Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił. (J 3, 16 – 18) Te słowa mówi Jezus do Nikodema i pokazują one intencję Boga oraz Jego serce. Tę samą intencję wypowiada Bóg do Mojżesza, kiedy mu się przedstawia: Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność (Wj 34, 4b – 6. 8 – 9). Przypomniały mi się dzisiaj słowa, jakie Jan wypowiada w prologu swojej ewangelii, że Boga nikt nigdy nie widział. W dzisiejszą uroczystość mocno to sobie uświadomiłem. I mam wrażenie, że nie chodzi tu o siłowanie się, czy zdołał pojąć, czym jest w istocie Trójca Święta.
Trinidad, bo czytania pokazują bardziej to, jaki Bóg jest względem mnie, słabego i małego człowieka, który czasem swą pychą sięga chmur i chciałby dorównać Temu, przed którym ma z pokorą pochylić głowę. Ojciec, Syn i Duch to Bóg, który działa na moją korzyść, okazuje mi litość i łaskę zupełnie niezasłużoną. Stworzył świat, uczynił wszystko dobrze, a to wszystko dla mnie. Przez chrzest wprowadza mnie w swoje życie i nigdy, przenigdy nie pozostawia mnie samego. Niezależnie od tego, co zrobię, albo czego nie zrobię – Jego ręka się nie cofnie i miłość nie ukryje, bo noszę w sobie Jego obraz – należę do Niego. Moja wartość bierze się z chwili mojego stworzenia, kiedy powiedział mi: Chcę, byś istniał! Kocham Cię!. Nie zaś z tego, czy coś zrobię, czy nie, oraz czy inni mnie przyjmują, czy też nie. Moja wartość i sens mego życia ukryte są w Nim i tylko w Nim!
Uświadomiłem sobie, że jestem stworzony na Jego obraz, podobny do Niego. To piękne zdanie, które znajduję w księdze Rodzaju i które mówi mi jedno: mam stawać się podobny do Niego. Pięknie to wyraża teologia chrześcijańskiego wschodu – jestem stworzony na obraz Boga (noszę Go w swoim sercu), natomiast podobieństwo wykuwa się przez całe życie (na wzór tego obrazu). A to wszystko czyni we mnie Duch Święty.
Ale skoro tak, to Duch pragnie uczynić ze mnie człowieka pełnego miłosierdzia i litości, cierpliwie znoszącego wszystko, a szczególnie bliźniego z jego innością. Duch pragnie uczynić ze mnie człowieka pełnego miłości i przebaczenia na wzór Chrystusa. Mam po prostu zostać w procesie chrystoformizacji przemieniony w Chrystusa, który jest obrazem Boga niewidzialnego. Mam być we wszystkim podobny do Niego. I ten proces włącza mnie w życie Trójcy Świętej, a więc Boga, który działa zawsze na moją korzyść, dla mojego dobra i zbawienia. A przeze mnie – jako cząstkę Ciała Chrystusa – działa również na moich bliźnich, kimkolwiek by byli. Bo miłość zawsze porusza do tego samego – do miłości. Jej prawdziwość można poznać po tym, że nie cofnie się i nie przestaje kochać, nawet wtedy gdy zostaje odrzucona. W tym zawiera się tajemnica krzyża Chrystusa, który nie przestaje mnie kochać pomimo tego, iż tak często Go odrzucam.
Kiedy Ojciec mnie podtrzymuje, Jezus umywa i całuje moje nogi, a Duch kładzie na moje serce balsam Miłości, którą jest On sam.
Grzegorz Ginter SJ/ (ginter.sj.deon.pl/zycie-w-trojcy/)