Jezus przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.
(Mt 13,54-58)
Wiemy jak jest. Znamy ludzi, więc wiemy jacy są. Wiemy co myślą, jak się zachowają i dlaczego postępują w taki, a nie inny sposób. Dzięki tej naszej wiedzy panujemy nad sytuacją…
Mamy tylko dwa drobne problemy. Po pierwsze, te nasze przekonania zwykle mają się nijak do rzeczywistości. I nieraz boleśnie tego doświadczamy, kiedy rzeczywistość idzie swoją drogą.
Dlaczego to jest bolesne? Zwykle wcale nie dlatego, że rzeczywistość jest taka zła. Zwykle bolesny jest nasz szok, że rzeczywistość nie idzie zgodnie z naszym przewidywaniem. Niestety – często przyjmujemy anegdotyczno-heglowską postawę „tym gorzej dla rzeczywistości” i konsekwentnie tkwimy w swoich przekonaniach…
I tu pojawia się drugi problem – przez tych, którzy Go znali i wszystko dobrze wiedzieli, „niewiele zdziałał cudów”. Bo jak ten biedny Pan Bóg ma się wcisnąć ze swoim działaniem w świat, w którym to my wszystko wiemy i my panujemy nad wszystkim?
Chciałoby się powiedzieć: „Nie jesteś Bogiem – uświadom to sobie sobie”… Warto pomodlić się dziś o prostą pokorę wobec rzeczywistości. Żeby Pan Bóg miał szansę działać.