Czym żyli jezuici 100 lat temu, gdy Polska odzyskiwała niepodległość? Jak reagowali na wydarzenia, które okazały się przełomowe w naszej historii? Jak widzieli i opisywali to, co się wtedy działo na polskich ziemiach? Te pytania postawiłem sobie, badając źródła naszej jezuickiej historii sprzed wieku. Okazuje się, że całkiem sporo można się z nich dowiedzieć.

Jak wyglądała droga do wolności Polski z perspektywy jezuitów?

Zanim wybuchła I wojna światowa, która – mimo wielu ludzkich nieszczęść – otworzyła Polsce drogę do niepodległości, polscy jezuici działali jako Prowincja Galicyjska. Po bolesnej kasacie w 1773 roku Towarzystwo Jezusowe, oficjalnie reaktywowane w roku 1814, zdążyło się już na tyle podnieść i rozwinąć swą aktywność, że można mówić o znacznym odzyskaniu potencjału apostolskiego organizmu, który założył św. Ignacy Loyola. Na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów, rozdartej między trzech zaborców, sytuacja jezuitów – przynajmniej od strony politycznej – była złożona. Wyrzuceni z Rosji w 1820 roku rozwinęli działalność na terenie zaboru austriackiego (bo tylko tutaj mogli oficjalnie istnieć) i funkcjonowali jako Prowincja Galicyjska. Była ona częścią Asystencji Niemieckiej Towarzystwa Jezusowego wraz z Prowincjami: Austriacką, Belgijską, Niemiecką, Węgierską i Holenderską. W listopadzie 1913 roku, niecały rok przed wybuchem Wielkiej Wojny, należało do niej około 507 jezuitów. Była średniej wielkości prowincją zakonną, ponad dwukrotnie większe były: Prowincja Belgijska, licząca 1216 jezuitów, oraz Prowincja Niemiecka – reprezentowana przez 1262 członków. Do licznych należały też prowincje francuskie i hiszpańskie. Łącznie na całym świecie było wtedy około 16 900 jezuitów.

Największym domem, w których żyli i pracowali jezuici Prowincji Galicyjskiej, było Kolegium przy ul. Kopernika w Krakowie, gdzie mieściły się studia teologii i filozofii (jezuickie seminarium duchowne), a także inne dzieła, między innymi Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy. Na przełomie 1913 i 1914 roku mieszkało tu i pracowało aż 124 członków zakonu. Wielkim domem było znane kolegium i konwikt dla młodzieży w Chyrowie (obecnie na terenie Ukrainy), w których pracowało około 104 jezuitów, a także Stara Wieś koło Brzozowa, gdzie znajdowały się nowicjat i studium humanistyczne – tzw. humaniora; przebywało tam wówczas około 86 zakonników. Inne placówki znajdowały się: w Krakowie przy Małym Rynku (siedziba prowincjała) wraz z kościołem św. Barbary, w Dziedzicach (obecnie Czechowicach-Dziedzicach) na Śląsku – dom rekolekcyjny, w Nowym Sączu – kolegium i kościół przy Rynku oraz rezydencja przy dworcu kolejowym, w Cieszynie i w Zakopanem na tzw. Górce. Na terenie obecnej Ukrainy jezuickie placówki działały we Lwowie, w Czerniowcach na Bukowinie, w Kołomyi, Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsk) i w Tarnopolu. Na terenie obecnych Czech: w Karwinie (na Śląsku Cieszyńskim przy granicy polsko-czeskiej) i w Opawie (na tzw. Śląsku Czeskim przy granicy z Polską). Do zakończenia I wojny światowej i rozpadu Austro-Węgier był to obszar jednej, wielkiej i wielonarodowej monarchii austro-węgierskiej, z miłościwie panującym od 1848 roku cesarzem Franciszkiem Józefem.

