Dlaczego w znanej przypowieści Jezusa (Łk 15,11-32), ojciec pozwolił synowi, żeby odszedł z majątkiem? Przecież go znał i mógł się domyślić, jak to się skończy… Dlaczego Pan Bóg pozwala mi na upadki, na to, żebym się upadlał własnym grzechem? Bo w miłości potrzeba wolności. Wolności, która pozwala odejść. Nawet na granicę autodestrukcji. Czasami to jedyny sposób, żeby do mnie dotarło, że droga, którą proponuje mi Pan Bóg, ze wszystkimi jej trudami i niewygodami, nie jest zamachem na moją wolność, ale jedynym sposobem, żeby tę wolność uchronić przed własną głupotą, lenistwem, grzesznością.

Do tego doświadczenie powrotu – ciężko mi nieraz wrócić do Ojca. Bo mi wstyd, że kolejny raz wpadam w te same grzechy. A On za każdym razem, reaguje tak samo – radością i entuzjazmem, jakby to był jedyny raz, kiedy powinęła mi się noga. To nie naiwność. To prawdziwe miłosierdzie. Po pierwsze: do przyjmowania. Po drugie: do naśladowania wobec Drugiego.

***