„Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 26-27).

Cztery kilometry od efeskiej Bramy Magnezjana znajduje się niezwykłe miejsce – Wzgórze Słowików. Oddalone od gwaru portowego miasta, zaszyte między pagórkami tonie w ciszy i śpiewie ptaków. Na jego szczycie – 358 metrów n.p.m. – mieści się najświętsze miejsce chrześcijan w Azji Mniejszej – dom, w którym żyła, spędziła ostatnie chwile i zmarła Dziewica Maryja.

Według Tradycji Jan przybył do Efezu, chroniąc się przed prześladowaniem chrześcijan w Imperium Rzymskim w latach 37-45. Zamieszkał wraz z Maryją na Wzgórzu Słowików, w dosyć trudno dostępnym, cichym miejscu. Tutaj Maryja, „cierpiąca starsza kobieta, spędzała ostatnie dni swego życia z dala od wrzawy towarzyszącej rodzeniu się nowej religii, która ostatecznie wyniosła Ją ponad wszystkie kobiety na ziemi” (Donald Carroll). Jednak miejsce to, czczone od pierwszych wieków, uległo zapomnieniu. Dopiero wizje św. Katarzyny Emmerich pozwoliły je na nowo odkryć i uczcić. Niemiecka stygmatyczka i wizjonerka, mimo że nigdy nie była w Efezie, opisała z detalami położenie domu, w którym mieszkała Maryja.

Według Katarzyny Emmerich po śmierci i wniebowzięciu Maryi „po raz ostatni odprawiono w domku Maryi uroczyste nabożeństwo, po czym Apostołowie rozeszli się w różne strony, uściskawszy się wśród rzewnych łez na pożegnanie. Od czasu do czasu któryś z Apostołów lub uczniów zachodził tu, by pomodlić się w domku Maryi”. Kult Dziewicy i tego miejsca rozszerzał się na okolice. W dalszych wizjach Katarzyny czytamy: „Wierni w wielu miejscowościach – na pamiątkę i ku czci Najświętszej Panny – stawiali kościółki naśladujące kształtem Jej domek. A pobożni chrześcijanie często modlili się u Jej grobu”. Silna tradycja i wiara starożytnych mieszkańców Efezu i okolic, przekazywana z pokolenia na pokolenie, przetrwała do dziś.

Chociaż miejsce to zostało opuszczone i zapomniane przez hierarchię Kościoła, nigdy nie zostało wymazane z pamięci okolicznego ludu. Każda pielgrzymka do domu Maryi (Panaghia Kapoulu) była i jest nadal wielkim wydarzeniem.

Po pracach wykopaliskowych i potwierdzeniu pochodzenia domu arcybiskup Izmiru (Smyrny) w 1892 roku ogłosił to miejsce „miejscem pielgrzymek”, co potwierdzili późniejsi papieże. Pius X udzielił odpustu zupełnego wszystkim pielgrzymom; do „domu Maryi” pielgrzymował Paweł VI i Jan Paweł II. Obecnie każdego roku przybywa tu około miliona czcicieli Matki Bożej.

Lokalizacja ostatnich dni życia Maryi wciąż budzi kontrowersje. Za Efezem przemawiają nie tylko kult i cześć tego miejsca czy wizje stygmatyczki. Potwierdza je również tradycja o śmierci i pochówku Jana Apostoła w Efezie, Efeski Synod Ekumeniczny, który ogłosił Maryję Theotokos, czy najstarszy kościół poświęcony Dziewicy znajdujący się właśnie w Efezie. Niemniej są dwa inne poparte starożytną i czcigodną tradycją miejsca pretendujące do miana autentycznego, w którym spędziła ostatnie chwile i zasnęła Najświętsza Maryja Panna. To Góra Oliwna i góra Syjon.

