Gospodyni

Marta jest przede wszystkim gospodynią i panią domu. Wyraża to już jej imię. Marta po aramejsku znaczy „pani”. W tekstach biblijnych występuje zawsze na pierwszym miejscu. Maria i Łazarz pozostają na drugim planie. Św. Łukasz jako jedyny opisuje pobyt Jezusa u przyjaciół w pewnej wsi (Betanii). Jezus zostaje zaproszony w gościnę przez Martę (Łk 10, 38-42). W czasach Jezusa była to sytuacja precedensowa. Kobiecie nie wypadało przyjmować do domu obcych mężczyzn.

Jezus przyjmuje zaproszenie. Mamy tutaj pewną dozę śmiałości (oczywiście, w stosunku do tamtych czasów), a także wolności i pokoju w sercu Jezusa. Wcześniej zalecił uczniom podobne postępowanie: Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę (Łk 10, 5-7). Kardynał Carlo Maria Martini komentując nowość apostołowania Jezusa podkreśla, że to, czego Jezus uczy innych, jest jednocześnie Jego stylem życia, stylem apostołowania, w którym najistotniejszy jest bliski, osobisty kontakt z drugim człowiekiem. […] Styl Jezusa przypominał może dawną tradycję prorocką, ale przecież proroków już nie było. Jezus zapoczątkowuje zatem nowy sposób odnoszenia się do rodzin, do osób, który nie przystaje do szkolnej tradycji rabinów.

Marta zaprosiła Jezusa i pragnęła Go godnie przyjąć. Dlatego uwijała się koło rozmaitych posług (Łk 10, 40). Jako gospodyni domowa i przyjaciółka Jezusa troszczy się o potrzeby fizyczne drogich jej sercu gości. Czyni to z wielkim zaangażowaniem i ofiarnością. Ikonografia przedstawia zwykle Martę z dzbanem lub innymi naczyniami kuchennymi. Niemniej, biorąc pod uwagę inne ceny, Marta nie ograniczała się do posług „kobiecych” właściwych gospodyni domowej. Ona również należała do uczennic Pana i słuchała Jego słowa, podobnie jak jej siostra. Ponadto pełniła funkcję diakonisy, usługiwała Jezusowi i Jego uczniom.

Jednak w posługę Marty wkradł się pewien „błąd”. „Euforia”, szczęście związane z posługiwaniem, zaprowadziło Martę do „dysforii”, sytuacji kryzysowej wobec braku akceptacji postawy siostry (P. Mourlon Beernaert). Konflikt z Marią wynikł z przyznania absolutnego pierwszeństwa diakonii przez Martę.

Opisując posługiwanie Marty Łukasz używa greckich słów: „merimnai” i „thorybos”. „Merimnai” są to troski, szereg trosk. Kiedy ktoś jest odpowiedzialny za wielkie rzeczy, musi myśleć o tysiącu spraw, tysiącu rzeczy do zrobienia, tak, iż te tysiąc spraw do załatwienia staje się labiryntem, z którego odpowiedzialny lub odpowiedzialna nie jest w stanie się wydostać. Zatem są to troski, ale troski, zatapiające osobę lub wtrącające w sieć, z której nie jest ona w stanie się już wyplątać. „Thorybos” jest to natomiast hałas. We współczesnym greckim języku „thorybos” oznacza ruch drogowy. Termin ten w każdym razie wiąże się z ciągłym zgiełkiem, który nigdy nie pozwala człowiekowi cieszyć się chwilą spokoju (I. Gargano).

Problemem Marty jest więc sposób diakonii. Jezus krytykuje jej niepokój, rozproszenie, hałas, wielość i nadmierną uwagę poświęconą rzeczom drugorzędnym, względnym. Jezus kocha Martę niemniej niż jej siostrę. Dlatego chce ją przestrzec przed nadmiernymi troskami; pragnie, by dostrzegła, że w szacie codzienności, problemów, nieustannego zgiełku jest niewiele czasu, by zatrzymać się i wsłuchać się w Niego, gdy przynosi pokój, harmonię, ład. Są w życiu sytuacje, w których trzeba pozostawić rzeczy dobre, aby zająć się lepszymi (M. Orsatti).

Pytania do refleksji:
• Czy Marta ze swoim ideałem diakonii jest mi bliska?
• Jak sprawdzam się jako gospodyni domu?
• Czy przysłowie „Gość w dom, Bóg w dom” cechuje moją gościnność?
• Co jest przedmiotem moich codziennych obowiązków i trosk?
• Czy wśród codzienności znajduję czas na chwilę wyciszenia i samotności?
• Jakie rzeczy powinienem dziś zostawić, aby zająć się lepszymi (jakimi?)?

