„Gdy Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się”. Jego oburzenie było dogłębne, bo czuł się zawiedziony, zdegustowany i osobiście obrażony. Dlatego wołał głośno, że „lepsza dla mnie śmierć niż życie !”. Prorok nie mógł bowiem znieść Boskiej słabości i niekonsekwencji w stosunku do grzeszników, tak jak my często to czynimy w stosunku do cierpień Jezusa i milczenia miłosiernego Boga podczas Jego agonii.
Jonasz wyjaśnia zatem: „postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą”. Innymi słowy, wyrzuca Bogu, że jest za bardzo dobroduszny, trzymający się niebiańskiej ortodoksji, za mało stanowczy, nie umiejący postawić sprawy na ostrzu noża, skutecznie sprzeciwiając się złu poprzez przykładne ukaranie grzesznika, ale zawsze szuka sposobu aby go zbawić.
Po wyrażeniu, swojego protestu, pomimo tego, że widział znaki żalu za grzechy ze strony Niniwian, ich przeprosiny i zapewnienia, że zmieniają swoje złe postępowanie, on w to zwyczajnie nie uwierzył i oczekiwał, że Bóg przyjmie tę samą co on surową postawę. Zainstalował się zatem wygodnie poza granicami miasta i od rana siedział tam, aby obserwować jak się rozegra to apokaliptyczne widowisko, którego się spodziewał. Żadnej katastrofy nie było jednak widać i zaczęło wyglądać na to, że i tym razem Bóg okaże się wyrozumiały, wspaniałomyślny i szlachetny, ale dla Jonasza oznaczałoby to oczywiście, że jest w dalszym ciągu zbyt naiwny i miękki.
W trakcie tego oczekiwania zdarzył się bardzo frustrujący dla niego wypadek. Liście rośliny która dawała cień jego głowie nagle zwiędły, po tym jak jakiś robak skaleczył jej łodygę. Ponieważ wielki był upał, Jonasz czuł, że z gorąca zaczyna mu się kręcić w głowie. Dopełniło to tylko kielicha jego goryczy i dlatego znów z pretensjami zwrócił się do Boga.
Bóg mu odpowiedział, odwołując się do tego co przed chwilą się mu przytrafiło i spowodowało tak wielkie rozżalenie z jego strony – zwiędnięcie jednej rośliny wywołało tak gwałtowną jego reakcję! Jaką wielką wrażliwość posiada dla świata roślin! Skądinąd jednak wiadomo, że jego troska wcale nie była taka bezinteresowna. Dlaczego zatem nie ma on podobnej wrażliwości w stosunku do ludzi? Czy wielkie miasto Niniwa nie zasługuje na to aby być przedmiotem Boskiej troski? Czy nie jest dziwnym i niesprawiedliwym oskarżać za to Boga, że jest zbyt łagodny ?
W tym kontekście dobrze zabrzmią słowa Ewangelii św. Jana: „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby nie zginął każdy kto w Niego wierzy, ale miał życie wieczne”. Przywodzi to również na myśl, obserwowany dzisiaj fenomen skrajnego ekologizmu, który kontestuje Boże miłosierdzie, kryjąc jak Jonasz swoją surowość wobec ludzi, nadzwyczajną troskę o każdy zwiędnięty na słońcu listek. Oczywiście jest jeszcze pytanie odnoszące się do bezinteresowność takiej postawy.