Słowo „pokora” należy we współczesnym świecie do terminów non grata. Wynika to przede wszystkim z wartości, jakie lansuje dzisiaj świat. Należą do nich: kariera, pozycja społeczna, prestiż, sława, bogactwa materialne, przyjemności zmysłowe i wszystko, co kojarzy się z użyciem i hedonizmem. W takim świecie, który czasami przypomina prawo dżungli, człowiek kieruje się prawami rynku, rywalizacji, nie liczy się z prawami i potrzebami innych. Z drugiej strony pojawia się służalczość, uległość, podporządkowanie, brak samoświadomości i honoru.

Nic dziwnego, że w takim świecie nie ma miejsce na pokorę. Bywa ona odrzucana, wyśmiewana i kojarzona z cechami charakteru, które mają wydźwięk pejoratywny. Człowieka pokornego zwykle utożsamia się z kimś niezaradnym, niezdecydowanym, naiwnym, uległym, a więc z cechami kojarzonymi ze słabością charakteru. Alain de Botton zauważa: Dziś istnieją cztery cnoty kardynalne: kreatywność, odwaga, inteligencja i wytrwałość. Inne cnoty, takie na przykład jak pokora czy pobożność, rzadko budzą zainteresowanie.

Pokora bywa dziś dewaluowana nie tylko w życiu światowym, zlaicyzowanym, ale wkrada się również w życie duchowe i zakonne. Jedna z  mistrzyń nowicjatu postawiła mi pytanie, jak dziś mówić o pokorze. Zauważyła, że z każdym rokiem wstępują do klasztoru młode dziewczyny, które coraz mniej rozumieją sens i wartość życia cichego, ukrytego i pokornego. Również wśród „dojrzałych” zakonnic i zakonników pokora nie należy do cech szczególnie pożądanych. Osoby pokorne uważa się za naiwne i próbuje się manipulować nimi i wykorzystywać je.

Z drugiej strony pokora jest cechą bardzo cenioną. Wszyscy ludzie wielkiego formatu i święci byli ludźmi wielkiej pokory. Osobiście miałem szczęście spotkać wielu takich ludzi i mogę stwierdzić z autopsji, że im człowiek jest dojrzalszy i głębszy duchowo, tym bardziej jest pokorny.

Anthony de Mello przytacza wspomnienia sufiego Bayazida: Za młodu byłem rewolucjonistą i moja modlitwa wyglądała tak: „Panie daj mi siły, żeby zmienić świat”. W miarę jak stawałem się dorosły i uświadomiłem sobie, że minęło mi pół życia a nie zdołałem zmienić ani jednego człowieka, zmieniłem moją modlitwę i zacząłem mówić: „Panie, udziel mi łaski, by przemienić tych, którzy się ze mną kontaktują. Choćby tylko moją rodzinę i moich przyjaciół. Tym się zadowolę”. Teraz, kiedy jestem stary i moje siły są policzone, zacząłem rozumieć, jaki byłem głupi. I moja jedyna modlitwa jest taka: „Panie, udziel mi łaski, bym sam się zmienił”. Gdybym tak się modlił od początku, nie zmarnowałbym życia. Modlitwa sufiego trafnie oddaje wzrastanie w pokorze. Człowiek młody myśli, ze zmieni cały świat. Nie dostrzega przy tym, jak jest pyszny. W miarę upływu lat pokornieje, nie chce  już zmieniać całego świata, ale „jedynie” najbliższe otoczenie. Dopiero starość sprawia, że staje w prawdzie o sobie, w pokorze uznaje swoje ograniczenia, błędy i faktyczne możliwości. Podobne obserwacje były udziałem

Marie-Gérard Dubois, długoletni opat wspólnoty trapistów w La Trappe, przekazał interesujące spostrzeżenia dotyczące świętości i pokory mnichów. Młodzi mnisi, choć pozornie wyglądają na pokornych, w rzeczywistości nimi nie są;  w wieku średnim nie wyglądają na świętych i rzeczywiście nimi nie są, natomiast starzy dojrzali są rzeczywiście pokorni, chociaż nie pokazują tego na zewnątrz. Spostrzeżenie to można uogólnić i odnieść do każdego człowieka. Pokora dojrzewa z wiekiem. Jest cnotą najtrudniejszą do zdobycia; nic trudniej nie umiera niż pragnienie myślenia dobrze o sobie (T. Eliot).

