Milet jest starożytnym miastem jońskim, leżącym przy ujściu rzeki Meander (obecnie Menderes). Współcześnie stanowi miejsce archeologiczne w pobliżu miejscowości Balat w Turcji.
Początki zasiedlenia Miletu sięgają neolitu. Kształt starożytnego miasta został natomiast nadany pod koniec drugiego tysiąclecia p.n.e.. Później przechodził kolejno w ręce Kreteńczyków, Mykeńczyków, Karianów, Jonów, Persów, Greków, Rzymian i Turków. W okresie rzymskim miasto chyliło się ku upadkowi ze względu na rozwój konkurującego Efezu. Niemniej za panowania Trajana i Marka Aureliusza zaczęło powoli odzyskiwać dawną świetność.
W okresie jońskim dzięki korzystnemu położeniu i przedsiębiorczości mieszkańców Milet stał się potęgą morską i najbogatszym ośrodkiem handlu, rywalizującym z Tyrem i Kartaginą. Słynął z wyrobu doskonałych tkanin z wełny frygijskiej i purpury milezyjskiej. Stanowił ponadto centrum życia intelektualnego. W VI wieku p.n.e. stał się ośrodkiem jońskiej szkoły filozoficznej (filozofii natury). Jej celem było między innymi naukowe tłumaczenie świata, które miało zastąpić dotychczasowe tłumaczenie mitologiczne. Najwybitniejszym nauczycielem szkoły jońskiej był Tales, który nie tylko dał podwaliny pod geometrię, lecz także pozostawił wiele aforyzmów, ze wskazaniami etycznymi. Milet był również ojczyzną filozofów: Anaksymandra i Anaksymenesa, geografa i historyka Hekatajosa, pisarza Arystydesa, któremu przypisuje się autorstwo opowiadań erotycznych oraz wielu innych wybitnych postaci okresu antycznego.
Ostatecznie miasto upadło na skutek zamulenia portu. Mieszkańcy trawieni malarią, odcięci od morza musieli opuścić pyszne miasto handlu, kultury i filozofii. Pozostały po nim ruiny rozrzucone po łagodnych wzgórzach i myśl filozoficzna.
Z zachowanych zabytków z czasów świetności i potęgi Miletu, można dziś oglądać teatr przeznaczony dla piętnastu tysięcy widzów, z imiennymi oznaczeniami miejsc (na przykład: „Miejsce Żydów, zwanych również bogobojnymi”, „Miejsce złotnika z Blues”); buleuterion – miejsce posiedzeń rady miejskiej z czasów Seleucydów; sanktuarium Apollina Delfiniosa, którego najstarsze części datowane są na IV wiek p.n.e., a zachowane inskrypcje (dotychczas odnaleziono około dwieście) stanowią pomoc w odtworzeniu dziejów miasta; nimfeum z II wieku ozdobione pięknymi płaskorzeźbami z wyobrażeniami nimf czy Łaźnie Faustyny wzorowane na termach rzymskich, w skład których wchodzą między innymi gimnazjon, boisko sportowe czy liczne saloniki, w których oddawano się dysputom filozoficznym.
