Jednym z częstszych grzechów, z którymi spotykają się spowiednicy w sakramencie pojednania jest grzech związany z drugim przykazaniem. Większość osób wypowiada go niemal rutynowo: „Wymawiałem imię Boże nadaremno”. Słowa te rozumiane są najczęściej jako powtarzane nieświadomie imię Jezusa, Maryi, świętych, bądź wymawiane (równie nieświadomie) akty strzeliste. Ale czy rzeczywiście tylko o to chodzi?

W kulturach starożytnych imię było ściśle związane z osobą; stanowiło o jej tożsamości, wyrażało jej charakterystyczne cechy czy styl życia. Brak imienia równoznaczny był z niebytem. Gdy Ewa urodziła Kaina, zawołała: Otrzymałam mężczyznę od Pana (Rdz 4, 1). Imię Kain pochodzi od czasownika „qanah”, które może oznaczać „otrzymać, posiadać, rodzić, stwarzać”. Jest więc pierwszą krótką modlitwą biblijną, będącą wyrazem wiary w Boga, Pana i Stwórcę. Imię drugiego syna Ewy zapowiada z kolei dramat. Abel  znaczy „znikomość”, „nicość”; jest zapowiedzią krótkości jego życia, egzystencji.

Znajomość imienia osoby czy rzeczy była w pewnym sensie równoznaczna z dysponowaniem nią. Imię, „nomen”, gdy zostaje wypowiedziane, pozwala wziąć w posiadanie istotę, która je nosi (J. Marques-Riviere). Pytając o imię, pyta się o osobę, jej egzystencję i siłę, a znając imię, ma się władzę nad tym, który je nosi (A. Grabner-Heider). Gdy Adam w raju nadał imiona zwierzętom, stał się ich panem (Rdz 1, 28nn; 2, 18nn). Gdy Jakub prosił o błogosławieństwo, Bóg zapytał go o imię (Rdz 32, 28). Imię „Jakub” oznacza między innymi „być oszustem, kłamcą”. Oszustwa Jakuba tak zrosły się z jego życiem, że wyrażały jego tożsamość. Jednak Bóg zmienia je: Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i ludźmi, i zwyciężyłeś (Rdz 32, 29). Hebrajskie słowo Yisra’el znaczy: „Bóg panuje (nad nami)”, albo „walczy (za nas)”. Inni tłumaczą: „Bóg jest sprawiedliwy”. Zmiana imienia jest wyrazem wewnętrznej przemiany. Odtąd Jakub stanie dzieckiem, synem. Jakub również chciał poznać imię Boga: Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię? (Rdz 32, 30). Bóg jednak nie wyjawił mu swojego imienia. Człowiek w życiu ziemskim nigdy nie pozna imienia Boga, czyli Jego istoty, głębi, ani nie będzie miał nad Nim przewagi, kontroli. Bóg zawsze pozostanie tajemnicą, która go przekracza, przewyższa, chociaż nie przytłacza.

Również Jezus zmienił imiona swoim najbliższym uczniom i przyjaciołom. Szymona Piotra nazwał Kefasem, czyli Piotrem (J 1, 42). Imię to oznacza skałę, na której Jezus pragnął zbudować swój Kościół (por. Mt 16, 18). Braci Jakuba i Jana nawał Boanerges, czyli „synami gromu” (Mk 3, 17), zapewne ze względu na ich gorliwość i porywczy charakter. Zmiana imion Apostołów związana była z misją i zadaniami, jakie im powierzył.

Nadawanie dziecku imienia w czasach biblijnych wiązało się również z pragnieniami, oczekiwaniami w stosunku do niego i z zadaniami, jakie miał wypełnić w przyszłości. Dla Racheli macierzyństwo było całym sensem życia, zgodnie z jej imieniem, które oznacza „owca” lub „macierzyństwo”. Gdy w wielkich bólach urodziła ostatniego syna, nazwała go imieniem Benoni, czyli „syn mojej boleści”. Z cierpienia Racheli wyrósł kwiat i owoc jej miłości. Jakub po śmierci żony nazwie go Beniamin, „syn prawicy, syn szczęścia, szczęsny” i przeleje na niego całą miłość, jaką darzył wcześniej żonę. W nim miłość Jakuba nadal żyła, niepokonana przez śmierć.

Przelanie na dziecko marzeń i pragnień wyrażające się w imieniu nie należy i dziś do rzadkości. Pozwolę sobie tutaj na osobistą dygresję. Moje dwa imiona Stanisław i Antoni wyrażają oczekiwania moich bliskich, ojca i matki chrzestnej. Mój ojciec pragnął, bym nosił imię Stanisław, gdyż było ono imieniem synów pierworodnych w jego rodzinie od niepamiętnych czasów. Niestety, na mnie zakończyła się „dynastia Stanisławów”. Z kolei moja chrzestna matka chciała Antoniego. Imię to miało być „przedłużeniem życia” jej narzeczonego, który zginął w wypadku motocyklowym. Ostatecznie te dwa oczekiwania zostały połączone w dwóch imionach.

Imiona biblijne były często powiązane z przedrostkiem oznaczającym Boga, na przykład „Jo” (skrócona forma Jahwe) lub „El” (Bóg). W ten sposób podkreślano bliską wieź, relacje łączącą z Bogiem a także pragnienia z Nim związane. Takie imię nosił na przykład Joram, czyli „Jahwe jest wspaniały”; Jonatan, czyli „Jahwe dał”;, Johannes (Jan), „Bóg jest łaskawy”; Elkana, czyli „Bóg powołał do życia”; Elisza, „Bóg okazał pomoc” czy Emmanuel, „Bóg z nami”.

Imiona zwykle otrzymujemy. Są one wyrazem pragnień, oczekiwań czy (nierzadko) gustu i upodobań naszych bliskich. Zapewne większą wartość stanowią te, które możemy wybierać sami. W ostatnich latach byliśmy świadkami wyboru imion przez kilku papieży. Jan Paweł II wybrał to imię, pragnąc kontynuować linię swego zmarłego przedwcześnie poprzednika, a także wybitnych Apostołów. Benedykt XVI nawiązał do patrona Europy, ojca duchowego życia zakonnego Zachodu. Z kolei papież Franciszek odwołuje się do św. Franciszka z Asyżu, stawiając na prostotę, ubóstwo duchowe i pokój.

Sakrament bierzmowania daje również możliwość wyboru imienia. Dobrze jest, gdy łączymy je z imionami świętych patronów lub osobami, które stanowią wzór dojrzałości chrześcijańskiej i mobilizują do świadomego przeżywania dalszego życia. W niektórych zgromadzeniach zakonnych rozpoczęcie nowej drogi życia wiąże się z wyborem nowego imienia. Staje się ono wówczas cezurą pomiędzy dotychczasowym (światowym) a obecnym (ewangelicznym) życiem. Niestety, bywa i tak, że zaczyna brakować świętych imion i siostry przyjmują imiona ekscentryczne, dziwaczne.

Chociaż imiona są nam przydzielane po narodzinach, możemy na prywatny użytek przybierać sobie dodatkowe. Inspiracją mogą być postacie biblijne. Takie osobiste, prywatne imię może być motywacją i zachętą, a także mobilizacją do naśladowania wielkich postaci biblijnych, świętych lub ludzi wielkiego formatu duchowego i moralnego.

fot. Pixabay