Bet Szean (Scytopolis) to miasto położone w Dolnej Galilei, na skrzyżowaniu szlaków handlowych Doliny Jordanu i Doliny Jezreel. Hebrajska nazwa miasta oznacza „dom bóstwa Sze’an” bądź „dom spokoju”. Z kolei hellenistyczna nazwa  Scytopolis wiąże się ze stacjonowaniem w tym miejscu zaciężnych sił scytyjskich jeźdźców. Według mitologii greckiej założycielem miasta był Dionizos i opiekunka jego dzieci, Nysa. Stąd miasto zwano powszechnie Nysa-Scytopolis. Miasto położone wśród bujnej roślinności, dziś stanowi ważny ośrodek administracyjny i przemysłowy. Talmudyści mawiali o nim: „Jeśli Raj znajduje się w Palestynie, jego bramą jest Bet Szean” (D. Baldi). 

W pobliżu miasta znajduje się tel zawierający pozostałości miast starożytnych. Wspinam się na osiemdziesiąt metrów wysokości w temperaturze około czterdziestu stopni Celsjusza, aby przyjrzeć się najstarszym ruinom. Tel kryje w sobie przynajmniej osiemnaście warstw kulturowych. Pierwsza osada powstała tu pod koniec okresu neolitu lub na początku chalkolitu (VI-V tysiąclecie p.n.e.). Pozostałości odnalezionej ceramiki wskazują, że istniała ona do końca trzeciego tysiąclecia p.n.e. Nazwa Bet Szean po raz pierwszy figuruje w tekstach egipskich z XIX wieku przed Chrystusem. Po zdobyciu go przez Egipcjan stało się główną twierdzą, z której faraonowie sprawowali nadzór nad całą Palestyną. Zatrzymuję się dłużej przy kwaterze, w której stacjonowali żołnierze egipscy. Znaleziono w niej wiele rzeczy codziennego użytku, na przykład piec kuchenny a także wyroby jubilerskie ze złota. Przyglądam się zachowanym reliefom. Jedne z nich przedstawiają lwy (symbol królewskiej potęgi, a także słońca i światła), inne z kolei fragmenty pisma klinowego.

Kolejna warstwa archeologiczna pochodzi z czasów izraelickich, po ich wkroczeniu do Ziemi Obiecanej w XIII wieku przed Chrystusem. Po podziale ziemi miasto przypadło w udziale plemieniowi Manassesa. Jednakże nie zostało zdobyte. Broniły go zaciekle żelazne rydwany kananejskie. Przypadło natomiast w udziale Filistynom. Miasto zostało zdobyte przez Izraelitów dopiero w czasach panowania króla Dawida i włączone w granice jego królestwa. W okresie panowania Salomona Bet Szean było ważnym ośrodkiem lokalnej administracji.