Według tradycji Paweł przysiadł na chwilę spoczynku i refleksji na stopniach pomnika, który kiedyś zdobił wejście do portu w Milecie. Rozciągał się stąd wspaniały widok na morze. Dzisiaj jest ono niewidoczne, bowiem ze względu na zamulenie portu jest oddalone o kilka kilometrów. Usiądźmy na tym miejscu, z którego wyruszył Paweł w swoją ostatnią podróż do Jerozolimy, wyobraźmy sobie rozciągające się przed nami morze, pomyślmy, co mógł odczuwać wówczas Apostoł i posłuchajmy o jego pobycie w Milecie:
Dzień później dotarliśmy do Miletu, gdyż Paweł postanowił ominąć Efez, aby nie tracić czasu w Azji. Śpieszył się bowiem, aby, jeśli to możliwe, być na dzień Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie. Z Miletu posłał do Efezu i wezwał starszych Kościoła. A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: «Wiecie, jakim byłem wśród was od pierwszej chwili, w której stanąłem w Azji. Jak służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, które mnie spotkały z powodu zasadzek żydowskich. Jak nie uchylałem się tchórzliwie od niczego, co pożyteczne, tak że przemawiałem i nauczałem was publicznie i po domach, nawołując zarówno Żydów, jak i Greków do nawrócenia się do Boga i do wiary w Pana naszego Jezusa. A teraz, przynaglany Duchem, udaję się do Jerozolimy; nie wiem, co mnie tam spotka oprócz tego, że czekają mnie więzy i utrapienia, o czym zapewnia mnie Duch Święty w każdym mieście. Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: [bylebym] dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej. Wiem teraz, że wy wszyscy, wśród których po drodze głosiłem królestwo, już mnie nie ujrzycie. Dlatego oświadczam wam dzisiaj: Nie jestem winien niczyjej krwi, bo nie uchylałem się tchórzliwie od głoszenia wam całej woli Bożej. Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi. Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”». Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi. Wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, co powiedział: że już go nigdy nie zobaczą. Potem odprowadzili go na okręt (Dz 20, 15-38).
W Milecie Paweł zatrzymał się na krótko. Zmierzał bowiem do Jerozolimy na święta Pięćdziesiątnicy. Pragnął jednak po raz ostatni spotkać się z przełożonymi Kościoła efeskiego i pobliskich wspólnot. Poprosił ich więc, aby przybyli do Miletu. Wezwani przybyli po dwóch dniach i spędzili z Pawłem co najmniej jeden dzień na dyskusjach. Apostoł przekazywał im swoje doświadczenia, rady, umacniał, instruował, w jaki sposób prowadzić Kościoły. Wszystkich ogarnął nastrój melancholii, wylewności i przeczucia, że jest to ostatnie spotkanie. Paweł uległ również temu nastrojowi i w jego klimacie przekazał swój duchowy testament. Łukasz zawarł jego stenogram w Dziejach Apostolskich. Nastrój, który i dziś wypływa z tej mowy, jest nastrojem towarzyszącym zamknięciu dokonanego już dzieła. Tak przemawia osoba, która w oddali dostrzegła już kres swojego biegu, świadoma, że już po raz drugi do niego nie stanie (E. Dąbrowski).
Przemówienie Pawła do starszych Efezu stanowi jakby pożegnanie z misyjnym dziełem. Apostoł przypomina wszystko, co uczynił, czego nauczał i co wycierpiał: «Wiecie, jakim byłem wśród was od pierwszej chwili, w której stanąłem w Azji. Jak służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, które mnie spotkały z powodu zasadzek żydowskich. Jak nie uchylałem się tchórzliwie od niczego, co pożyteczne, tak że przemawiałem i nauczałem was publicznie i po domach, nawołując zarówno Żydów, jak i Greków do nawrócenia się do Boga i do wiary w Pana naszego Jezusa (Dz 20, 18-21). Paweł powołuje się na świadków. Czuje jedność ze swoją wspólnotą, czuje się człowiekiem znanym, kimś z rodziny. Nie musi nic opowiadać […] Jego działalność apostolską można podsumować w ten sposób: był wśród ludzi i ludzie go znają; wspólnota wie o nim wszystko i może dać tego dowody. […] Ludzie patrzyli, kim on był, jak żył, zanim zaczęli osądzać, czy jego słowa są ciekawe, piękne, prawdziwe, praktyczne. On zaś działał i postępował – służąc (C.M. Martini). Ujawnia również swoje dalsze plany. Przynaglany Duchem Jezusa udaje się do Jerozolimy. Zdaje sobie sprawę z czekających go trudności i niebezpieczeństw. Gotów jest nawet na śmierć.
Apostoł wyczuwa, że jest to ostatnie spotkanie z przedstawicielami Kościoła efeskiego. Żegna się więc z mieszkańcami całej rzymskiej Azji i udziela ojcowskich rad. Jest świadom podziałów i trudności, które po jego śmierci pojawią się w łonie samego Kościoła. Dlatego wzywa do jedności i czujności: Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was (Dz 20, 29-31).