Nowicjat w Starej Wsi (1916-1917)

Nowicjat w Starej Wsi (1916-1917)

W czasach Wielkiej Wojny

Wybuch wojny zburzył dawny układ polityczny zaborców, funkcjonujący od czasów ustaleń Kongresu Wiedeńskiego z 1815 roku, ale też przysporzył ludziom wiele cierpień, nie wyłączając jezuitów. Z powodu ofensywy Rosjan w 1914 roku największe jezuickie domy w Chyrowie i w Krakowie zostały rozproszone. Kolegium krakowskie ewakuowano do Gräfenbergu koło Freiwaldu na Śląsku. Rozproszeniu uległy też wspólnoty w Czerniowcach, we Lwowie i w Stanisławowie. Wspólnota ze Starej Wsi została ewakuowana do Velehradu.

Jezuiccy scholastycy w Velehradzie 1915

Jezuiccy scholastycy w Velehradzie 1915

Spora liczba jezuitów została powołana do walczących armii. W wojsku austriackim w służbie czynnej znalazło się około 20 braci i nowicjuszy, a także kilku ojców w charakterze kapelanów. Podobnie w armii niemieckiej. Ponadto 23 jezuitów pełniło funkcje kapelanów pomocniczych. Daje to liczbę około 65 jezuitów na usługach armii austriackiej i niemieckiej. Pod koniec 1915 roku jako kapelan Legionów Polskich dołączył ojciec Kazimierz Konopka, autor ciekawych wspomnień. Jezuicki katalog z przełomu 1918 i 1919 roku wymienia, że w wojsku austriackim pozostawało jeszcze 2 ojców, 21 braci i nowicjuszy, zaś w niemieckim – 10 ojców, 4 scholastyków, 12 braci i nowicjuszy, co daje razem liczbę 49 jezuitów. Jak widać, armie z nich łatwo nie rezygnowały.

Kolegium w Chyrowie z lotu ptaka

Kolegium w Chyrowie z lotu ptaka

Redagowane przez ojca Kazimierza Konopkę w latach 1914–15 „Bieżące Wiadomości z Prowincji Galicyjskiej” zawierają wiele ciekawych informacji na temat zmieniającej się sytuacji i zaangażowania jezuitów w owym czasie. Czas Wielkiej Wojny to dla synów św. Ignacego wymagający egzamin, jaki nie po raz pierwszy składali podczas przełomowych wydarzeń historycznych. Wtedy bowiem duchowość musiała się zmierzyć z wyzwaniami, jakie postawiły przed nimi krwawe wydarzenia I wojny światowej, z gruzów której wyłoniła się w 1918 roku niepodległa Polska. W korespondencji nadsyłanej przez jezuitów z różnych miejsc do ojca redaktora Konopki mamy opisy zbliżającego się frontu rosyjskiego, walk, ewakuacji jezuickich domów w bezpieczniejsze miejsca, sceny rabunku mienia domów zajętych przez Rosjan, szpitali polowych urządzanych w zakonnych budynkach. Częstą pracą jezuitów, od profesorów i redaktorów po duszpasterzy, była posługa wśród chorych, zwłaszcza tysięcy rannych żołnierzy przywożonych z frontu. Jezuici piszą o wielkich liczbach spowiedzi, udzielanych rekolekcji, głoszonych nauk. Taka była potrzeba chwili. Sakrament pojednania odbywał się w różnych językach. Jeden z kapelanów C.K. Armii, ojciec Teofil Pilch, pisał: „W potrzebie nauczyłem się przynajmniej co konieczne po chorwacku i spowiadam żołnierzy idących na plac boju. (…) Na wszelki wypadek uczę się i po węgiersku, aby Węgrom być pomocnym, choć to trudny język na stare lata”. Ktoś opisał spowiedź, która dokonywała się (sic!) z pomocą tłumacza Żyda! Nieszczęścia zbliżają ludzi! Wielu galicyjskich jezuitów rozproszyło się po rozległych terenach monarchii austro-węgierskiej i cesarstwa niemieckiego, a niektórzy przybywali na tereny Królestwa Polskiego przejęte z rąk rosyjskich. Ruchy wojsk, zmiany frontów, organizacja szpitali, miejsc ewakuacji, rozlokowanie obozów jenieckich – to wszystko wyznaczało nowe zadania duszpasterskie, które z zapałem podejmowali jezuici. Jeden z kapelanów, ojciec Józef Mieloch, pisze o nowym wyzwaniu, jakim stała się potrzeba opieki nad wziętymi do niewoli jeńcami z armii rosyjskiej, pośród których było wielu Polaków. Ożywa wtedy wśród jezuitów nabożeństwo i zainteresowanie postacią błogosławionego Andrzeja Boboli. Przypominane są jego przepowiednie o wolnej Polsce, choć sprawa niepodległości w pierwszych dwóch latach wojny nie była jeszcze podejmowana wprost, przynajmniej w jezuickich publikacjach.