Czas i miejsce ostatnich lat życia i odejścia Maryi nie są jednak najważniejsze. Najistotniejsze pozostaje to, że jest w niebie razem ze swoim Synem i czeka na nas, wypraszając nam potrzebne łaski. A być może owa wielość tradycji jest zamierzona. Może Bóg chce, by jak najwięcej miejsc – również związanych z objawieniami – zbliżało ludzi do Niej, a przez Nią do Jezusa.

Z wielkim wzruszeniem staję w miejscu, po którym stąpała i gdzie przeżyła ostatnie lata Matka Boga. Pierwsze wrażenie jest jednak dalekie od wymiaru duchowego. Wzgórze Słowików przypomina dziś inne silnie skomercjalizowane miejsca religijne. Witają nas więc najpierw niezliczone sklepy i stragany z różnymi często wątpliwej wartości artystycznej pamiątkami. Dominuje oczywiście figurka Dziewicy i źródlana woda. Między straganami setki pielgrzymów i turystów z różnych stron świata.

Jednak idąc dalej ocienioną alejką, wchodzę w strefę ciszy, w strefę sacrum. Maryja wita szeroko otwartymi ramionami. Wyobraża Ją dziewiętnastowieczna statua z Izmiru. Na Jej twarzy widać uśmiech i radość z wizyty gości.

U wejścia do domu Maryi rośnie ogromne drzewo, zapraszając do zatrzymania się w jego cieniu na chwilę refleksji i modlitwy. Sam dom jest obecnie kaplicą. Główne jej zręby pochodzą z VI wieku, jednak podwaliny i niektóre ze ścian datowane są na wiek I.

Po przejściu małego westybulu znajduję się w głównym pomieszczeniu. Robi na mnie wrażenie świętości i prostoty. W centralnie położonej absydzie mieści się ołtarz z figurą Maryi Dziewicy. Odnaleziono ją wśród ruin domu podczas badań archeologicznych zainspirowanych wizjami Katarzyny Emmerich. Mimo wielu świec i dwóch okien kaplica jest ocieniona; sprzyja modlitwie i kontemplacji. Niestety, nie mogę powiedzieć Maryi wszystkiego, co chciałbym wyrazić w tym miejscu. Nie pozwalają na to… tłumy oczekujących w długiej kolejce. Polecam więc prośby, z jakimi przybyłem, a resztę przedstawiam w czasie Eucharystii.

Po chwili modlitwy w kaplicy przechodzę do sypialni Maryi. Uderza mnie, że na ścianach znajduje się tu graffiti z wersetami Koranu dotyczącymi Maryi. Nie tylko chrześcijanie czczą to święte miejsce. Również muzułmanie otaczają je szacunkiem, pielgrzymują do niego, modlą się tu. Niemym świadkiem tych modlitw jest mur przypominający jerozolimską Ścianę Płaczu. Na nim pobożni muzułmańscy czciciele Maryi umieszczają kawałki materiału, wyrażające ich życzenia i prośby zanoszone do Maryi. Potwierdzeniem cudów są liczne laski, kule i wota pozostawione w sanktuarium jako dowód wdzięczności.

Po modlitwie i Eucharystii, siedząc w cieniu, przyglądam się starym kobietom, które z wielką nabożnością upychają swoje kawałki materiału modlitewnego pośród tysięcy innych, a potem modlą się z silną wiarą przy murze. I właśnie wtedy przypominam sobie jedną z podobnych kobiet ewangelicznych, która chcąc wyrazić swój podziw wobec Jezusa, uczciła Jego Matkę i zawołała: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Odpowiedź Jezusa była zaskakująca. Równie błogosławieni są wszyscy żyjący słowem Boga. Każdy, kto słucha słowa Bożego, przyjmuje je do serca, żyje nim, pozwala, by owocowało, jest błogosławiony, stanowi rodzinę Jezusa, podobnie jak Jego Matka. W tym cudownym zakątku świata, gdzie żyła Matka Jezusa, słowa te tchną szczególną radością i nadzieją.