(fot. alberto as/flickr.com)

(fot. alberto as/flickr.com)

Trzydzieści lat temu, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski, Jan Paweł II zwrócił się do młodzieży, wypowiadając słowa o ogromnym znaczeniu: „Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali”. Ówczesna młodzież dorosła, stała się już rodzicami – dzieci większych i mniejszych. Gdyby papież miał zwrócić się do dzisiejszej młodzieży, co mógłby powiedzieć o wymaganiach, które stawiają im inni?

Żyjemy w czasach, w których dominuje tzw. „wychowanie bezstresowe”. W pierwotnych założeniach są tu opinie, z którymi możemy się wszyscy zgodzić: lepiej jest z dziećmi rozmawiać, niż na nie krzyczeć, lepiej im wytłumaczyć, niż po prostu zakazać, lepiej jest znaleźć inną karę niż klaps. Niekoniecznie musi tu chodzić o pozwalanie dzieciom na wszystko. Chodzi o to, w jaki sposób pomóc im znaleźć granice.

Żeby jednak rodzice mogli wskazywać swoim dzieciom granice tego, co jest właściwe, a co nie, potrzebują je najpierw określić dla samych siebie. Ktoś, kto nie wymaga od siebie, nie umie stawiać zdrowych wymagań innym. Wtedy rzeczywiście „wychowanie bezstresowe” staje się wychowaniem bez wymagań. Ktoś, kto nie umie jasno określić granic w swoim życiu, kto zamazuje różnice między dobrem a złem, ten nie nauczy swoich dzieci, jak wybierać to, co najcenniejsze.

Wymagania wobec dzieci w różnym wieku oznaczają różne rzeczy. Jednak w każdym ich wieku konieczne jest to, żeby mieć dla nich czas i cierpliwość. Jeśli tego brakuje, pozostaje już tylko postawa: „zrób to, bo ja tak mówię”, albo „idź do swojego pokoju i nie zawracaj mi głowy”. Kiedy widzimy rodziców z dziećmi, wystarcza zwykle kilka minut, żeby się zorientować, jaka jest między nimi relacja. Czasem chodzi tylko o to, żeby dzieci „były grzeczne”, co w praktyce często oznacza jedynie to, „żeby mi nie przeszkadzały, albo, „żeby nikt się na nie nie skarżył”. Czasami chodzi o takie podejście, „żeby były zadowolone”, bo „niech przynajmniej ono ma to, czego ja nie miałem”. Dziecko ma wtedy wiele – przede wszystkim rzeczy materialnych. Wiele – oprócz czasu swoich rodziców, ich miłości i jasnych wskazań, jak dokonywać dobrych wyborów w swoim życiu.

Słowa Jana Pawła II o wymaganiach wobec młodych są wyrzutem sumienia dla nas, dorosłych, a przede wszystkim dla rodziców. Są pośrednio wołaniem o to, byśmy nie pozostawiali dzieci i młodzieży samym sobie. Dziękuję Bogu, że są i tacy rodzice, którzy nie popełniają tu grzechu zaniedbania. Są rodzice, którzy znajdują czas na to, by wytłumaczyć swoim dzieciom, co jest dobre, a co jest złe. Są rodzice, którzy stawiają wymagania i z cierpliwością pokazują właściwą drogę. Są rodzice, którzy miłość do dzieci rozumieją nie jako spełnianie ich zachcianek, ale uczenie tego, co naprawdę warto wybierać. Oby takich rodziców było jak najwięcej.

DEON_LOGO/ O. Mirosław Bożek, jezuita. Obecnie pracuje duszpastersko wśród Polonii w Chicago, w Jezuickim Ośrodku Milenijnym. Pisze m.in. dla „Katolika”, polskojęzycznego miesięcznika archidiecezji Chicago. Więcej o nim można znaleźć [TUTAJ].