A kluczem do sukcesu staje się wyłącznie pieniądz. Efektem zaś jest smutek. Młody człowiek spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mk 10, 22).
Antoine de Saint-Exupéry przestrzega przed mentalnością „żołnierza zdobywcy”, który nie ma czasu na „kolonizowanie”, czyli używanie dóbr, które nieustannie zdobywa. Nie potrafi zatrzymać się w biegu, odpoczywać ani cieszyć się owocami swej pracy, co więcej, nie potrafi prawdziwie żyć. Anthony de Mello ilustruje tę smutną rzeczywistość opowiastką o zadowolonym rybaku: Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak widząc pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o swoją łódź i palącego fajkę. – Dlaczego nie wypłynąłeś łowić? – zapytał przemysłowiec. – Bo już złowiłem dość na dzisiaj – odpowiedział rybak. – Dlaczego nie łowisz więcej niż to konieczne? – nalegał przemysłowiec. – A cóż bym z tym zrobił? – zapytał z kolei rybak. – Zarobiłbyś więcej pieniędzy – padło w odpowiedzi. – Mógłbyś wtedy założyć motor do twojej łodzi, wypływać na głębsze wody i łowić więcej ryb. Wtedy też zarobiłbyś dość pieniędzy, by kupić sobie nylonową sieć, dzięki czemu miałbyś jeszcze więcej ryb i więcej pieniędzy. Szybko zarobiłbyś i na drugą łódź… i, być może, na całą flotę. Byłbyś wtedy bogaty, tak jak ja. – I co bym wtedy robił? – zapytał znowu rybak. – Mógłbyś wtedy usiąść i cieszyć się z życia – odpowiedział przemysłowiec. – A jak myślisz, co ja w tej chwili robię? – zapytał zadowolony rybak.