Wskazuje również na styl działania, który uwiarygodnia misje młodego Kościoła. Jest nim prostota, wolność od posiadania i duchowe ubóstwo. Paweł powołuje się na własne życie: Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych (Dz 20, 33-35). Odwołuje się także do nauczania Jezusa i przytacza jeden z Jego piękniejszych aforyzmów, którego nie cytują Ewangeliści: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu (Dz 20, 35). Biskup Kazimierz Romaniuk komentuje: Testamenty na ogół składają się z dwu części. W pierwszej zostawiający ostatnią wolę interpretuje niejako własną osobę i dzieło całego życia, w drugiej – występujący w roli niejako proroka – określa, determinuje przyszłość. W tym, co Paweł powiedział o własnym życiu, uderza mocno wyeksponowana sprawa jego apostolskiej bezinteresowności. […] Dokładał bowiem za życia wielkich starań, żeby dla nikogo nie być ciężarem. Nie wahał się zabrać osobiście do fizycznej pracy, byle tylko nikogo nie obciążać. […] Przyszłość Kościoła – zwłaszcza na terenie Azji Mniejszej – widzi Paweł niezbyt optymistycznie. Największe zagrożenie pojawi się z wnętrza Kościoła, od fałszywych braci. Trzeba mieć dużo odwagi i wewnętrznego zdeterminowania, żeby być chrześcijaninem.
Pożegnalna mowa Pawła w Milecie wywołała na efeskich chrześcijanach ogromne wrażenie. Najpierw wszyscy za przykładem Apostoła zaczęli się modlić. Później wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, co powiedział: że już nigdy go nie zobaczą (Dz 20, 37-38). Zachowanie takie świadczy o wielkim szacunku i uczuciu miłości, jakim darzono Apostoła. Krótkie pocałunki mogły być wymieniane w czasie przelotnego pozdrowienia, lecz wielokrotne i połączone z uściskiem były znakiem wielkiego uczucia, jakim ktoś mógł darzyć członka rodziny, ukochanego nauczyciela lub bliskiego przyjaciela. Paweł nawiązał więc bliskie przyjaźnie z tymi chrześcijanami (C. Keener). Starsi (biskupi) Efezu nie wstydzili się uczuć ani łez, chociaż filozofowie greccy i rzymscy na ogół uważali, ze nie są one właściwe dla mężczyzn.
Po wylewnym pożegnaniu przedstawiciele wspólnoty efeskiej i mileckiej odprowadzili Pawła do portu. Wyruszył do Jerozolimy, by po dziele misyjnym cierpieć i umrzeć dla Chrystusa. W Milecie zakończył się pewien etap w życiu Pawła i Kościoła Azji Mniejszej. Jego dokonania dały początek nie tylko Kościołowi w tej części świata, ale także nowej cywilizacji, która jako fundament uznaje odtąd nie mitologię czy żydowskie prawo ale świadomość powszechnego zbawienia w Chrystusie. Odtąd nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Z kim i z czym powinienem się dziś pożegnać? Co zostawić, aby być bardziej wolnym, aby zbliżyć się do ideału Ewangelii?
- Jakich rad udzieliłbym moim bliskim i przyjaciołom w chwili śmierci?
- Czy jestem zadowolony (i dumny) z mojego dotychczasowego życia?
- Czego inni mogą się nauczyć, patrząc na mnie?
- Czy jestem odporny na trudności, jakie dotykają Kościół (i pośrednio mnie)?
- Czy nie gorszę się podziałami, konfliktami i rozbiciem w łonie Kościoła?
- Czy modlę się o jedność i świętość Kościoła?
- Czy mój styl życia cechuje prostota i wewnętrzna wolność?
- Czy nie wstydzę się okazywać uczuć (i łez)?
- Czy byłbym gotów umrzeć dla Chrystusa?
- Jakimi słowami podsumowałbym dotychczasowy etap mojego życia?
fot. autor