Georges Bernanos, wybitny francuski pisarz, autor Pamiętników wiejskiego proboszcza, prosił w dniu swojej Pierwszej Komunii świętej o trzy łaski. Pierwszą była pokora, drugą – pokora, trzecią również pokora. Podobne życzenie wobec św. Faustyny wyraziła Maryja w jednej z wizji mistycznych: Pragnę, abyś się ćwiczyła w trzech cnotach, które mi są najdroższe, a Bogu są najmilszymi: pierwsza – pokora, pokora, i jeszcze raz pokora. Druga cnota – czystość; trzecia cnota – miłość Boża (Dzienniczek, 1415).

Słowo „pokora” w języku łacińskim „humilitas” wywodzi się od terminu „humus”, czyli „ziemia”. „Humilitas” oznacza pogodzenie się z naszą ziemską istotą, z naszą przyziemnością, z naszym światem popędów, z naszym cieniem. „Humilitas” oznacza odwagę przyznania się do prawdy o sobie. Grecy odróżniają pojęcie „tapeinosis”: poniżenie, bieda, nędza oraz pojęcie „tapeinophrosyne” określające postawę biedaków, uniżoność i duchową nędzę (A. Grün). Pokora jest postawą prawdy, na której jest budowana nasza relacja z Bogiem i z bliźnimi. Jest zgodą na siebie, zalety i ograniczenia, swoje miejsce w życiu, a także zgodą na zależność od Boga i własne miejsce we wspólnocie ludzkiej.

Spróbujmy teraz scharakteryzować pokrótce człowieka pokornego. Człowiek pokorny przede wszystkim akceptuje siebie. Zna swoją wartość i godność. Nie stawia siebie w miejsce innych (lub Boga) ani też nie deprymuje siebie, nie cierpi z powodu kompleksu niższości. Ma szacunek dla siebie i kocha siebie zdrową miłością. Nie nosi zewnętrznych masek, nie gra ról przed innymi ani nie jest nieszczery. Nie boi się kompromitacji, gotów jest ponieść ryzyko i jego konsekwencje. Uznaje swoje słabości, potrafi przyznać się do nich i nie cierpi z tego powodu. W wolności podejmuje powierzone misje i zadania. Nie potrzebuje przy tym aprobaty i doceniania swej pracy; kieruje się raczej zasadą ewangeliczną: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17, 10). Potrafi w wolności przekazać swoją misję innym i podjąć nowe wyzwania i obowiązki. Jest człowiekiem wdzięcznym. Ma świadomość, że jego życie, dary i wartości czy charyzmaty, jakie posiada nie są jego wyłączną zasługą. Z drugiej strony nie deprecjonuje ich, ale potrafi się nimi cieszyć i rozwijać.

Człowiek pokorny akceptuje innych. Nie porównuje się z nimi, by ich deprecjonować, gardzić nimi albo pomniejszać siebie. Wolność i dystans pozwalają mu na podejmowanie zdrowych relacji. Nie otacza się fałszywą aurą słodkości i patetycznych kłamstw, cechujących schlebianie i tanią uprzejmość (G. Cucci), ale z drugiej strony potrafi bez obłudy przyjąć właściwe słowa uznania i pochwały. Nie wycofuje się życia i nie ma kompleksów wobec innych. Jest szczery i konsekwentny. Gdy trzeba, w sposób odważny mówi niewygodną prawdę. Potrafi być odważny zwłaszcza wtedy, gdy musi się zmierzyć z przemocą i niesprawiedliwością wobec innych, podczas gdy potrafi zachować obojętność, gdy dotyczą one jego (G. Cucci). W obliczu dezaprobaty, mimo przykrości, potrafi przejść do porządku dziennego. Jest otwarty na uwagi (również złośliwe) innych; wyciąga z nich wnioski i uznaje za bodźce do dalszego rozwoju. Jest wyrozumiały wobec słabości i błędów innych, ale nie akceptuje zła. Ma przyjaciół, których darzy szacunkiem nie dlatego, że znajdują się na szczycie drabiny społecznej czy z powodu ich sukcesów, ale dlatego, że po prostu „są sobą” (G. Cucci). Człowiek pokorny (w przeciwieństwie do pysznego) ma świadomość, że nie jest samowystarczalny, lecz zależny, dlatego potrafi prosić, a także doceniać gesty dobroci innych dziękować za nie. Jest również świadomy swoich ograniczeń, błędów i grzechów, które ranią innych, dlatego potrafi w pokorze przepraszać i prosić o przebaczenie. Również sam przebacza.

