Cud poczęcia Jezusa rozgrywa się w tajemnicy, niedostępny nawet dla Józefa. niedługo po Zwiastowaniu Maryja udaje się do swojej krewnej Elżbiety (zob. Łk 1, 39-56). Według apokryfów były one krewnymi w pierwszej linii: Anna, matka Maryi i Izmeria, matka Elżbiety były siostrami. Elżbieta przez długi czas ukrywała, że jest brzemienna. Gdy Maryja dowiedziała się, że jest w szóstym miesiącu ciąży, wybrała się w odwiedziny. Ewangelista nie mówi o powodach odwiedzin, możemy tylko snuć domysły. Może Maryja, potrzebując czasu na wewnętrzną akceptację swej nowej sytuacji życiowej poszukiwała rady starej, mądrej kobiety. Może łatwiej było o tym rozmawiać z kimś bliskim, ale jednak nie z najbliższego otoczenia, z krewną mieszkającą daleko – z kobietą, z którą łączy ją wiara i nadzieja, kobietą, która przeżywa – podobnie jak Ona – niełatwe chwile macierzyństwa. […] dwie kobiety służą sobie pomocą i wsparciem (E. Adamiak).
Maryja przemierza drogę 150 kilometrów dzielących Nazaret od Ain Karem. Droga ta w kierunku górzystej Judei, nie pozbawiona trudu i niewygód trwała zwykle od trzech do czterech dni. Maryja nie wędrowała sama. W owych czasach było nie do pomyślenia, aby ktokolwiek, zwłaszcza kobieta, a raczej młoda dziewczyna, przebył samotnie 150 kilometrów drogami, przy których czyhali złodzieje i rozbójnicy… Najprawdopodobniej towarzyszem Jej wędrówki był św. Józef, który wrócił potem do Nazaretu, podczas gdy Maryja pozostałą u Elżbiety. Mogli oni przyłączyć się do karawany pielgrzymów, przechodzącej obok Nazaretu i zmierzającej do Jerozolimy (F. Fernandez-Carvajal).
Św. Łukasz podkreśla pośpiech Maryi w czasie wędrówki. „Z pośpiechem”: oto jedyne określenie, które na temat podróży podaje nam św. Łukasz. Zastosowane tu greckie słowo oznacza pośpiech, ale też i pilność, serdeczną troskę, a nawet entuzjazm, czyli może bardziej chodzić o jakościową cechę ducha, niż samego czasu. Święty Łukasz ukazuje nam obraz Maryi, która podąża spiesznie, ale uważnie, pełna troskliwości, kieruje się ku domowi Elżbiety (B. Maggioni). Maryja jest w drodze z Jezusem. Dzięki Niej Jezus już w okresie prenatalnym jest w drodze do innych. Jest to zapowiedź i antycypacja Jego misji, dzielenia się miłością.
W Ain Karem spotykają się dwie kobiety, dwie matki. Obie są płodne, niosące życie, kochające. Młodsza, dopiero dojrzała do małżeństwa przychodzi, by służyć starszej, naznaczonej przez życie piętnem niepłodności i cieszącej się dzieckiem w starości. Maryja i Elżbieta przypominają dwie inne kochające się kobiety: Rut i Noemi. Tajemnicą tych szczególnych odwiedzin jest tajemnica porozumienia dwóch kobiet, tak różnych pod względem wieku, ról, środowiska, jednakże złączonych w tworzeniu historii zbawienia. Obydwie są matkami, które umieją się radować, wysławiać i dziękować (M. Orsatti).
Spotkanie dwóch matek jest pełne szacunku wobec siebie i tajemnicy, w której uczestniczą. Maryja pozdrawia Elżbietę w sposób milczący. Należy uszanować Jej milczenie. Właśnie dlatego, że jest bez słów, pozdrowienie Maryi akcentuje na pierwszym miejscu Ją, jako osobę, a nie to, co ewentualnie mogłaby powiedzieć. Przemilczenie słów pozdrowienia stawia w centrum osobę, która pozdrawia (B. Maggioni).
