(fot. Urszula Żakowska)

(fot. Urszula Żakowska)

W semestrze jesiennym 2013, w naszej warszawskiej pracowni “Droga Ikony”, miały miejsce kolejne warsztaty podstawowe (1-stopnia), wprowadzające w ducha i tradycyjną technikę pisania ikony.

Ich tematem było przedstawienie Oblicza Chrystusa, w wersji Mandylionu oraz Oblicza właściwego ikonom Chrystusa Pantokratora. W zajęciach, prowadzonych przez Urszulę Żakowską, wzięło 10 osób, które przybywały na sobotnie spotkania nie tylko z Warszawy i okolic, ale również z odległych zakątków wschodniej i zachodniej Polski.

Poniżej dzielimy się świadectwami dwojga uczestników, ich pierwszego lecz nie ostatniego – mamy nadzieję – spotkania z ikonopisaniem.

Na warsztaty trafiłam przypadkiem – chrzestna poprosiła mnie o napisanie ikony na swoją rocznicę ślubów zakonnych a ja nie miałam o tym pojęcia – więc zaczęłam szukać. Chociaż z łatwością posługuję się olejem i akwarelami, tutaj wszystko było dla mnie nowe. Technika okazała się trudna a jej opanowanie w dalszym ciągu wymaga ode mnie sporo pracy i cierpliwości – tutaj nie można iść na skróty, wszystko ma swoją kolejność i znaczenie. Dużo dało to, że zajęcia były rozciągnięte w czasie – dało to dużo miejsca na pracę własną i doskonalenie techniki między zajęciami.

Na początku podchodziłam do kursu jak do każdej nowej umiejętności, ale z czasem narastało we mnie przeświadczenie, że obcuję z czym większym, ważniejszym niż zwykłe świeckie malarstwo. To nie tylko “ładny obrazek” ale prawdziwe Oblicze Boga jest “przenoszone” na deskę. Najpierw uderzył mnie fakt, że według Katechizmu poznanie Boga w ikonie jest równe poznaniu przez Pismio Święte. Potem były slajdy pokazujące, że proporcje twarzy Jezusa na ikonach (powstających w różnych miejscach świata) i tej odbitej na całunie są IDENTYCZNE. A więc malujemy prawdziwą twarz Jezusa – takiego, jaki był. Spotykamy się z Nim. Nie można przez tyle wieków tak wiernie oddawać wizerunku Chrystusa bez specjalnej łaski od Boga – i my malując swoje małe ikony też tę łaskę otrzymujemy. Ta świadomość całkowicie zmieniła moje podejście i stosunek do malowania ikon.

(fot. Urszula Żakowska)

(fot. Urszula Żakowska)

Nasza grupa warsztatowa była bardzo zróżnicowana pod względem umiejętności plastycznych i wiedzy – od ludzi z wyższym wykształceniem plastycznym po takich, którzy ostatnie zajęcia plastyczne mieli w podstawówce. Niektórzy stykali się z ikonami zawodowo lub posiadali dużą wiedzę na ten temat, inni z kolei (jak ja) nie wiedzieli o nich zasadniczo nic i wszystkiego musieli się uczyć od podstaw. I co się okazało? Na koniec każda ikona była piękna. Każda – nikt nie rozpoznałby, która należy do człowieka po ASP a która do kogoś, kto z plastyką niewiele miał wspólnego. To dla mnie kolejne potwierdzenie łaski, która towarzyszy wszystkim chcącym malować (pisać) ikony. Bo one są „nie ludzką ręką uczynione” -niegdyś i dziś dzieje się to samo, innego wytłumaczenia nie widzę.

Po tych zajęciach podstawowych wiem, że całkowicie wsiąkłam w malowanie ikon. Mam niestety ciągle bardzo małą wiedzę i duże braki w warsztacie. Ale to dopiero początek drogi… Drogi Ikony – dla mnie.

[Agnieszka]
(fot. Urszula Żakowska)

(fot. Urszula Żakowska)

Odkąd pamiętam, każde miejsce w którym mogłem oglądać ikony wzbudzało we mnie wielkie emocje a sam kontakt z ikoną wywoływał uczucia które trudno mi opisać słowami. Od dłuższego czasu wzmagało we mnie zaciekawienie, podsycane literaturą na temat teologii ikony i dawnej techniki temperowej. Coraz częściej zastanawiałem się jak to naprawdę jest z tym “pisaniem ikon”. Czy faktycznie wymaga ono jakiegoś szczególnego podejścia czy formacji duchowej? Czy może jest po prostu jedną z wielu dobrze zachowanych technik malarskich kultywowanych do dnia dzisiejszego, według ściśle określonych zasad technologicznych. To i wiele innych pytań nasunęło mi się przed pierwszymi zajęciami z warsztatów podstawowych w pracowni “Droga Ikony”.

To co się wydarzyło później, tylko w małym stopniu jest opisywalne środkami werbalnymi. Pierwsze próby rysunkowe poszły jeszcze jako tako, ale już podczas zapoznawania się z geometrią szkicu ikony i jej zasadami zaczynałem rozumieć, że każdy następny, najdrobniejszy element ma swoje miejsce i uzasadnienie w dalszej pracy. Mało tego, ma on również znaczenie teologiczne, które trzeba poznać i zrozumieć. Od strony technicznej każda kolejna faza pracy najczęściej kończyła się poprawkami, jeśli była realizowana w zamyśleniu lub w chwilowym oderwaniu od rzeczywistości. To więc tak jak w rozmowie z Bogiem – potrzebna jest stała uwaga i skupienie, bo słowa modlitwy wypowiadane bez świadomości ich znaczenia i uwagi nie mają przecież tej samej mocy co modlitwa świadoma i uważna. Takie mam wnioski końcowe.

Dziękuję o. Jackowi Wróblowi za stworzenie tak wspaniałego miejsca, które skupia tylu szczerych i życzliwych ludzi, chętnych zawsze służyć sobie radą i pomocą. Dziękuję prowadzącej nasze warsztaty, Pani Uli Żakowskiej, za niewyczerpaną cierpliwość w moich nieudolnych próbach odtworzenia tego co nie do końca odtwarzalne, jakimikolwiek środkami wyrazu. Za szczerość i wyrozumiałość, za chęć pomocy i niesłabnącą wiarę że się uda. Niech Bóg miłościwy wam błogosławi!

[Paweł]

„Droga Ikony” to warsztat i szkoła gdzie zgłębiamy zasady ikonografii czerpiąc z tradycyjnych i współczesnych technik artystyczny. Powstała jako jedna z inicjatyw formacyjno-artystycznych, pod kierownictwem jezuity – o. Jacka Wróbla SJ, rozwijana jest od 2001 r. przy jezuickich ośrodkach duszpasterskich w Warszawie. Obecnie, przy Parafii św. Szczepana na Mokotowie, prowadzi pracownię zrzeszającą twórców z całej Polski.

(fot. Urszula Żakowska)

(fot. Urszula Żakowska)

Szczegóły dostępne [TUTAJ]

Czytaj także: „Ikonografia po jezuicku” – [TUTAJ]

Droga Ikony