Idea niepodległości na łamach „Przeglądu Powszechnego”

Na początku 1916 roku w Krakowie jezuici wznowili wydawanie „Przeglądu Powszechnego”, zawieszonego jesienią 1914. W artykule wstępnym, którego niewielki fragment został przepuszczony przez austriacką cenzurę, ojciec Jan Pawelski pisze o tzw. sprawie polskiej: „kwestia polska, nie tylko, że odżyła i istnieje, ale wysunęła się nadto w pierwszy szereg kwestii międzynarodowych, domagających się pilnego rozwiązania, i zajęła takie stanowisko, że już z niego wytrącić się nie da”. Na łamach wydawanego w następnych latach, już bez przeszkód i regularnie, „Przeglądu”, wyrażającego opinie środowiska jezuitów i osób z nim związanych (głównie z kręgów Uniwersytetu Jagiellońskiego i spośród inteligencji krakowskiej), można prześledzić swoistą ewolucję: od nieśmiałego postawienia kwestii polskiej – do otwartej dyskusji na temat niepodległości i jej konsekwencji. Publikacje z lat 1916–1918 dają obraz dojrzewania polskiej idei wolnościowej, nie tylko – jak należy sądzić – w środowisku jezuickiego miesięcznika i Krakowa. Idee te pojawiają się w publicystyce i w wierszach. Częstym autorem utworów poetyckich był ojciec Tadeusz Karyłowski, który w wierszu Przychodzę, nawiązującym do twórczości romantycznych wieszczów, zwłaszcza do Juliusza Słowackiego, tak opisuje budzącego się ducha wolności:

W rozbrzaskach świtu, na czasów przełomie,
Przychodzę Polsko! – Anioł twej przeszłości,
Na tęczy zdarzeń zjawiony widomie,
Z bólem, co skalne rozrywa wnętrzności,
Z łuną, co w krwawym znajduje się gromie,
Idę ku tobie, przez spalone włości,
Przez potrzaskane twych świątnic filary,
Król-Duch – stary…

Zarówno autor wiersza, ojciec Karyłowski, jak i ojciec Pawelski, główny jezuicki publicysta tego czasu, wzywają czytelników do postawy czynnej, aktywnej, do zaangażowania na rzecz wolności, a nie biernego jej wyczekiwania. Katolicyzm – jak podkreśla Pawelski – daje właśnie taką siłę, budzi do czynu. Obecne czasy znamionuje wielki chaos, więc tym bardziej potrzeba jasnych zasad. Istnieje też pilna potrzeba działania na rzecz jedności narodu. Z kolei Karyłowski w wierszowanej opowieści Wśród szańców Pińska rozwija wizję losów Polski i potrzeby pomocy z nieba. Ważną rolę odgrywa w niej błogosławiony Andrzej Bobola, którego przedstawia jako orędownika polskiej wolności:

Począł Męczennik wzywać królów Pana
O nową chwilę wieków i brzask rana…
(………………………………………)
Na lud Twój wejrzyj, klęsk tylą zmożony,
Na ponękane stare ziemie Piasta,
Wróć chwałę ojców – na nowe stulecia:
Niech błyśnie wielki brzask – i doba trzecia…!

Ból ofiar wojny przeplatał się z nadzieją wolności. W tym samym wierszu autor przedstawia młodych legionistów, „ostatnich rycerzy”, których ofiara życia wzrusza nawet samego Boga. Choć bolesna i tragiczna to chwila, jest jednak zapowiedzią przyszłego triumfu.