Elżbieta pozdrawia inaczej, wydaje okrzyk, odpowiada zdziwieniem, szacunkiem, pochyleniem nad tajemnicą. Najpierw błogosławi Maryję: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona (Łk 1, 42). Maryja jest błogosławiona ze względu na swoją misję i charyzmat, jakim jest macierzyństwo. Jest Matką Boga. Ponadto zawierzyła bezgranicznie, zaufała słowu Boga, przyjęła Jego wolę. Maryja uwierzyła, że stanie się to, co Jej było powiedziane od Pana. Jako Dziewica zawierzyła Bogu, że pocznie i porodzi Syna Bożego. Akt wiary Maryi przypomina wiarę Abrahama, który u zarania Starego Przymierza uwierzył w Boga. Ona, Matka Syna Bożego, związała całkowicie swoje życie z wiernością słowu, Bożemu słowu. Ona nieustannie wsłuchiwała się w głos Boży, rozmyślała nad słowami i wydarzeniami, przyjmując to Objawienie całym swoim istnieniem w «posłuszeństwie wiary» (Jan Paweł II).
Elżbieta jako pierwsza odkrywa tożsamość Maryi, Matki Pana: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1, 43). Podobny wyraz szacunku i lęku towarzyszył Dawidowi, gdy postanowił sprowadzić do Jerozolimy Arkę Boga: Jakże przyjdzie do mnie Arka Pańska? (2 Sm 6, 9). Maryja jest nową Arką Pana, „monstrancją”, która nosi w sobie Zbawiciela i ukazuje Go światu. Św. Łukasz oddając cześć Maryi używa najpiękniejszego tytułu: „Matka Pana”. Po raz pierwszy zostaje tutaj użyte słowo „Kyrios” („Pan”), które oznacza Chrystusa zmartwychwstałego i chwalebnego. Takim tytułem będzie posługiwać się wspólnota wierzących, uczniów Jezusa.
Spotkanie Maryi z Elżbietą jest wzorem dla naszych międzyludzkich spotkań i relacji. Aby były one możliwe, trzeba zdecydować się na długą drogę do bliźnich. Trzeba najpierw, jak Maryja, opuścić „własny dom”, wyjść z siebie, pokonać „góry” lęków, obaw, zahamowań, własnego wygodnictwa. Następnie „wejść do domu drugiego i pozdrowić go”; z szacunkiem spojrzeć na jego tajemnicę, wyjątkowość i niepowtarzalność. Autentyczne spotkanie jest możliwe dzięki szacunkowi i dostrzeganiu wzajemnej godności, które wyklucza deprecjonowanie, pomniejszanie i manipulowanie innymi.
Spotkanie w Ain Karem kończy się „wybuchem radości” i wdzięczności Bogu. Przewijają się one zarówno w słowach Elżbiety jak i kantyku Maryi. Elżbieta wysławia Boga za dzieła, które czyni przez Maryję. Również Maryja uwielbia Boga. Jej pierwsze słowa skierowane do Elżbiety wydają się dość niespodziewane, zaskakujące. Moglibyśmy oczekiwać wdzięczności za wzruszające przyjęcie. Tymczasem Maryja nie zwraca się do Elżbiety bezpośrednio ani jednym słowem. Mówi natomiast o wielkości Boga i bliskości, jaka łączy Ją z Nim.
„Magnificat” Maryi stanowi mozaikę tekstów wyjętych ze Starego testamentu; właściwie żaden z wersetów nie jest oryginalny, ale stają się one oryginalnymi z powodu wynikającej z nich całości. Kamienie są starożytne, ale budowla nowa. […] Maryja dogłębnie zna Pisma, przyswoiła je sobie do tego stopnia, że Jej własne słowa pokrywają się z nimi, a odczucia w nich obecne – z Jej odczuciami (B. Maggioni). Jest to, jak zauważa Elżbieta Adamiak, najdłuższa mowa kobiety całym Nowym Testamencie.
