Szaweł niejednokrotnie przemierzał ulice starej Jerozolimy. Jej nastrój oddaje dziś najlepiej Cardo Maximus (Ha-Kardo). Nazwa Ha-Kardo pochodzi od łacińskiego słowa „cardinal”, czyli „główny”. Stanowiła bowiem główną ulicę na osi północ-południe w odbudowanej na nowo po 70 roku Jerozolimie (Aelia Capitolina). Wzorowana była na obozach wojskowych (w sposób geometryczny). Ha-Kardo była szeroka na dwanaście i pół metra, po obu stronach posiadała pięciometrowe chodniki i długą na sto osiemdziesiąt metrów koryncką kolumnadę. Wyłożona była kamiennymi płytami. Biegła przez całą szerokość miasta od Bramy Syjońskiej po Damasceńską. W czasach krzyżowców stanowiła główną arterię handlową. Po zdobyciu miasta przez Arabów Ha-Kardo została zasypana niemal czterometrową warstwą gruzu. Starożytne cardo zostało odsłonięte dopiero w XX wieku. Zawiera pozostałości rozmaitych cywilizacji. W pewnym miejscu można np. zobaczyć spory fragment zewnętrznych murów miasta króla Judy – Ezechiasza. Gdzie indziej ustawiono na powrót autentyczne bizantyjskie kolumny w stylu korynckim, wraz z belkami podtrzymującymi dach, by pokazać jak kiedyś wyglądały tutejsze sklepy (B. Bell).

Klimat starej Jerozolimy oddają też liczne bramy. Do starego miasta prowadzi ich siedem (Damasceńska, Nowa, Jafska, Syjońska, Gnojna, Lwia i Heroda). Ósma, zwana Złotą, pozostaje zamurowaną od czasów Sulejmana. Paweł zapewne wkroczył do miasta przez Bramę Damasceńską (hebr. Sha’ar Shechem, czyli Brama Nablus). Jest to najpiękniejsza i najbardziej zatłoczona ze wszystkich bram. W obecnym kształcie została zbudowana w 1538 roku przez Sulejmana Wspaniałego w miejscu starożytnej, ufundowanej przez Heroda Agryppę I, później  przebudowanej w czasach rzymskich (za cesarza Hadriana) i przez krzyżowców. Pozostałości po tych fortyfikacjach widoczne są do dziś. Wewnątrz znajduje się mały dziedziniec z czasów rzymskich.

Zatrzymajmy się przez chwilę przy Bramie Damasceńskiej, którą wkraczał z Damaszku do Jerozolimy Szaweł, aby posłuchać Łukaszowej relacji o jego spotkaniu z Apostołami w Świętym Mieście:

Kiedy przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów, i opowiedział im, jak w drodze [Szaweł] ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie. Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu (Dz 9, 26-30).

Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego [tylko] piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego (Ga 1, 18-19).

Po spektakularnej ucieczce z Damaszku Paweł udał się do Jerozolimy. Droga zajęła mu kilka dni. Zmienił się jednak Apostoła stosunek do niej. Wcześniej była miejscem śmierci Jezusa, w której gorliwie zwalczał Jego uczniów. Teraz jawiła mu się jako miejsce zmartwychwstania, a on sam powołany przez Jezusa szedł, by świadczyć o Nim publicznie.

W Jerozolimie Paweł zatrzymał się prawdopodobnie w domu swojej siostry. Pragnął przyłączyć się do młodego Kościoła, by wspierać go swoim doświadczeniem religijnym i poznać jego przywódców, szczególnie Piotra. Niestety, jego obecność budziła wśród uczniów Jezusa lęk i niedowierzanie. Unikano go i ignorowano. Samo wspomnienie imienia Pawła wywoływało wśród pierwszych chrześcijan dreszcz przerażenia. Ponadto Paweł musiał być człowiekiem bardzo zdecydowanym, gorliwym, nieznającym półśrodków, przypuszczalnie również okrutnym (I. Gargano).

