Ojciec Stanisław Majcher SJ, jezuita z Domu Rekolekcyjnego w Zakopanem, od lat posługuje jako kapelan w zakładzie karnym w Nowym Wiśniczu. W swojej misji towarzyszy mu grupa wolontariuszy z całej Polski. Spotykają oni ojca Stanisława podczas rekolekcji ignacjańskich, a następnie – po rozeznaniu duchowym – zostają przez niego zaproszeni do wsparcia osadzonych.
Ich wspólna posługa wykracza poza spotkania w murach więzienia. Obejmuje rozmowy telefoniczne, korespondencję oraz modlitwę w intencji skazanych. Te spotkania niosą radość i nadzieję, szczególnie gdy mogą wspólnie świętować ważne osiągnięcia więźniów – przyjęcie sakramentów, podjęcie pracy czy rozpoczęcie nauki. „Aby być bliżej więźnia, trzeba najpierw go poznać” – mówi ojciec Stanisław Majcher SJ i dodaje: „Posługa niesienia nadziei Chrystusa trwa nieustannie”.
Ponadto ojciec Stanisław pełni rolę spowiednika i kierownika duchowego zarówno dla osadzonych, jak i dla wolontariuszy.
Przeczytajcie poruszające świadectwa wolontariuszy – ludzi w różnym wieku i o rozmaitych powołaniach.
Radosław Rzepecki
Ojciec Stanisław Majcher SJ zaprosił mnie do grupy wolontariuszy, ale nie stało się to od razu po naszym pierwszym spotkaniu podczas Fundamentu Ćwiczeń Duchowych w Domu Rekolekcyjnym Górka w Zakopanem. Minęły dwa lata, zanim nadeszło to zaproszenie. Przygoda ta trwa już kilkanaście lat.
Choć odległość między Gdańskiem a Nowym Wiśniczem (niedaleko Krakowa) jest znaczna, nieustannie dostrzegam bogactwo tych spotkań. W tym czasie moje losy splotły się z wieloma osadzonymi. Nasz kontakt często odbywa się poprzez listy, rozmowy telefoniczne, a czasem – za zgodą władz więziennych – także przez indywidualne spotkania. Bywa, że poznajemy się przez kilka lat, jeszcze podczas ich pobytu w zakładzie karnym.
Pamiętam jednego z osadzonych, który po zakończeniu odbywania kary, za swoją zgodą, został objęty pomocą przez wolontariuszy w Nowym Sączu. Szybko znalazł pracę i się usamodzielnił. Inny, jeszcze w trakcie odbywania wyroku, został przeniesiony z Wiśnicza do Lublina, gdzie – za zgodą władz więziennych – rozpoczął studia teologiczne. Wcześniej, jeszcze w zakładzie karnym, uzupełnił wykształcenie średnie, a w przygotowaniach do egzaminów pomagał mu jeden z naszych wolontariuszy.
Są też poruszające świadectwa tych, którzy po opuszczeniu więzienia wracają do swoich rodzin i próbują rozpocząć życie na nowo. Choć nie zawsze jest to łatwe, nadzieja pozostaje. Niektórzy niestety gubią się i wracają na dawne ścieżki, ale nawet w ich słabości dostrzegam duchową wędrówkę ku Chrystusowi.
Nieść Chrystusa to zapalać Jego światło. Bo choć milion zgaszonych świec nie rozświetli mroku, jedna płonąca może zapalić kolejne…
Mała Siostra Jezusa Elżbieta
W maju 2022 roku w Rzymie został kanonizowany Karol de Foucauld – francuski mnich, a później kapłan, który mieszkał wśród plemienia Tuaregów na Saharze. Byłam głęboko poruszona tym wydarzeniem, ponieważ należę do Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa – duchowych córek świętego. Podzieliłam się moim entuzjazmem z Jolą, a ona opowiedziała o tym ojcu Stanisławowi, jezuicie, który następnie zaprosił mnie, bym przedstawiła tę fascynującą postać osadzonym w zakładach karnych w Nowym Sączu i Wiśniczu.
Ponieważ sama miałam w swoim życiu „epizod więzienny” – byłam internowana w stanie wojennym w 1981 roku jako działaczka opozycji i Solidarności – nie trzeba było mnie długo namawiać. Wiedziałam, jak ważny dla osób po drugiej stronie krat jest każdy kontakt i spotkanie.
Od tego czasu, choć sporadycznie – bo nie zawsze pozwalały mi na to moje obowiązki zakonne – zawsze z wielką radością uczestniczyłam w spotkaniach grupy wolontariuszy z osadzonymi. Choć czasem ojciec Stanisław zapraszał mnie do przygotowania konkretnego tematu, to już sama możliwość uczestnictwa w spotkaniach animowanych przez niego, w których każdy wolontariusz miał swój, choćby niewielki, udział, była dla mnie źródłem radości i inspiracją do modlitwy za tych, których spotykamy po drugiej stronie muru.
