Pogrzeb śp. ojca Jerzego Zakrzewskiego SJ odbędzie się w poniedziałek – 11 kwietnia br.
Msza św. pogrzebowa rozpocznie się w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie o g. 11.00.
Szczegółowe informacje podane są w nekrologu.
Polecajmy śp. o. Jerzego Miłosiernemu Bogu i pamiętajmy również w modlitwie o jego bliskich.
Śp. o. Jerzy Zakrzewski SJ zmarł 3 kwietnia, w Niedzielę Miłosierdzia, w 70. roku życia, 51. powołania zakonnego i 44. kapłaństwa.
Urodził się 28 stycznia 1947 r. w Warszawie. Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego zgłosił się do Towarzystwa Jezusowego. Nowicjat rozpoczął w Kaliszu 21 sierpnia 1965 roku, a pierwsze śluby złożył po dwóch latach, w Krakowie, dnia 22 sierpnia 1967 r. Tam następnie studiował filozofię 1967-1969, a potem teologię w Warszawie od 1969 do 74 r.
Święcenia kapłańskie otrzymał dnia 31 lipca 1972 r. w Warszawie w ówczesnej kaplicy przy ul. Rakowieckiej 61 przez posługę bpa Zbigniewa Kraszewskiego, bpa pomocniczego Warszawy. Przez kolejne dwa lata kontynuował studia na ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej. Od 1974 do 1976 mieszkał w Warszawie, we wspólnocie przy ul. Narbutta 21, odbywał studia doktoranckie, uczył religii i pomagał przy parafii św. Szczepana.
W 1976 r. został wysłany do Fryburga i rozpoczął przygotowywanie pracy doktorskiej z teologii.
W 1979 r. powrócił do kraju i pomagał w parafii jezuitów w Łodzi, uczył religii i był prefektem ministrantów. W 1981 r. został skierowany do Warszawy, do wspólnoty przy ul. Świętojańskiej 10 i tam pomagał przy sanktuarium jako spowiednik i operariusz.
Po powrocie do Polski zaczęły ujawniać się problemy zdrowotne. Stopniowo miał coraz większe trudności z poruszaniem się i z czasem okazało się, że cierpi na nieuleczalną chorobę – prawdopodobnie na stwardnienie rozsiane. Po długim okresie badań, operacji i zabiegów w1984 r. został skierowany do jezuickiego domu w Otwocku i tam przebywał, leczył się i stopniowo przyjmował te swoją nową i niespodziewaną sytuację człowieka ciężko chorego. Poruszał się już wtedy na wózku i był od ok. 1985 r. bardzo zdany na pomoc innych, ponieważ nie był w stanie samodzielnie się poruszać i funkcjonować.
Dnia 2 lutego 1988 r. złożył w Warszawie swoje ostatnie śluby, podczas mszy św. sprawowanej przez o. Prowincjała Stanisława Opielę.
Jak sam potem powiedział w jednym z wywiadów pod wymownym tytułem: „Mój krzyż potrzebny Jezusowi” (Posłaniec Serca Jezusa (131), II/2002), stopniowo odkrywał sens cierpienia oraz zaczynał coraz bardziej zgadzać się na taki sposób służenia Panu Bogu i ludziom.
W Otwocku przebywał do 2004 r., a następnie został skierowany do wspólnoty w Warszawie Falenicy. Przez wiele lat angażował się w pomoc chorym poprzez prowadzenie w okresie letnim rekolekcji ignacjańskich dla chorych na stwardnienie rozsiane – SM.
Kontynuował też swoje wcześniejsze zainteresowanie teologią poprzez współpracę z Wydawnictwem WAM i tłumaczenia tekstów teologicznych.
Przez kolejne lata stał się spowiednikiem wielu osób duchownych i świeckich, a od czasu pobytu w Falenicy pomagał również podczas rekolekcji ignacjańskich poprzez rozmowy rekolekcyjne oraz głoszone homilie. Na stałe głosił też homilie dla wiernych, uczestniczących we mszy św. w kaplicy przy domu zakonnym jezuitów w Falenicy.
Wcześniej był przygotowywany do pracy naukowej jako wykładowca teologii. Historia jego życia potoczyła się w inny sposób. Stopniowo przyjmował drogę choroby i cierpienia, poprzez którą służył Towarzystwu Jezusowemu, wykonując bardzo ignacjańską posługę pomagania duszom. Poprzez pogodne i pełne wiary przeżywanie choroby oraz cierpienia był dla wielu osób wymownym świadkiem zaufania Bogu.
W sierpniu 2015 r. przeżywał jubileuszu 50-lecia życia w Towarzystwie Jezusowym. Z tej okazji o. Generał Adolfo Nicolas SJ przesłał do niego swoje życzenia i napisał m.in.: „Zarówno współbracia jezuici jak i osoby świeckie podziwiają to, że potrafi Ojciec przeżywać swoje cierpienie i nieuleczalną chorobę z pogodą ducha, pełną akceptacją i pokorą. Takie przeżywanie jest jednym z konkretnych sposobów ewangelizacji i pomagania duszom. Dziękuję Ojcu z serca za tak wymowne świadectwo, które trwa już od lat osiemdziesiątych.”
Niech Pan Życia będzie jego nagrodą na wieki.
Leszek Mądrzyk SJ