Zatrzymuję się przy bazaltowych kamieniach tworzących mur masywnej fortecy w czasach królów izraelskich, aby przypomnieć sobie jedno wydarzenie z czasów Saula związane z tym miejscem. Opisuje je Pierwsza Księga Samuela (1 Sm 31, 1-13). Król Saul  podjął kolejną potyczkę z Filistynami. Starcie miało miejsce na wzgórzach Gilboa zamykających od południa Dolinę Jezreel. Zginęli w nim trzej synowie Saula. W końcu pierścień nieprzyjaciół coraz bardziej zaciskał się wokół króla. Saul ciężko ranny od strzał łuczników stanął wobec perspektywy pojmania. Władcy pojmani do niewoli byli torturowani i okaleczani, na przykład przez oślepianie, odcinanie kciuków i palców u nóg. Ponadto byli upokarzani, wystawiani na widok publiczny i skazywani na obelgi i znieważenia ze strony tłumu. Ich pożywieniem były resztki spadające ze stołów zwycięzców. Taka perspektywa przerażała najdzielniejszych władców. Saul obawiając się jej, prosił swego giermka, aby go dobił. Gdy ten lękał się podnieść rękę na króla,  Saul popełnił samobójstwo. Po jego śmierci Saula „przyszli Filistyni obdzierać zabitych i znaleźli Saula i trzech jego synów leżących na wzgórzu Gilboa. Odcięli mu głowę i zdarli zbroję. Po całej ziemi filistyńskiej rozesłali polecenie, aby obwieścić tę radosną nowinę swym bogom i ludowi” (1 Sm 31, 8-9). Według wschodnich przekonań, wyprawom wojennym towarzyszyły bóstwa, stąd zwycięstwa ogłaszano w świątyniach, a trofea wojenne umieszczano w nich jak relikwie. Głowę Saula złożono jak trofeum w świątyni Dagona w Aszdod (por. 1 Krn 10, 10), zbroję zaś w świątyni Astarty w Bet-Szean. W ten sposób uczczono bóstwo filistyńskie i ogłoszono klęskę Saula i jego Boga – Jahwe. Równie upokarzające było znieważenie zwłok Saula i powieszenie ich na murze górującego nad okolicą Bet-Szean. Brak pogrzebu uważano bowiem za największą hańbę i zagrożenie dla życia pośmiertnego. Bardzo godnie zachowali się natomiast mieszkańcy Jabesz w Gileadzie. Wykradli w nocy ciało Saula i urządzili mu godny pochówek.

Przyglądam się pozostałościom murów, na których wisiało kiedyś ciało Saula i zastanawiam się nad marnym końcem jego życia. Bóg wiązał z tym pierwszym królem Izraela wielkie nadzieje. Jego wybór miał skonsolidować naród i zbliżyć go do Boga Jahwe. Tymczasem Boskie oczekiwania przerosły syna Kisza. Nieposłuszeństwo Bogu i parcie na władzę, a przy tym niezrównoważenie psychiczne sprawiło, że zakończył tragicznie swoje życie. Saul jest ostrzeżeniem dla dążących po trupach do władzy, kariery, sukcesu. W tym dążeniu można bowiem zagubić człowieczeństwo, powołanie, sens życia. I można stracić szansę owocnego i pięknego wykorzystania darów i talentów otrzymanych od Boga.

Po tej refleksji podziwiam rozciągającą się przede mną panoramę  pozostałości miasta z czasów rzymskich, rozlokowanych u podnóża starożytnego telu, a dalej nowoczesne żydowskie miasto. W oddali widać również równinę Ezdrelon, góry Gilboa,  dolinę Jordanu i wzgórza Jordanii. Przepiękna okolica kontrastuje z pustynnym skalistym telem, na którym poza wyschłą trawą można ujrzeć jedyne suche drzewo.

Kolejnym punktem zwiedzania jest miasto rzymskie usytuowane u podłoża starożytnego telu. Od czasów Aleksandra Macedońskiego pozostawało ono pod wpływem kultury helleńskiej. W roku 63 p.n.e. Pompejusz włączył je do Dekapolu, związku dziesięciu miast, które stały się centrami kultury grecko-rzymskiej. W czasie powstania żydowskiego w 66 roku miejscowi Żydzi zostali podstępnie uwięzieni i wymordowani. Miasto rozbudowało się w II wieku, gdy w okolicy stacjonował VI Legion Ferrata. Scytopolis stało się wówczas jednym z centrów włókienniczych cesarstwa rzymskiego. W tym czasie zaczęli je zasiedlać również chrześcijanie. W okresie bizantyjskim stało się ważnym ośrodkiem chrześcijaństwa. Po okresie bizantyjskim przyszedł czas na podbój arabski, zaś przypieczętowaniem upadku Scytopolis było poważne trzęsienie ziemi w 749 roku.

Zwiedzanie miasta rozpoczynam od amfiteatru. Został zbudowany w I/II wieku. Mieścił do siedmiu tysięcy widzów. Wystawiano w nim głównie sztuki dramatyczne. Mimo braku części siedzeń również dziś robi imponujące wrażenie. Sprawdzam akustykę. Nie powstydziłyby się jej dziś najnowocześniejsze teatry. Lektora ze sceny słychać idealnie w każdym miejscu amfiteatru.

