Mądrość muzułmańska głosi, że życie człowieka zawarte jest pomiędzy dwiema sylabami: pierwszą stanowi krzyk noworodka, drugą – krzyk umierającego; połączenie obu tych sylab tworzy imię Boga. W takim kontekście całe ziemskie życie człowieka jest modlitwą. Apostoł Narodów, św. Paweł napomina: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31). I w innym miejscu: nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1 Tes 5,17n).

Wszystko, co czynimy zgodnie z wolą Bożą i zbliża nas do Boga jest modlitwą. Modlitwa w sensie ścisłym stanowi tylko fragment wielkiej modlitwy, jaką jest całe życie człowieka. Nie wystarczy jednak poprzestać na tym stwierdzeniu i nie rezerwować szczególnego czasu wyłącznie dla Boga. Wcale nie jest łatwo zajmować się równocześnie Bogiem i obowiązkami rodzinnymi, zawodowymi czy społecznymi. Nawet kapłani i siostry zakonne mogą osiąść na mieliźnie pod nawałem pracy apostolskiej (T. Śpidlik SJ). Praca może stać się bożkiem.

Modlitwa wymaga czasu i bezinteresowności. Brak czasu na modlitwę jest wielkim znakiem zapytania o hierarchię wartości i miejsce Boga w życiu. Na sprawy najważniejsze czas jest zawsze. Problem najczęściej tkwi w nieumiejętności planowania dnia oraz w braku ładu i harmonii w życiu codziennym.

Czasem może rodzić się pytanie, czy nie lepiej wykorzystać czasu modlitwy na aktywną działalność dla dobra innych. Czy modlitwa nie jest czasem kradzionym ludziom? Modlitwa jest czasem, który prowadzi do większej miłości; głębi, dojrzałości duchowej i wewnętrznej przemiany. W tym sensie inni zyskują na modlitwie. Ponadto nie można tylko dawać, trzeba również brać. Jeżeli nie będziemy troszczyć się o własny rozwój duchowy, to wypalenie wewnętrzne stanie się kwestią czasu.

Poszukując optymalnego czasu na modlitwę, warto pamiętać o wcześniejszym relaksie, wypoczynku, wypoczynku. W przeciwnym wypadku modlitwa polega na walce z trudnościami, zmęczeniem, snem, albo ogranicza się do pobożnego westchnienia. Doświadczenie i mistrzowie modlitwy wskazują, że najlepszą porą jest czas poranny, gdy umysł nie jest jeszcze przeniknięty treściami i bodźcami dnia. Wybierając czas modlitwy powinniśmy uwzględnić własną osobowość, relacje, obowiązki, pracę, itd. Jednak czas modlitwy nie może być tylko chwilą z trudem wyrywaną z innych obowiązków.

Modlitwa powinna być niekwestionowaną częścią codziennego rytmu dnia. Wiemy z doświadczenia, że po pewnym czasie praktyki rodzi się nawyk. Jeżeli zaczniemy praktykować modlitwę o stałej porze dnia, również zrodzi się nawyk. Zegar biologiczny będzie sygnalizował, że przychodzi czas na modlitwę.

Jak długo się modlić w ciągu dnia? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jest wiele pobożnych osób, które modlą się nieustannie i wiele czasu spędzają w kościele. Św. Antoni Pustelnik znany był z tego, że modlił się całą noc i czynił wyrzuty wschodzącemu słońcu, że zbyt wcześnie wschodzi i przerywa mu modlitwę. Inni mistrzowie życia wewnętrznego uważają, że tak naprawdę modlimy się kilka, kilkanaście minut, a pozostały czas jest walką z rozproszeniami. Św. Ignacy nie określił dla jezuitów długości modlitwy, ale pozostawił to ich gorliwości i roztropności. Gdy jednak w zakonie pojawiały się trendy nadmiernego wydłużania modlitwy, stwierdził, że człowiek duchowy, umartwiony osiągnie w ciągu kwadransa tyle, ile nieumartwiony w czasie kilku godzin.

Modlitwa krótka, ale praktykowana codziennie jest owocniejsza, niż długa, ale stosowana nieregularnie. Najbardziej liczy się nie to, czy modlitwa jest udana, piękna, pełna głębokich myśli i uczuć, lecz to, czy jest wytrwała i wierna. Najważniejsza jest, jeśli można tak powiedzieć, nie jakość modlitwy, ale jej wierność. Modlitwa stosunkowo krótka, skromna, nawet sucha, ale mimo roztargnień, powtarzana każdego dnia, będzie stokroć więcej warta i przyniesie nieskończenie więcej owoców niż długie płomienne od czasu do czasu, zależnie od okoliczności (J. Philippe).

W niektórych sytuacjach przerwanie modlitwy będzie wyrazem mądrości, np. gdy trwanie w niej prowadzi do napięcia nerwowego, ale generalnie nie powinniśmy poddawać się pokusie skracania modlitwy. Światło i błogosławieństwo Boże przychodzi czasem w ostatnich minutach modlitwy, po długim zdawałoby się, bezowocnym trwaniu.

Gdy wchodzimy w autentyczne relacje z Bogiem, winniśmy mieć świadomość, że zaczyna się nowe życie, które wymaga troski, ofiary i pracy. Trafnie oddaje to anegdota z życia św. Mikołaja z Flüe (1417 – 1487): Pewnego razu młody człowiek odwiedził św. Mikołaja z Flüe, by się dowiedzieć, jak Mikołaj się modli. Święty zaś odparł mu: „Bóg może sprawić, że modlitwa stanie się równie słodka jak taniec. Może też sprawić, że będzie jak dzika walka”. Kiedy młodzieniec był nieomal przerażony, że taki człowiek może mówić o tańcu, Mikołaj powtórzył raz jeszcze: „Ależ tak, równie słodka jak taniec”.  

Wierność Bogu, człowiekowi czy sobie może być słodka jak taniec, ale zwykle wymaga walki. Podobnej walki wymaga modlitwa, począwszy już od pierwszej decyzji, by ją rozpocząć. Aby przeżyć coś przyjemnego, miłego nie musimy podejmować szczególnego wysiłku. Inaczej jest na modlitwie. W jej trakcie towarzyszą nam doświadczenia trudu, niepokoju, lęku, wątpliwości, pustki… W takich chwilach, gdy rozmowa z Bogiem jest trudna, wierność wymaga szczególnego zaangażowania i zmagania wewnętrznego.

W życiu duchowym najistotniejsza jest wierność Bożemu wezwaniu, Bożej woli, Bożej miłości w każdej chwili dnia i życia. A taka wierność jest niemożliwa bez modlitwy. Modlitwa powinna być codziennym chlebem. Gdy Izraelici wędrowali przez pustynię, Bóg każdego dnia zsyłał im mannę, która zaspokajała dzienne potrzeby wędrujących. Modlitwa jest również manną,  która zaspokaja nasze dzienne duchowe pragnienia i potrzeby. Objawia Boga i Jego wolę, kształtuje nasze powołanie, tożsamość. Daje odpowiedź na wiele pytań i dylematów codziennego życia. Bez niej nie można się rozwijać ani wręcz żyć. Słusznie mawiali starożytni, że modlitwa jest oddechem. Tutaj dopiero widać, jak absurdalne jest zadawanie pytania „dlaczego”. Dlaczego oddycham? Bo w przeciwnym razie musiałbym umrzeć. Tak właśnie jest z modlitwą. Żeby żyć, muszę oddychać, czyli modlić się (Soren Kierkegaard).

fot. Pixabay