Nakładem Wydawnictwa WAM ukazała się książka „Medytacje dla przebodźcowanych”. Jej autorem jest jezuita Przemysław Gwadera. Książka zainteresuje wszystkich tych, którzy czują się zmęczeni, przeładowani informacjami, a przez to pełni niepokoju i wewnętrznego chaosu.

„Żyjemy w kulturze, która ceni sobie szybkość komunikacji, nie zaś jej głębię”, – mówi autor. By odzyskać spokój, odnaleźć psychiczną i duchowną harmonię, jezuita proponuje bardzo konkretne narzędzia w postaci medytacji w duchu ignacjańskim. Medytacje te zapraszają do odnowionego spojrzenia na świat, do poznania swojej duszy i ciała oraz do przeżywania pełnego radości doświadczenia, że jest się dzieckiem Bożym.

Przeczytaj fragment książki.

Zwierciadło Boskich cech

Chyba nic nie przysporzyło mi w życiu więcej cierpień i wewnętrznych konfliktów niż dążenie do bycia „dobrym człowiekiem”. Nawet próby bycia „dobrym chrześcijaninem” zazwyczaj kończą się u mnie przemęczeniem i rozstrojem nerwowym. Nie dlatego, że nie lubię się modlić i pełnić uczynków miłosierdzia – wręcz przeciwnie. Moje umęczenie wynika z nierealistycznych wyobrażeń na temat tego, co powinien robić „dobry chrześcijanin”. Te wyobrażenia łączą się z wymogiem nieustannego podwyższania sobie poprzeczki.

Na szczęście istnieje alternatywa dla prób wzbudzenia rozwoju duchowego przez wywieranie na sobie presji. Zamiast porównywać się z wyobrażonym ideałem i oceniać, jak mi idzie (czy udoskonalam się dostatecznie szybko?), mogę odwrócić uwagę od ambitnych planów rozwojowych, a za to sięgnąć głębiej, do wnętrza mojej duszy, w której przegląda się Bóg.

Porównanie duszy do  zwierciadła pochodzi od  św.  Leona Wielkiego, który mówił: „Uznaj, o  chrześcijaninie, wzniosłość twej mądrości, poznaj, jakimi drogami, do  jakich nagród zostajesz wezwany. Miłosierdzie pragnie, byś był miłosierny, sprawiedliwość, byś był sprawiedliwy. To zaś po to, aby Stworzyciel objawił się w swoim stworzeniu i obraz Boży dzięki naśladowaniu zabłysnął w zwierciadle ludzkiego serca”[1]. Wpatrując się we własną piękną duszę, mogę stawać się tym, kim naprawdę jestem, to znaczy: pozwalać, by cechy ukryte głęboko w moim wnętrzu wyrażały się na zewnątrz w tym, jak żyję. To o wiele przyjemniejsze i bardziej owocne podejście niż ciągłe szukanie w sobie braków. Moja dusza, która zna najgłębszą, Bożą prawdę o mnie, poprowadzi mnie pewnie, krok za krokiem, ku pełni życia, jeśli tylko zechcę ją  poznawać i  poddawać się jej przewodnictwu. Ta medytacja będzie zaproszeniem do wsłuchania się w jej głos.

W modlitwie pomoże ci lista Boskich cech, które można dostrzec w zwierciadle ludzkiej duszy: odbijając w sobie Bożą miłość, dusza jest wielkoduszna, życzliwa, wolna od zazdrości, pokorna, uprzejma, hojna, cierpliwa, ufna, szczera, wybaczająca, pełna nadziei, wytrwała, wierna (zob. 1 Kor 13,4–8); nosząc w sobie owoce Ducha Świętego, jest radosna, pełna pokoju, wielkoduszna, dobra, łagodna, opanowana (zob. Ga 5,22–23); gdy odbija Bożą Mądrość, jest w niej „duch rozumny, święty, jedyny, różnorodny, łagodny, ruchliwy, wnikliwy, nieskażony, nieomylny, bezbolesny, miłujący, dobry, czujny, nieznający przeszkód, dobroczynny, życzliwy ludziom, mocny, niezawodny, wolny od niepokojów, wszystko mogący, wszystko widzący i przenikający wszystkie duchy: rozumne, czyste, najsubtelniejsze” (Mdr 7,22–23).

W trakcie jednej modlitwy nie sposób pochylić się nad każdą z tych cech. Wystarczy więc, że wybierzesz sobie dwie, trzy lub cztery. Poniżej dzielę się dwiema cechami, które przykuły moją uwagę tego dnia, gdy modliłem się w ten sposób. Ciebie mogą zainteresować zupełnie inne przymioty. Potraktuj moje rozważanie jako inspirację, a  nie jako schemat, którego musisz się trzymać.

 

Wiemy, że kiedy On się objawi,

do Niego podobni będziemy,

bo zobaczymy Go takim, jaki jest.

Każdy, kto ma tę opartą na Nim nadzieję,

świętym się staje, tak jak On jest święty.

