Wspólnoty chrześcijan w Rzymie nie były założone przez Pawła. Do tej pory nie wiemy kto je tam zakładał. Dlatego list Pawła, który dziś znamy jako ΡΟΜΑΙΥΣ, czyli „do Rzymian”, jest dla niego wyjątkowym. Kilka uwag/ciekawostek dotyczących pierwszych wersetów tego listu (Rz 1,1-17).

 

Nadawcę (Rz 1,1) z odbiorcami (Rz 1,7) dzieli „odległość” aż sześciu wersetów. Przesadą będzie jak powiemy, że nawet „topografia tekstu” ukazuje dystans dzielący Pawła i rzymskie wspólnoty. Choć to przesada, wydaje się być interesująca. Pawłowi uwiera jego nieobecność, dlatego w kolejnych wersetach (w. 10-13 i 15) wspomina o potrzebie „obecności” fizycznej w Rzymie. W jakimś sensie dociera do Rzymu poprzez ten list, jednak mu to nie wystarcza. Moglibyśmy określić tę dynamikę za pomocą słów „nieobecność-obecność”, po grecku απουσια-παρουσια (apousia-parousia). Na pewno paruzja już nam dzwoni w uszach. Jednak tutaj to tylko techniczny zabieg. Te dwa terminy w tych pierwszych wersetach oczywiście nie występują. Aby zmniejszyć dystans Paweł stosuje zabieg retoryczny zwany captatio benevolentiae, mianowicie chwali ich wiarę, mówiąc że jej sława niesie się po całym świecie. Miło. Aby jeszcze bardziej się im przypodobać pisze: „nieustannie o was pamiętam” (w. 9). Trudno mówić o pamięci kogoś kogo się jeszcze nie spotkało, ale dzięki tej hiperboli Paweł nawiązywał pozytywną więź. Widać był nie tylko dobrym retorykiem, ale i dyplomatą.

 

Paweł nazywa siebie sługą (δουλος) Jezusa Chrystusa, co można tłumaczyć również jako „niewolnik”. Paweł nie myśli o ludziach w kategoriach  „wolni” i „niewolnicy/słudzy”. Wszyscy dla niego są niewolnikami. Jedni są sługami grzechu, który prowadzi do śmierci, a drudzy są sługami wiary, która prowadzi do usprawiedliwienia. Mówienie o tym, że nikt tak naprawdę nie jest wolny (w takim sensie absolutnym) jest już banałem, więc temat ten zostawiam.

 

Paweł nazywa siebie również apostołem. Nie nadużywa tego tytułu. Apostołem nazywany jest przez Łukasza Barnaba (Dz 14,14), a sam Paweł używa tego tytułu wobec Andronika i Juniasa (Rz 16,7).

 

W świetle znanych nam słów o zakazie przysięgania na Boga z Mt 5,33-37 oraz Jk 5,12 może nas dziwić, że Paweł powołuje się na Boga jako świadka (w. 9).

 

Jeszcze na koniec skoczmy, nomen omen, na koniec tego listu. Rozdział 16 zaczyna się od słów: „Polecam wam naszą siostrę Febę, która pełni posługę Kościołowi w Kenchrach. Przyjmijcie ją w Panu, jak przystoi świętym. Zaopatrzcie ją też we wszystko, czego mogłaby od was potrzebować, bo i ona była pomocą dla wielu, także dla mnie samego.” W czasach Pawła listy nie były przekazywane przez przypadkowe osoby. Miały one nie tylko list dostarczyć, ale i go przeczytać. Nie zapominajmy, że analfabetyzm w tamtych czasach był powszechny. Mało tego. „Listonosz” miał pełny autorytet od nadawcy, by treść listu wyjaśnić. Nie trzeba objaśniać jak szokujące musiało być dla tamtejszej wspólnoty to, że list dostarczyła Febe, kobieta z Kenchrów.

 

Z tych 17stu pierwszych wersetów najważniejsze są te dwa ostatnie, ale o tym innym razem ;)

 

 

 

Na podstawie: A. Pitta, Lettera ai Romani, Milano 2001.

Na zdjęciu: Via del Seminario, Roma.