Latem 1916 roku, po dwóch latach toczącej się wojny, Pawelski pisze o budzącym się do życia „polskim Sfinksie”: „Polska wstaje, a więc ma cel życia i moc”. Sprawa polska zmartwychwstaje, dzieje się proces, który nabiera coraz większego rozmachu i rozgłosu, także na arenie międzynarodowej. Polski sen o wolności nabiera coraz bardziej realnych kształtów, a sprawy niemożliwe stają się możliwymi.

Nadzieje te jeszcze bardziej rozpalił Akt 5 listopada, czyli ogłoszona jesienią 1916 roku deklaracja cesarzy niemieckiego i austriackiego, zapowiadająca utworzenie samodzielnego Królestwa Polskiego z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem. Środowisko „Przeglądu” zareagowało na ten fakt entuzjastycznie. Pawelski pisze, że nadszedł „dzień wybawienia”, „świt nowej Polski”, „różana jutrzenka” przyszłych pokoleń Polaków, „świt wolności” po latach spędzonych w lochach podziemia. Coraz bardziej i realniej zbliża się chwila zmartwychwstania Polski: „A oto, w oczach naszych, pękają pieczęcie nocy i wśród rumowisk podziemia, w głębi tego korytarza, który od śmierci ku życiu prowadzi, jawi się żywy naród – Polska, z koroną na skroni i z mieczem w ręku. Jest, zmartwychwstał, będzie królował!”. W tym kontekście jezuicki publicysta przywołuje postać Piotra Skargi jako proroka narodowego (kilka lat wcześniej, w 1912 roku uroczyście obchodzono trzechsetlecie jego śmierci). W duchu autora Kazań sejmowych Pawelski interpretuje niewolę narodu jako karę za grzechy, zwłaszcza za egoizm i brak miłości ojczyzny. Pokuta jednak została odbyta. Odbudowa państwa polskiego to długi proces, jezuici mieli tego świadomość. Stąd ponawiane na łamach „Przeglądu” apele o zaangażowanie, jedność i odpowiedzialność wszystkich Polaków w tak ważnej chwili dziejowej. Podobnie jak większość społeczeństwa polskiego, tak i jezuici myśleli życzeniowo: wierzyli w deklaracje państw centralnych. Choć Akt 5 listopada ze strony Niemiec i Austro-Węgier okazał się pustą obietnicą, to jednak rozbudził nadzieje na niepodległość i stał się, jak stwierdził współczesny historyk, Romuald Turkowski, „detonatorem sprawy polskiej”. A niepodległościowe detonacje stawały się coraz częstsze i głośniejsze.

Romantyczne wizje wolności łączyły się na łamach jezuickiego miesięcznika z pozytywistyczną z ducha publicystyką, akcentującą pracę u podstaw, a za taką uznano potrzebę budowania fundamentów struktur państwa polskiego. Znany ekonomista i publicysta Stanisław Bukowiecki, pisząc o stanie urzędniczym w projektowanym państwie polskim zwracał uwagę na kadry przyszłej administracji, sądownictwa i szkolnictwa, czyli na urzędników, sędziów i nauczycieli. Przygotowanie takich osób jest procesem, który należy zacząć, korzystając z pojawiających się możliwości – to budowanie podwalin przyszłego państwa polskiego i ważne. Jak się okaże, w znacznym stopniu udało się to zrobić, zanim przyszedł wyczekiwany, pierwszy dzień wolności. Ważnym zadaniem, na które zwracał uwagę publicysta, było wyjście z życia prywatnego, do czego zmuszały ludzi zabory, i budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Wiązało się to z przebudową mentalności ludzi i kultury politycznej rodzącej się Polski. Przed takim zadaniem stanęli publicyści „Przeglądu”. „Powinniśmy wykrzesać w sobie poczucie wielkiego poważania dla władzy polskiej i dla jej organów, i starać się do kariery urzędniczej kierować najlepsze nasze siły umysłowe i moralne”, pisał Bukowiecki. Po stu latach ta uwaga wydaje się bardzo aktualna.