„Grzeszki” Marty

Marta służąc, ulega pewnym słabostkom, błędom, „grzeszkom”, które sprawiają, że jej diakonia nie staje się czysta, wypływająca z miłości, ale przybiera zabarwienie egoistyczne. „Grzeszki” Marty punktuje mistyczka Adrienne von Speyr w książce Trzy kobiety i Pan.

Marta robi wrażenie kobiety władczej, posesywnej. Obserwując jej trud, wysiłek, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że hołduje ideałowi prężności, sprawności, sukcesu, przedsiębiorczości w połączeniu z perfekcjonizmem. Ideał ten wiąże się z wcześniejszym „programowaniem”. Najpierw troskliwie przyjmuje Pana. Ale potem sama rości sobie prawo do zorganizowania wszystkiego. Sama ustala to, co „musi” sprawić przyjemność Jezusowi, co jest potrzebne, co jest dla Niego dobre; to wszystko, co koniecznie należy wykonać, przygotować, aby okazać Mu szacunek. Ona ustala, nie radząc się nikogo, tym bardziej zainteresowanego, co Pan potrzebuje najbardziej. Marta arbitralnie forsuje własne sprawy (A. Pronzato).

Przywiązując nadmierną wagę do spraw drugorzędnych Marta traci z oczu pierwszorzędne. Najpierw samego Jezusa. Jej główną intencją było ugoszczenie Przyjaciela. Jednak troska ta sprawia, że praca dla Jezusa staje się ważniejsza od Niego samego. Miłość do Pana zamieniła się w miłość do spraw Pana, a te stały się sprawami Marty; zatem miłość do Niego została sprowadzona do miłości do spraw Marty. Stąd w ten sposób możemy ustalić itinerarium… zstępujące Marty: – widzi Pana, widzi sprawy Pana, w końcu bardziej widzi siebie (A. Pronzato).

Marta wchodzi następnie w konflikt z siostrą, a właściwie z samym Jezusem. Zamiast poprosić Marię o pomoc, zaczyna narzekać i robić wyrzuty Jezusowi: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Ale nie kończy na tym; poucza Go, a nawet upomina: Powiedz jej, żeby mi pomogła (Łk 10, 40). Oto kolejne gotowe oskarżenie Marty: przeszkadza w bliskości. Albo jeśli chcemy: wścibska, uchybiająca zasadom. Marta chce, by Pan milczał, aby Maria mogła poświęcić się działaniu, pomóc jej w domowych zajęciach. Zapomina, że to On „daje” modlitwę, określa jej miarę, intensywność. To On rozporządza czasem (A. Pronzato).

„Wybuch”, do jakiego dochodzi u Marty wynika z przeciwstawienia postawy słuchania z działaniem. Marcie trudno zaakceptować postawę siostry, która wsłuchuje się w jedno (w Pana). Być może zarzuca jej lenistwo, obojętność, brak serca. Sytuacja kryzysowa między siostrami wynikła ze zderzenia odmiennych ideałów: działania i kontemplacji. Obie siostry to uczennice Jezusa, które odpowiadają na przyjaźń, służąc Mistrzowi. Maria poprzez słuchanie i kontemplację. Marta poprzez posługi, diakonię. Problem pojawia się, gdy dochodzi do rywalizacji i prób narzucenia własnej drogi innym. Każda droga jest dobra: słuchanie i działanie, ale gdy jest podejmowana we właściwym czasie, w wolności i z miłością.

„Grzeszkiem” Marty jest wspomniana już nieumiejętność koncentracji na jednym, najważniejszym. Świadczy o tym wyrzut Jezusa: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego (Łk 10, 41n). Uczynki Marty to mnogość rozproszenie. Jest to zmieniające się działanie, które najpierw było słusznym działaniem dla dobra Pana, a następnie przekształciło się w działanie dowolne, gorączkowe, niespójne, zatrącające się w sobie i coraz bardziej małostkowe. Liczne uczynki nie mają już źródła w jedności, i nie dążą do jedności… zatracił się właściwy kierunek, uczynki rozproszyły się we wszystkich możliwych kierunkach… Działania przestały mieć istotne znaczenie, nastąpił upadek, degradacja (A. von Speyr).

