„Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”. Bardzo sympatyczna prośba, zdradzająca świetną relację między dwoma braćmi, synami Zebeda a Jezusem. Nieco zabawna forma, ale ona właśnie mówi, że byli sobie bardzo bliscy i że bynajmniej nie była to relacja oficjalna, biurokratyczna.
Jednocześnie jest to bardzo wymowne świadectwo ich wiary w mesjańska misję Jezusa. Nie mieli wątpliwości, ze już niedługo, bo są już przecież niemal u wrót Jerozolimy, kiedy tylko tam dotrą, wrota te się przed nimi cudownie otworzą i tak jak wszystkie cuda, Jezus i ten, największy cud mesjański uczyni, zostanie proklamowane królestwo, a oni otrzymają w nim ważne funkcje, no i stosowne uposażenia.
Patrząc na ich zachowanie nie sposób skwitować tego stwierdzeniem, że są nieodrodnymi dziećmi mentalności świata, również tego naszego, tego który jest dzisiaj. Zaczerpnęli z niego wzorce kulturowe i bardzo umiejętnie zatroszczyli się o swoje interesy. Sprytnie uprzedzili innych apostołów, tym bardziej, że włączyli do tej akcji, jak mówi o tym inna Ewangelia, ich matkę, aby razem z nimi zabiegała o powodzenie tych starań.
Może ich swoboda w obcowaniu z Jezusem, oraz poczucie że są Jego szczególnie protegowanymi wynikała stąd, że młodszy z nich, Jan, przez wszystkich nazywany był „umiłowanym uczniem Pana”. Chcieli pewnie ten fakt wykorzystać, aby spontanicznie i całkiem naturalnie, niejako przypadkiem, załatwić ważną dla nich sprawę.
Okazało się, że dla pozostałych apostołów wcale nie była to błaha sprawa. Bardzo się oburzyli z powodu „zapobiegliwości” Jakuba i Jana, zdradzając w ten sposób, że dla nich również była ona ważna, bo oni też myśleli o tym aby dobrze się usytuować w tym co miało – jak wierzyli – wydarzyć się w Jerozolimie. Oni również liczyli na gwałtowny awans społeczny i krygowali się tylko z przedstawieniem tego Jezusowi, cierpliwie czekając na Jego w tym względzie decyzje.
Jezus ucinając inicjatywę obu braci, wykorzystał to jako okazję, aby pouczyć wszystkich apostołów (również nas – członków Kościoła), że w Jego Królestwie nie będzie miejsca na gry o wpływy, szukania protekcji i zabiegania o specjalne przywileje. Nie powinno wśród nich być wrogiej rywalizacji i pogoni za osobistymi interesami, ponieważ wszyscy jedną jedyną zasadą zawsze powinna się kierować, a mianowicie – ewangeliczną miłością.
Jezus wyraźnie i w sposób zdecydowany przeciwstawił się chorobie która niszczy każdą wspólnotę, a mianowicie egoizmowi, który sprawia, że każdy myśląc w pierwszym rzędzie o sobie i o pomyślnym ułożeniu swoich osobistych spraw, nie tylko zaniedbuje wspólnotę, ale podcina korzenie jej solidarności zasiewając złe ziarno wzajemnej nieufności i konkurencji, co w konsekwencji rodzi konflikty i wojny.
Jest jeszcze prawda o której nie myśleli apostołowie, tymczasem jest ona zasadnicza i o tym przypomina im ze szczególnym naciskiem Jezus. Chodzi o ich udział w „kielichu z którego On ma pić” i w „chrzcie którym On ma być ochrzczony”. Jest to wyraźna aluzja do Krzyża i do Eucharystii, czego oni wówczas jeszcze zupełnie nie rozumieli, traktując to jako proste przypomnienie, że każde dobro wymaga trudu, aby przyniosło spodziewane owoce.
Nie rozumieli, że Jezus podprowadził ich pod próg całkowicie dla nich niemożliwy do przekroczenia, ale jednocześnie jedynie on – zbawczy. Jego przekroczenie wymaga miłosiernej łaski Bożego obdarowania Duchem Świętym, aby móc uczestniczyć nie tylko w śmierci, ale mocy i pięknie Chrystusowego Zmartwychwstania. Na tym właśnie polega pełnia nawrócenia.
Foto: pexels/pixabay