Świadectwo ojca Kazimierza Konopki

Obraz zaangażowania jezuitów w sprawy niepodległościowe staje się jeszcze pełniejszy dzięki wspomnieniom wojennym ojca Kazimierza Nowiny-Konopki. Jako kapelan II Brygady Legionów Polskich i Polskiego Korpusu Posiłkowego znalazł się w centrum walki o niepodległość Polski: działał na zmieniających się liniach frontu i dzielił los legionistów. Służył im wszystkimi talentami, jakie posiadał: słuchał, pouczał, doradzał, pomagał. Jest świetnym przykładem kapłana, który znalazłszy się w ekstremalnych warunkach, nie tylko sam sobie potrafił poradzić, ale niósł też pomoc innym. Opisał to w obszernych pamiętnikach, które w opracowaniu ojca Juliana Humeńskiego i Marii Dębowskiej ukazały się w pełnym wydaniu dopiero w 2011 roku. To fascynująca lektura. Przywołajmy krótki fragment, w którym ojciec Konopka opisuje sytuację z początku lipca 1916 roku, gdy na Wołyniu wojska rosyjskie dowodzone przez Aleksieja Brusiłowa przeprowadzały potężną ofensywę przeciwko armiom państw centralnych i sprzymierzonym z nimi Legionom Polskim. Toczyły się tam zażarte walki, było wielu zabitych i rannych, wśród nich polscy żołnierze wierzący w to, że walczą o wolną Polskę. Konopka ze wzruszeniem opowiada o patriotycznym nastawieniu młodych legionistów, którzy ponosili największe ofiary.

Nad wieczorem atak piechoty rosyjskiej. Doktór powiedział mi, że najlepiej, abym był przy nim. W ziemiance punkt opatrunkowy. Przynieśli kilku ciężko rannych. Jeden jęczy okropnie. Po spowiedzi mówi mi:
– Proszę księdza, mnie strasznie boli. Czy ja mogę ten ból ofiarować Panu Bogu za Polskę?
– Pewnie, ofiaruj, Pan Bóg przyjmie.
– A czy Polska będzie?
– Będzie, chłopcze, na pewno będzie. Jeśli jeszcze tacy są żołnierze jak ty, Pan Bóg da Polskę.
Chłopcu lżej się zrobiło na duszy, oko zajaśniało i odtąd już ani jęknął. Inny znowu mówi z bólem, że mu będzie ciężko umierać, bo nie dochował przysięgi Panu Bogu.
– Jakiej przysięgi?
– Jakiem szedł do Legionów, tom przysięgał Panu Bogu, że będę się bił, dopóki Polski nie wywalczę – a teraz trzeba umierać.
Obróciłem się, by ukryć łzy… to mi żołnierz polski! I Pan Bóg Polski nie da?

Świadectwo młodych legionistów i towarzyszącego im kapelana ojca Konopki jest kwintesencją noszonych w sercach nadziei na wolną Polskę, na niepodległość, która przyszła 11 listopada 1918 roku. Jak wielu ówczesnych Polaków, także jezuici wyczekiwali i przygotowywali się na tę chwilę. Wytrwałe modlitwy o wolność zostały wysłuchane. Spełniły się sny pokoleń.

Dziedziniec Kolegium w Chyrowie

Dziedziniec Kolegium w Chyrowie

W wolnej Rzeczpospolitej

Na przełomie 1918 i 1919 roku było razem 477 jezuitów polskich. Rok później liczba ta zmniejszyła się do 464. Z takimi siłami jezuici z Prowincji Polskiej (taką nową nazwę przyjęto) wkroczyli w nowy etap naszej historii, nazwany potem okresem międzywojennym. Wolna II Rzeczpospolita dała zakonowi nowe możliwości. Zakładano domy i powoływano dzieła, między innymi w Warszawie, Wilnie, Pińsku, Lublinie, Gdyni. Powstawały nowe kolegia, rezydencje, szkoły, wydawano książki i czasopisma, prowadzono misje i rekolekcje. Jezuici z zapałem pisali nowy rozdział polskiej historii, aż do kolejnego egzaminu, który zaczął się świtem 1 września 1939 roku. Egzaminu, który okazał się znacznie bardziej trudniejszy niż ten z lat 1914–1918.

Tekst ukaże się w jesiennym numerze biuletynu „Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli”