Pobyt na Tajwanie stawia przede mną pytania, z którymi nie miałem wcześniej do czynienia. Powód jest bardzo prosty. Żyję na co dzień wśród ludzi, którzy mają mgliste pojęcie czym jest Kościół Katolicki. Chrześcijaństwo kojarzą jedynie z protestantami, którzy przybywając w te rejony świata nie przedstawiali się przecież jako protestanci. (musieli by wyjaśnić przeciwko czemu protestują)

Codziennie pytam się siebie, jak szukać i znajdować Boga w tej rzeczywistości? Jak nieść Jezusa innym? Gdzieś z tyłu głowy pobrzmiewa mi werset z Ewangelii św. Jana w której Jezus mówi, że ludzie poznają, że jesteśmy Jego uczniami jeśli będziemy mieli wzajemną miłość do siebie.

Nie jest łatwo dogadać się, a co dopiero kochać, gdy przy stole siedzi 15 osób z 14 różnych krajów.
Choć może łatwiej niż gdyby siedziało przy nim 15 Polaków;-)

Co by nie napisać o jezuitach, Imię które nosi nasze Towarzystwo naprawdę nas jednoczy. Każdy z nas pochodzi z innego kontekstu, każdy jednak w tym różnym środowisku spotkał Jezusa, i to zmieniło wszystko… Codzienność to walka o wierność bliskości jaką On nas darzy. To walka o radykalną, prawdziwą odpowiedź, którą czynimy swoim życiem. Nie potrafię znaleźć jej samemu. Da się to uczynić tylko współpracując z Innymi.

 

Ja obdarzone życiem osobowym, Ja ateistyczne, którego ateizm nie zna braku i którym nie rządzi ślepy los, przekracza siebie w Pragnieniu, jakie budzi w nim obecność Innego. Pragnienie pragnie w bycie, już szczęśliwym: pragnienie jest nieszczęściem szczęśliwego, potrzebą luksusową.

Emmanuel Lévinas