Nazaret, położony na stokach pięciu wzgórz w południowej Galilei, nazywany jest „arabską stolicą Izraela”. Swą nazwę zawdzięcza być może hebrajskiemu słowu necer, które oznacza „odrośl”, „pęd”. W sercu każdego chrześcijanina ma szczególne miejsce. Tu bowiem zaczęła się historia zbawienia, gdy anioł nawiedził Maryję, zapowiadając tajemnicę Wcielenia. Wśród tych wzgórz przeżywał swoje dzieciństwo, czas dojrzewania i młodość Jezus. Tu także pracował jako rzemieślnik pod okiem Józefa.

Stary Testament nic nie mówi o Nazarecie, chociaż leżał on w pobliżu antycznej drogi handlowej Via Maris. Jednak badania archeologiczne wskazują, że był zamieszkany już dziewięć tysięcy lat przed Chrystusem. W czasach Jezusa był małą wioską liczącą około czterystu mieszkańców. W pierwszych wiekach zamieszkiwali w nim judeochrześcijanie.

Celem mojej wizyty w Nazarecie jest również kościół pod wezwaniem świętego Józefa. Znajduje się on w obrębie franciszkańskiego kompleksu klasztornego w pobliżu bazyliki Zwiastowania. Według starożytnej tradycji, w tym miejscu miał się znajdować warsztat świętego Józefa. Do warsztatu przylegał dom, w którym wychowywał się i dojrzewał Jezus. Pod współczesnym kościołem znajduje się podziemna grota. W I wieku przechowywano w niej zboże. Zachowane szczątki cystern oraz fragmenty mozaiki podłogowej pochodzą z okresu bizantyjskiego. Pierwszy kościół Ecclesia Nutritionis („Kościół Karmienia”) został zbudowany w czasach bizantyjskich. Nie przetrwał jednak długo. Kolejny wznieśli krzyżowcy w XII wieku. Ten również został zniszczony w 1250 roku przez Mameluków. Obecny kościół wznieśli franciszkanie w 1914 roku. Budowla w stylu neoromańskim posiada trzy nawy, zakończone trzema apsydami. Zdobią je współczesne freski. W głównej apsydzie widniej fresk Świętej Rodziny, w południowej sen świętego Józefa, zaś w północnej jego śmierć. Freski wykonał w 1950 roku A. Della Torre.

W trakcie mojego pobytu w Kościele trwa Eucharystia, jest bowiem niedziela. Kościół wypełniony po brzegi. Z przyjemnością wsłuchuję się w arabskie teksty. Miłym przeżyciem jest również znak pokoju. Pierwszy raz w życiu podaję rękę arabskim chrześcijanom.

Po krótkim pobycie w kościele przechodzę do groty z pozostałościami kościoła krzyżowców. Zatrzymuję się chwilę przy niewielkim ołtarzu. Mieści się on pod sklepieniem w formie kopuły. Za ołtarzem widnieje witraż przedstawiający zaślubiny Jezusa z Maryją. W miejscu, gdzie być kiedyś mieszkała Święta Rodzina, kontempluję fresk przedstawiający Józefa i Maryję przy pracy i poddaję się przez chwilę urokowi Józefa. Z zawodu był stolarzem, cieślą. Wykonywał więc ciężką pracę, zarabiając na codzienny chleb. Swojego rzemiosła zapewne nauczył Jezusa. Jego praca miała nie tylko wymiar artystyczny, ale przede wszystkim służebny. Jako głowa rodziny zarabiał na codzienne życie, przede wszystkim na chleb, który Maryja wypiekała i podawała Jezusowi, który sam nazwie siebie „chlebem żywym” (J 6, 51). W ten sposób Józef „partycypował” w przyszłej uczcie eucharystycznej.

Święty Józef należy do najpopularniejszych patronów. Jego misja nie zakończyła się z chwilą śmierci. Chociaż przebywa w Domu Ojca, towarzyszy nam i wspomaga w ziemskiej drodze. Jest szczególnym wspomożycielem ludzi pracy, narzeczonych i małżonków oraz umierających. Święta Teresa z Avila zaleca go jako mistrza modlitwy wewnętrznej.

Fragment książki: „Ogród Boga”, WAM 2019
https://wydawnictwowam.pl/prod.ogrod-boga.14760.htm?sku=79812
fot. autor