(fot. Eusebius@Commons/ flickr.com/ CC)

(fot. Eusebius@Commons/ flickr.com/ CC)

Cenimy sobie autentyzm. Tęsknimy za szczerą, wyrażającą się bardziej w postawach niż w deklaracjach, relacją przyjaźni i miłości w naszym życiu. W odpowiedzi na to wielkie pragnienie naszego serca, kochający Bóg stępuje w naszą codzienność. Ogołaca samego siebie by pozwolić nam doświadczyć swojej obecności w otaczającym świecie. Rezygnuje z boskiej wieczności i nieskończoności – wciela się w przestrzeń i czas. Jak pisze św. Jan Ewangelista: „Logos (gr. Sens) stał się ciałem”.

Jako chrześcijanie jesteśmy powołani by nie tylko Pana Jezusa naśladować ale i kontynuować Jego dzieło wcielenia. Skoro On, będąc Bogiem, tak bardzo zbliżył się do ludzi, że aż w nich przebywa, to o ileż bardziej my ludzie winniśmy jednoczyć się, z naszymi braćmi i siostrami. Często właśnie z tej tęsknoty, by dotknąć Miłości, wzdychamy do Świąt Bożego narodzenia. Również nachodzące święta są wspaniałą okazją by urzeczywistnić wcielenie się Miłości w naszą codzienność. Bogactwo obrzędów związanych ze świętami pomaga nam wyrazić miłości bliźnim.

Sprzątanie mieszkania oczyszcza nasz świat ze złogów rzeczy przesłaniających blask. Wigilijny post zaostrza apetyt na wspólnotę z Bogiem i ludźmi. Strojenie zielonego drzewka w zimie uświadamia, że nawet spod śniegu może wyrastać życie, jeśli Bóg tak zechce. Lampki przypominają o przychodzącym Świetle. Czytanie zapisu zdarzeń związanych z Bożym Narodzeniem i budowanie szopki zaprzęga naszą wyobraźnię, by pomagała nam zbliżyć się do Tajemnicy.

Wieczerza wigilijna ukazuje, że to co proste i postne, zaprawione miłością, może być pyszne i wykwintne. Puste miejsce przy stole, świadczy o obecności miłości tak wielkiej, że nie zgadzającej się na niczyją samotność. Dzielenie się opłatkiem stwarza okazję by przeprosić i życzyć tego co najwartościowsze współtowarzyszom drogi do Domu Ojca. Upominki odkryte pod choinką, namacalnie świadczą o tym, że ktoś o nas pamiętał. Radość staje się tak wielka, że wyśpiewujemy ją chórem w kolędach. Pragnienie wspólnoty prowadzi nas na Pasterkę i rodzinne spacery.

Święta są też czasem wspólnych zabaw w najprostsze gry, będące pretekstem by śmiać się razem. Chodzi w tym wszystkim o ucieleśnienie Sensu, by Bóg prawdziwie zamieszkał pośród nas.

Warto, dlatego chronić nasze obyczaje przed naporem rutyny, by znaki miłości nie traciły swojej mocy, by nie stawały się martwe, lecz prowadziły nas do życia. Bo przecież, „nigdy nie zajęte” wolne miejsce przy wigilijnym stole, staje się rzeczywiście przerażająco puste. Realizując więc scenariusze zadań świątecznych watro nie tracić sprzed oczu ich celu:

Piotrowi powierzono w jasełkach wreszcie odpowiedzialną rolę! Miał jako właściciel gospody w Betlejem odpowiedzieć na pytanie Józefa słowami: „Nie ma miejsca”. Na próbach wszystko przebiegało sprawnie. Jednak stres związany z premierą spowodował, że Piotr się zaciął.

Sufler próbował ratować sytuację: „Nie ma miejsca, Nie ma miejsca…” – krzyczał natężonym szeptem.

W końcu się udało: „Nie ma miejsca…”- powtórzył machinalnie Piotr.

Na te słowa, św. Józef wraz z Maryją, poczęli odchodzić przygnębieni. Sufler dopieszczając historyczną poprawność sceny szepcze: „zamknij drzwi!”

Gospodarz zamyka drzwi…. Wtem, trzask zamka wybudził go z otępienia.

Zdecydowanie otwiera drzwi i z entuzjazmem oznajmia:

„…ale możecie przecież przenocować w moim pokoju!”

Tak, Piotrowi udało się wydobyć najgłębszy sens jasełek.

Maciej Szczęsny SJ – rekolekcjonista w Domu Rekolekcyjnym „Górka” w Zakopanem