Muszę powiedzieć, że grupa wolontariuszy jest fantastyczna, a po każdym spotkaniu otrzymuję ogromną dawkę pozytywnej energii… Nie mówiąc już o tym, że widzę wielką wartość w tym, iż choć w małym stopniu mogę realizować przykazanie miłości zawarte w słowach Pana Jezusa: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście mnie…”
Jola Świerkosz
Do wolontariatu więziennego zachęcił mnie kilkanaście lat temu o. Stanisław Majcher SJ. Swoim postępowaniem dał mi wzór patrzenia na osadzonych nie przez pryzmat paragrafów, lecz przez pryzmat ich godności i podstawowych praw. Dzięki tej służbie uczę się patrzeć na człowieka oczami Chrystusa – z szacunkiem i cierpliwością. Jedną z zasad naszej posługi jest nie oceniać, lecz inspirować do dobra. Nie ma w tym naiwnej pobłażliwości, ale mądrość, która mnie głęboko kształtuje.
Spotkania z osadzonymi są dla mnie swoistą katechezą dla dorosłych. Czerpię z nich lekcje o tym, jak żyć, jak cenić swoje życie i nie ulegać narzekaniu. Uczą mnie wdzięczności wobec Pana Boga i ludzi, których postawił na mojej drodze. Ojciec Stanisław często zaprasza na spotkania osoby, które dzielą się historią swojego życia. Pokazują one osadzonym, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Dzięki temu mam okazję spotkać ludzi, których Pan Bóg dotknął swoją łaską i przemienił – zerwali z nałogami, pokonali uzależnienia, pogodzili się z trudnymi doświadczeniami i pragną zacząć życie na nowo.
Ogromnie budują mnie również osoby zaangażowane w wolontariat – ich bezinteresowna troska o człowieka i jego godność. Chętnie spotykamy się, wspieramy nawzajem, dzielimy się swoimi doświadczeniami. Niektórzy pokonują duże odległości, aby uczestniczyć w spotkaniu z osadzonymi, choć trwa ono zwykle zaledwie godzinę.
Podsumowując moją posługę w wolontariacie więziennym, mogę powiedzieć, że doświadczam ogromnej duchowej satysfakcji. Wciąż na nowo przekonuję się o prawdziwości słów: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”. Gdy tylko mam okazję, chętnie dzielę się tematem wolontariatu w swoim środowisku – nie tylko skłania to do refleksji, ale także inspiruje do czynienia dobra.
Mateusz Urbaś
Moja historia…
Zimowy, pochmurny dzień. Mateusz siedzi w fotelu, wpatrując się w okno, i zastanawia się, co zrobić ze swoim życiem. Niedawno, podczas spowiedzi, doświadczył namacalnej obecności Boga. W jego głowie rodzą się pytania: Jak odpowiedzieć na Jego miłość i łaski, które otrzymuje?
Myśląc o niesieniu miłości, rozważa wolontariat w hospicjum dla dzieci… Woła więc do Ducha Świętego: „Pomóż mi zrobić coś sensownego ze swoim życiem”.
W tym fotelu rodzi się historia, która znajduje kontynuację w innym fotelu – tym razem na „Górce” w Zakopanem, podczas rekolekcji ignacjańskich. Na wyjazd zdecydował się dzięki świadectwu pewnej uroczej dziewczyny, którą usłyszał w internecie.
Jego kierownikiem duchowym zostaje 80-letni zakonnik. 26-letni Mateusz jest przekonany, że nie znajdą wspólnego języka. A jednak ich rozmowy przebiegają w szczerej, pełnej zrozumienia atmosferze. Efektem jest zaproszenie do wolontariatu… w więzieniu.
Pełen wątpliwości, Mateusz zadaje sobie pytanie: „Więzienie? Przecież miało być hospicjum, dzieci?”
W lipcu 2022 roku, po przełamaniu mentalnych barier, po raz pierwszy przekracza próg zakładu karnego. W więziennej kaplicy czeka około trzydziestu osadzonych. Gdy dzieli się świadectwem swojego spotkania z Bogiem, w głębi duszy pyta sam siebie: „Czy to wszystko ma sens? Czy oni coś z tego zrozumieją?” Po spotkaniu więźniowie podchodzą do niego – a on, zaskoczony ich ludzką postawą i pragnieniem zmiany, zaczyna dostrzegać wartość tej posługi.
Po wysłuchaniu kilku historii czuć w głosach osadzonych całą gamę emocji – od entuzjazmu, bo już niedługo wolność, po przygniatający smutek graniczący z beznadzieją, bo do wolności wciąż prowadzi droga przez 25 lat…
Niesienie Boga w takich warunkach jest trudne, bo człowiek z natury lubi widzieć efekty swoich działań. Tymczasem wolontariat w więzieniu często przypomina „syzyfową pracę”, mozolne kucie tunelu tępym szpikulcem – niczym Andy Dufresne w filmie Skazani na Shawshank. Ci, którzy oglądali film, wiedzą, jak ta historia się kończy. Mateusz ma ogromną nadzieję, że historie więźniów, którzy co miesiąc słuchają świadectw o przyjaźni i Bogu, zaowocują ich własnym „duchowym” kuciem tunelu – na końcu którego czeka Światło życia i wolności.