Pieśń Maryi jest bliska kantykowi Anny, matki Samuela (1 Sm 2, 1-10). Składa się z dwóch przewodnich myśli. Pierwsza z nich wyraża radość Maryi i uwielbienie Boga za wielkie rzeczy, które Jej uczynił (por. Łk 1, 49). „Magnificat” wysławia radość dawania, gubienia, aby znaleźć, przyjmowania, podziwiania, szczęścia wobec bezinteresowności, kontemplacji, ofiarowania (G. Ravasi). Radość Maryi nie prowadzi Jej do egocentryzmu ani pychy. Przeciwnie, nazywa siebie uniżoną Służebnicą. Trwa w zadziwieniu wielkością łaski, którą została obdarowana przez Boga. Kto zbytnio przejmuje się wyglądem, pozostaje zależny od wrażenia, jakie chce wywrzeć na innych. pragnąc skupić na sobie uwagę otoczenia, by poczuć się ważnym, ogranicza się do własnej osoby i w konsekwencji unieszczęśliwia. Maryja dba o to, by dobrze wypaść w oczach Najwyższego. Chce, aby i nasze spojrzenie nie zatrzymywało się na Niej, ale kierowało ku Bogu (E. V. Di Giamberardino).
Druga przewodnia myśl „Magnificat” ma wymiar społeczny. Mówi o wyborach i „upodobaniach Boga”. Bóg „preferuje” ubogich i pokornych; władza i bogactwo nie cieszą się Jego poparciem. Dlatego strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia (Łk 1, 52n). Bóg sprzeciwia się każdej formie zła, wyzysku innych, niesprawiedliwości społecznej, niepotrzebnemu ubóstwu i cierpieniu. Jest Bogiem miłosiernym, łaskawym, ratującym i współczującym. Działa nieustannie zarówno w historii Izraela (i całego świata), jak również w historii poszczególnego człowieka, prowadząc go cierpliwie i z miłością do Siebie.
Maryjna pieśń uwielbienia prowadzi od modlitwy osobistej do wspólnotowej. W pierwszych wersach Maryja opowiada o tym, czego Bóg w Niej dokonał, ale w następnych wielbi Boga za to, co On zdziałał we wszystkich. Można by rzec, że to przejście od modlitwy we własnej intencji do modlitwy w intencji wspólnoty to stała cecha każdej prawdziwej modlitwy […]. Osobiste doświadczenie otwiera na wspólnotę, a ona natomiast ożywia osobiste doświadczenie (B. Maggioni).
Parafrazując znane powiedzenie, moglibyśmy rzec: „powiedz mi, jak się modlisz, a powiem ci, kim jesteś”; najpewniejszym sposobem dogłębnego poznania jakiejś osoby jest poznanie jej modlitwy. Zatrzymać się nad „Magnificat” oznacza poznać lepiej osobę Maryi, ponieważ ten kantyk jest wspaniałym oknem na jej ducha. Z tego spojrzenia, jakby w magicznej grze luster, uczymy się lepiej poznawać siebie samych, ponieważ weryfikujemy naszą modlitwę, miarę miłości i przestrzeń zażyłości, wylanie ducha i naczynie łaski, westchnienie duszy i pragnienie ciała (M. Orsatti).
Pobyt Maryi u Elżbiety trwał trzy miesiące. Arka Pańska przebywała w domu Obed-Edoma z Gat przez trzy miesiące. A Pan pobłogosławił Obed-Edomowi i całej jego rodzinie (2 Sm 6, 11). Maryja, Arka Nowego Przymierza, również przez trzy miesiące napełniała dom Elżbiety błogosławieństwem. Była dla niej źródłem radości i służyła pomocą w ostatnich dniach ciąży i podczas narodzin Jana Chrzciciela.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czego mogę nauczyć się z tej sceny od Maryi?
- Jakie uczucia rodzą we mnie kobiety ciężarne?
- Jak podchodzę do nowego życia?
- Czy jestem budowniczym cywilizacji życia czy śmierci?
- Jak reaguję wobec ataków na ludzkie życie?
- Czy rozwijam i pielęgnuję w sobie poczucie solidarności?
- W jaki sposób służę innym?
- Czy potrafię uprzedzić prośbę o pomoc i wyczuwam intuicyjnie „nieme prośby”?
- Czy doceniam wartość drugiego człowieka?
- Kiedy i kogo ostatnio pochwaliłem? Dlaczego?
- Czy nie cechuje mnie zazdrość lub zawiść?
- Czy moja modlitwa jest dojrzała, „różnorodna”, otwarta na innych? Czy raczej schematyczna i ograniczona do własnych potrzeb?
- Czy moje życie jest pieśnią chwały i uwielbienia Boga?
- Jakie jest moje „Magnificat”?
- Czy pielęgnuję w ciągu dnia chwile milczenia i skupienia wewnętrznego?
fot. Pixabay