Z amfiteatru udaję się na główną ulicę bizantyjską, o długości stu pięćdziesięciu metrów, zwaną ulicą Palladiusa, biegnącą w kierunku telu. Została ona wybrukowana czarnymi płytami bazaltowymi. Kanały ściekowe mieściły się na głębokości dwóch metrów. Imponujące wrażenie robi chodnik. Jest kryty, ma sześć metrów szerokości i znajduje się niemal metr nad poziomem ulicy. Wzdłuż chodnika ciągnęły się kiedyś sklepy o marmurowych fasadach. Po drodze mijam bizantyjską agorę, stanowiącą niegdyś centrum komercyjne.

Na końcu ulicy znajdują się pozostałości świątyni, nimfeum i bazyliki.   Świątynia była poświęcona Dionizosowi. „Cztery stopnie prowadziły do kolumnowego portyku wejściowego, a cztery kolumny ponad dziesięciometrowej wysokości podtrzymywały trójkątny fronton. W środku kolejne sześć stopni wiodło do samej świątyni, wzniesionej na podium spoczywającym na beczkowatych sklepieniach” (J. Murphy-O’Connor). Za świątynią Dionizosa znajduje się nimfeum, czyli ozdobna bazaltowo-wapienna fontanna, do której woda była doprowadzana akweduktem. Datowana na II wiek, została przemodelowana w wieku IV. Z kolei bazylika o wymiarach siedemdziesiąt na trzydzieści metrów, stanowiąca centralny monument miasta, pełniła rolę urzędu miejskiego; załatwiano w niej różne transakcje. Mieściła się ona przy dwudziestoczterometrowej ulicy kolumnowej (Silvanusa), która biegła do północno-wschodniej bramy miasta. Część monolitycznych kolumn stoi dumnie do dziś, inne leżą powalone od czasów trzęsienia ziemi. Spacerując wśród nich napotykam wiele detali architektonicznych, fragmenty mozaik i greckich napisów.

W powrotnej drodze podziwiam rzymsko-bizantyjskie łaźnie. Zajmują one ogromny kompleks na obszarze półtora akra. Zawierają ogrzewane sale, fontanny i baseny otoczone kolumnowym portykiem przeznaczonym do uprawiania ćwiczeń gimnastycznych. Sale były podgrzewane przez hypocaustum, starożytny rzymski system ogrzewania podłogowego. Na terenie łaźni mieścił się również odeon przeznaczony dla miłośników muzyki. W czasach bizantyjskich został zastąpiony innymi budowlami. Niektóre z nich przetrwały częściowo do dzisiaj. Na uwagę zasługują znajdujące się w nich mozaiki o wzorach geometrycznych, zwierzęcych i roślinnych, zawierające greckie inskrypcje. Najbardziej znana jest półkolista sala zwana Sigma. Zawiera ona mozaikę przedstawiającą Tychę, boginię pomyślności. „Na głowie ma ona koronę z wież, symbolizującą mury miasta, i dźwiga róg obfitości; uwagę zwracają piękne dekoracje otaczające postać bogini” (J. Murphy-O’Connor).

To tylko niektóre zabytki Scytopolis, które mogłem obejrzeć w ciągu krótkiego czasu. Ale nawet one wzbudzają zachwyt nad kunsztem architektonicznym i estetycznym starożytnych.  Dla mnie miasto wywołuje jeszcze wzruszenia duchowe. Bowiem wielokrotnie musiał przez nie przechodzić Jezus. Być może stanowiło dla Niego bazę noclegową po opuszczeniu Jeziora Galilejskiego. Ewangeliści jednak pomijają je zupełnym milczeniem. Ale cóż się dziwić, gdy pomijają nim również trzydzieści lat życia Jezusa w Nazarecie.

Więcej w książce: Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej, WAM 

fot. autor