Człowiek pokorny rywalizuje z innymi w sposób „zdrowy”. Przykładem może być św. Ignacy. Jego nawrócenie było wynikiem między innymi lektury Żywotów Świętych włoskiego hagiografa Jakuba de Voragine. Gdy leżał na zamku rodzinnym w Loyoli, złożony chorobą związaną ze zmiażdżeniem nogi przez Hiszpanów pod Pampeluną i oddawał się medytacji pod wpływem, lektury, rodziły się w nim refleksje: Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik? […] Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to samo zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja muszę to zrobić (Autobiografia, 7).   Pytania te wyzwalały w nim święte pragnienia naśladowania świętych, a nawet ich wyprzedzenia w gorliwości . Nie były jednak wyrazem pychy, ale troski o chwałę Bożą.

W relacji do Boga człowiek pokorny zna swoje miejsce. Zależność od Stwórcy  daje pewność, że jest się cennym i wartościowym w Jego oczach (por. Iz 43, 4) i rodzi głębokie zaufanie. Pobudza również do miłości i działania. Człowiek pokorny wie, że jest grzesznikiem potrzebującym miłosierdzia. Świadomość ta nie rodzi w nim depresji ani chorego poczucia winy. Przeciwnie, prowadzi do uzdrowienia w sakramencie pojednania. Przypominając sobie podczas spowiedzi i refleksji nasze wady, chronimy się przed zawyżoną samooceną. Pokora domaga się, byśmy byli brutalnie szczerzy wobec siebie, nawet jeśli to, co widzimy, czyni nas nieszczęśliwymi (S. Schimmel). Człowiek pokorny jest świadomy wszechstronnego obdarowania; wie, że wszystko zawdzięcza Bogu: Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał (1 Kor 4, 7). Dlatego staje przed Nim zawsze w postawie wdzięczności i uwielbienia. Wdzięczność wobec Dawcy wszelkiego dobra pozwala oderwać oczy od siebie i skierować na Boga, rodzi święte pragnienie naśladowania Go i odtwarzania w swoim życiu Jego obrazu: dobra, miłosierdzia, współczucia, cierpliwości, przebaczenia, pokory. Bóg zechciał objawić się na ziemi i żyć w pokorze; naśladując Go stajemy się coraz bardziej Jego dziećmi.  Św. Augustyn napisał: To pycha zmieniła anioły w demony; to pokora sprawia, że ludzie stają się aniołami. Człowiek pokorny jest bliski obietnicy Jezusa: Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5).

Nakreślony wyżej portret człowieka pokornego wymaga nieustannej pracy nad sobą, a przede wszystkim ciągłego poznawania siebie. Aby w pokorze uznać prawdę o sobie, swoich mocnych i słabych stronach i zaakceptować własną ograniczoność, niewystarczalność i zależność od innych i Innego, trzeba znać siebie. W przeciwnym razie wcześniej czy później pierwsze skrzypce zacznie grać pycha. Teresa z Avila napisała: Moim zdaniem, jeden dzień spędzony na poznawaniu siebie, nawet jeśli okupiony jest wielkim cierpieniem i wysiłkiem, jest dużo wspanialszą łaską daną przez Boga niż wiele lat spędzonych na modlitwie. Święta przywiązywała ogromną wagę do poznawania siebie i twierdziła (z autopsji), że lepszy jest spowiednik mądry niż pobożny. Z kolei jeden z moich współbraci zakonnych, nie ujmując nic pobożności,  zwykł mawiać: Pobożność mija, głupota zostaje.

fot. Pixabay