Posługiwanie Marty samo w sobie właściwe i na miejscu okazało się zgubne, gdy wkradło się w nie rozdrażnienie, niepokój, nadwrażliwość na własnym punkcie, próba konfrontacji z innym modelem myślenia i życia. Ostatecznie Marta okazała się niezdolna do szerokiego spojrzenia. Cała zamyka się w swoim „szczególe”, w swoich ograniczonych horyzontach, niczym w kapsule… Zapracowana Marta staje się paradygmatem kogoś, kto mniema, że „posiada” Boga, kieruje Nim do woli według własnych pragnień. Kogoś, kto upiera się, by „uwięzić” Pana we własnych definicjach, mentalności, ograniczonym polu widzenia, książkowych tezach (A. Pronzato).

Wobec zarzutów Marty, Jezus „broni” jej siostrę: Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10, 42). W ten sposób akceptuje wybór obydwu sióstr i ich sposoby realizowania życiowej misji. Ponadto odchodzi od tradycyjnej wizji roli kobiety, ograniczanej do „kuchni”, nazywanej pogardliwie „kurą domową”. Jezus umieszcza się ponad zwyczajami i tradycyjnymi podziałami funkcji w domu rodzinnym: gdzie mężczyźni rozmawiają z gościem, a kobiety zajmują się gospodarstwem i kuchnią. Razem z Jezusem odkrywamy nowe spojrzenie na kobietę, inną postawę, która respektuje własne wybory, jak również nowe miejsce pośród uczniów u stóp Pana… Oczywiście, sformułowanie „awans kobiet” jest wyrażeniem współczesnym; lecz to krótkie opowiadanie, przez stanowisko Jezusa tak bardzo odbiegające od kontekstu epok, jak i od mentalności samej Marty, już przedstawia odblask tego awansu (P. Mourlon Beernaert).

Pytania do refleksji:
• Jakie są moje główne słabostki i „grzeszki”?
• Czy jestem osobą prężną, aktywną, działającą, czy raczej „zasiedziałą” i wycofującą się?
• Jaki jest mój ideał?
• Czy mojemu działaniu nie towarzyszy perfekcjonizm?
• Czy nie mieszam spraw pierwszorzędnych ze względnymi, mniej istotnymi?
• Na jakim tle dochodzi u mnie do ”wybuchów”?
• W jaki sposób rozwiązuję konflikty?
• Czy szanuję wybór innych?
• Czy nie usiłuję narzucać innym własnej „najlepszej” wizji?
• Czy nie jestem przewrażliwiony na swoim punkcie?
• Czy nie uważam, że zrozumiałem Boga do końca?
• Jaka jest moja wizja roli kobiety?
• Co sądzę o „awansie kobiet” i „równouprawnieniu” w małżeństwie?

Głębia duchowa

Marta jest nie tylko gospodynią, diakonisą, jest również uczennicą Jezusa; kobietą o wielkiej duchowej głębi. Wydarzeniem, które odsłania jej piękno i głębię duchową jest traumatyczne przeżycie choroby i śmierci brata Łazarza. Siostry posyłają widomość do Jezusa, przyjaciela rodziny: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz (J 11, 3). Odwiedzanie chorych i modlitwa za nich były w judaizmie pobożnym obowiązkiem, lecz sława Jezusa jako uzdrowiciela była niewątpliwie głównym powodem, dla którego poinformowano Go o chorobie Łazarza. Powiadomienie Go mogło wyrażać uprzejmą prośbę (C. Keener).
Jezus jednak nie odpowiada od razu. Przybywa do Betanii w czwartym dniu. Być może wiąże się to z odległością dzielącą Go od Betanii, ale może mieć również zamierzony cel; w ten sposób Jezus wskrzesi z martwych przyjaciela. Ten okres, dziwny dla nas, zgodny jest z wiarą żydowską, według której pierwiastki życia (oddychanie, osoba, po hebrajsku „nephesh”) unosiły się jeszcze wokół zwłok przez jakiś czas; jednakże uważano, że począwszy od czwartego dnia „nephesh” nie może już do ciała powrócić. W ten sposób podkreślone są ostateczna moc śmierci w przypadku Łazarza, jak i samotność Jezusa w obliczu mocy śmierci (P. Mourlon Beernaert).

Na wiadomość o przybyciu Jezusa Marta wybiega na spotkanie i wprost wyjawia swój ból: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł (J 11, 21). Jej słowa świadczą o lekkim wyrzucie związanym z zawodem. Jednak od razu dodaje: Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga (J 11, 22). Wiarę i wewnętrzną intuicję Marty potwierdza Jezus: Brat twój zmartwychwstanie (J 11, 23). Jezus ma początkowo na myśli czas nieokreślony; odsyła w ten sposób do myśli żydowskiej. W ten sam sposób myśli Marta: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym (J 11, 24). Bez wahania, z całą stanowczością wyraża wiarę w życie wieczne. Bolesne doświadczanie związane z przeżyciem najbliższej osoby widzi w perspektywie wieczności, składa je w dłonie Bożej Opatrzności.