(1 J 3,2–3)

Wsłuchuję się w rytm oddechu. Wraz z wydechem kieruję uwagę w dół, ku pośladkom i stopom. Zapraszam moje ciało, by osiadło mocno w tym miejscu, w którym jestem. Następnie kieruję uwagę nieco wyżej, ku mojemu centrum. Tutaj, w mym wnętrzu, mieszka moja dusza, która jest zwierciadłem Bożego piękna i dobroci. Towarzyszy mi teraz, niewidzialna i cicha. W pokornej modlitwie proszę Boga, by zechciał mi ją ukazać: „Dobry Boże, proszę, rozświetl przede mną Twoje cechy zapisane we mnie. Niech moja dusza będzie mi schronieniem. Niech odpocznę w jej świetle i znajdę pokrzepienie”.

Teraz powoli wodzę wzrokiem po liście Boskich cech obecnych w mojej duszy. Zatrzymuję się przy tym przymiocie, który teraz w jakiś sposób do mnie przemawia. Może to być na przykład cierpliwość. Wypowiadam w myśli to słowo, słuchając jego brzmienia. Badam, jakie skojarzenia wzbudzają się we mnie pod jego wpływem. Być może kojarzy mi się ono z jakimś kolorem? Dla mnie ma dziś kolor pomarańczowy. Nie próbuję racjonalnie uzasadniać, dlaczego właśnie taki. Zamiast tego w myślach przyglądam się tej barwie, dalej powtarzając słowo „cierpliwość”. W pewnym momencie kolor zaczyna nabierać kształtów: zmienia się w pomarańczę, którą cierpliwie obieram ze skórki. Najpierw zdejmuję po kawałku kruchą wierzchnią warstwę, a potem delikatnie i ostrożnie, tak, by nie naruszyć miąższu, ściągam białą, miękką część przylegającą do błonki. Wczuwam się w tę czynność. Jak to jest: obierać pomarańczę z cierpliwością? Jak czuje się moje ciało, gdy jestem cierpliwy? Jak wyglądają jego gesty? Wyobrażając sobie siebie, jak chodzę, rozmawiam i działam z cierpliwością, pozwalam, by ta cecha nabrała dla mnie konkretnych, doświadczalnych kształtów. Następnie wracam znów do listy cech, sprawdzając, która tym razem przykuje moją uwagę.

Zatrzymuję się przy łagodności. Wypowiadam słowo „łagodność”, słuchając, jak rezonuje w mojej wyobraźni. Czy może przywołuje jakieś obrazy? Po pewnym czasie widzę małego kundelka, który przyszedł do mnie i oparł się o moją nogę, gdy siedziałem w fotelu, a ja zacząłem go głaskać. Łagodność jest dla mnie właśnie jak głaskanie kundelka. Wyobrażam sobie, że czuję pod dłonią jego sierść. Jakie to uczucie: robić coś z łagodnością? Jak czuje się w tym moje ciało? W jaki sposób patrzę na świat i na co zwracam uwagę, gdy jest we mnie łagodność?

Gdy nasyciłem się już łagodnością, przechodzę do kolejnej cechy, w podobny sposób jak poprzednio. Znajduję tę, która wzbudza we mnie jakieś skojarzenia, a następnie puszczam wodze wyobraźni, by na końcu poczuć ją w swoim ciele. Wracam przy tym do pytań, które pomagają mi przekierowywać uwagę od myślenia o Boskich cechach do doświadczania ich w sobie. Powtarzam to ćwiczenie jeszcze z kilkoma cechami.

Gdy poczuję, że ta czynność zaczyna mnie już nudzić, przerywam ją i wracam w myśli do jednej z cech, jakie przed chwilą medytowałem – do tej, za którą w tej chwili najbardziej tęskni moje wnętrze i ciało. Kładę dłoń na sercu i wypowiadam słowo określające tę cechę. Dla mnie jest nim dziś „łagodność”. Modlę się: „Boże, proszę, pomóż mi dziś pozostać w kontakcie z moją łagodnością. Niech rozgości się ona w moim ciele, niech wyraża się w moich gestach i słowach, niech towarzyszy mi w tym, co będę robić”. Następnie myślę o tym, co czeka na mnie po zakończeniu tej medytacji. Wyobrażam sobie, jak wstaję i idę do czekających na mnie zadań z łagodnością wobec siebie i wobec otaczającej mnie rzeczywistości.

Dziękuję Bogu za dobro i piękno, które we mnie złożył, a następnie z łagodnością wchodzę z powrotem w moją codzienność.

[1] Św. Leon Wielki, O błogosławieństwach (Kazanie 95, 6–8), [w:] Liturgia Godzin, t. IV, Pallottinum, Poznań 1988, s. 166

 

Przemysław Gwadera – jezuita, rekolekcjonista, kierownik duchowy. Prowadzi kanał Duchowość cielesności na YouTube, gdzie mówi o tym, w jaki sposób nasze ciało może nam pomagać w otwieraniu się na Bożą miłość. Oprócz duchowości, interesuje się psychologią oraz neuronaukami. Z wykształcenia filozof-neurofenomenolog i teolog-pastoralista.