Jezus jednak nie poprzestaje na tym. Objawia Marcie prawdziwą głębię. On sam jest życiem i zmartwychwstaniem. Kto wierzy w Niego ma udział w nieśmiertelności, która zaczyna się „tu i teraz”. Jezus przenosi wiarę z nieokreślonej przyszłości na dzień dzisiejszy. Słowa Jezusa obejmują teraźniejszość człowieka i przyszłość Boga (P. Mourlon Beernaert). Życie wieczne nie jest tylko kwestią przyszłości. Ono dzieje się już dziś. Wiara w Jezusa, życie Jego słowem, karmienie się Jego ciałem są początkiem i zadatkiem wieczności. Jezus stawia Marcie (i nam) pytanie: Wierzysz w to? (J 11, 26).
Odpowiedź Marty świadczy o głębi jej wiary i zaufania: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat (J 11, 27). Marta wciąż wierzy, chociaż Jezus nie uzdrowił jej brata. Jej wiara nie jest zwykłym aktem wiary w Boga. Ona wierzy, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Bożym, który wypełnia całą nadzieję i oczekiwanie Izraela. Wyznanie Marty przypomina wiarę Apostołów, Natanaela: Rabbi, ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela (J 1, 49) i Piotra: Ty jesteś Świętym Boga (J 6, 69; por. Mt 16, 16). Marta w rozmowie z Jezusem przeszła pewną ewolucję; od wiary żydowskiej do „chrześcijańskiej”. Wiara i Tradycja Kościoła opiera się nie tylko na wierze filarów – Apostołów, ale również na wierze „ludzi prostych” – Marty. Ona zanim ujrzała, uwierzyła (por. J 20, 29).
Marta została dopuszczona do serca Jezusa. Objawił On jej jedną z większych tajemnic. Marta jednak nie zatrzymuje jej dla siebie, dzieli się z siostrą. Woła ją, pragnie, by ona również spotkała Jezusa, usłyszała z Jego ust, kim jest. Marta jest „misjonarką” swojej siostry.

Każde głębokie doświadczenie Jezusa ma wymiar misyjny. Jezus objawia się swoim uczniom, daje poznać się osobiście, doświadczyć swojej miłości, ale pragnie, by to doświadczenie dzielić z innymi, zwłaszcza z bliskimi. Chrześcijanin nie może być zadowolony i spokojny, przeżywając relację z Jezusem w sposób ukryty, „prywatny”. Miłość powinna przynaglać go, by dawać świadectwo i dzielić się własnym duchowym bogactwem i doświadczeniem (por. 2 Kor 14n).

Epizod przy grobie Łazarza świadczy, że Marta mimo swej głębi, pozostaje praktyczna. Gdy Jezus każe odsunąć kamień grobowy, zauważa: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie (J 11, 39). Jezus napomina ją dyskretnie: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? (J 11, 40). Marta wierzy i ufa. Jednak wiara nie wyklucza wątpliwości. Z jednej strony są one przejawem kryzysu duchowego, jednak z drugiej strony mogą stać się potężnym bodźcem do dalszego rozwoju i oczyszczania wiary. Jan pokazuje, że wiara i zaufanie nie kończą się na jednorazowych wyznaniach, że są procesem dochodzenia do właściwej postawy. Jak w historii niewidomego od urodzenia, który najpierw odzyskał wzrok, a dopiero później uwierzył w Jezusa (J 9, 1-38); jak w relacji Marii z Magdali, która nawet wówczas, gdy rozpozna Jezusa jako Zmartwychwstałego, będzie Go chciała zatrzymać (J 20, 11-18). Również Marta ma swoją drogę wiary (E. Adamiak).

Pytania do refleksji:
• Jak zachowuję się wobec choroby i cierpienia bliskich mi osób?
• Czy wierzę, że Jezus jest Zmartwychwstaniem i Życiem?
• Jak rozumiem słowa Credo: „Wierzę w ciała zmartwychwstanie i życie wieczne”?
• Czy mam świadomość, że życie wieczne rozpoczyna się na ziemi?
• Czy potrafię składać trudne wydarzenia w dłonie Bożej Opatrzności?
• Jak przeżywam śmierć bliskich?
• Jakie jest moje osobiste wyznanie wiary w Jezusa?
• Czy potrafię i mam odwagę dzielić się swoim osobistym doświadczeniem relacji z Jezusem?
• Jakich wątpliwości w wierze doświadczam?
• W jaki kierunku rozwija się moja wiara?

fot. Debashis Biswas on Unsplash