W tajemniczym planie Bożym wszystko miało przejść przez oczyszczający ogień, powodujący często różnego rodzaju cierpienia, osamotnienie i zagubienie (W. Turek). Pan Bóg prowadził dalej swoje plany, chociaż może inaczej, niż tego oczekiwał Paweł. Gdy bezpośredni kontakt z apostołami okazał się niemożliwy, posłał pośrednika. Był nim Barnaba. Właściwe jego imię brzmiało Józef. Apostołowie zmienili je na Barnaba, czyli „Syn Pocieszenia” albo „Syn Proroctwa”. Barnaba pochodził z Salaminy (ówczesna stolica Cypru), z rodu lewickiego. Jeden z biografów Barnaby, niejaki mnich Aleksander, utrzymuje, że Barnaba pochodził z bardzo zamożnej rodziny, jego rodzice posiadali niemałe dobra w Jerozolimie i okolicy (K. Romaniuk). Nie jest wykluczone, że Barnaba zdobywał wykształcenie wraz z Pawłem w słynnej wówczas szkole Gamaliela. Barnaba związany był z Jerozolimą i tamtejszymi chrześcijanami. Należał do jednej ze wspólnot żyjących radykalnie Ewangelią. Sam okazał się człowiekiem bardzo hojnym: sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów (Dz 4, 37).

Barnaba, który być może znał wcześniej Pawła, był świadom jego geniuszu intelektualnego i wiedzy. Wiedział, że może wiele uczynić dla młodego Kościoła. Okazał się więc właściwym pośrednikiem i mentorem wprowadzającym kolegę w nową sytuację, w jakiej się znalazł.  Nie był przy tym zazdrosny. Cieszył się z nowego współwyznawcy (por. Dz 11, 23). Wiedział bowiem, że im więcej będzie gorliwych głosicieli prawdy o Chrystusie, tym bardziej jego Kościół będzie się rozrastał i umacniał. Barnaba doprawdy potrafił się cieszyć z sukcesów odnoszonych przez innych i z ich współpracy z łaską Bożą (W. Turek).

W trudnym położeniu Pawła, Barnaba okazał się prawdziwym przyjacielem; przygarnął go i zaprowadził do Apostołów, i opowiedział im, jak w drodze [Szaweł] ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie (Dz 9, 27-28). Łukasz używa w zacytowanym fragmencie Dziejów Apostolskich wymownego słowa greckiego „epilabomenos”, które oznacza „wziąć z sobą, zaopiekować się”. Mateusz używa tego samego terminu, kiedy mówi o Chrystusie, który bierze za rękę Piotra, gdy ten krocząc po jeziorze, odczuwa lęk na widok silnego wiatru i zaczyna tonąć (por. Mt 14, 31) (W. Turek). Przygarnąć kogoś to także znaczy poznać go do głębi, nawiązać przyjaźń i wejść z nim w głęboką zażyłość, mieć do dyspozycji czas potrzebny do odkrycia serca drugiego. Nie da się wykonać zadania pośredniczenia w pośpiechu. Wymaga ono długiego doświadczenia przyjaźni i zażyłości. Nie przez wyczucie, ale przez doświadczenie. Barnaba przygarnia Pawła do siebie, stara się go dobrze poznać. Dopiero kiedy zauważa, że Paweł jest prawdziwy do końca prowadzi go do apostołów (I. Gargano). Barnaba zaopiekował się więc Pawłem i zarekomendował go nieufnym jeszcze apostołom. Potwierdził, że Paweł widział Pana, otrzymał Jego słowo i dary Ducha Świętego.

Dzięki weryfikacji Barnaby, który cieszył się w starożytnym Kościele dużym poważaniem, Paweł mógł „wejść na salony”. Przede wszystkim poznał osobiście Piotra. Nie oczekiwał od Kefasa potwierdzenia swego urzędu apostoła, nie chciał się też uczyć od niego Ewangelii. Dlatego przyszedł do niego dopiero trzy lata po wydarzeniu pod Damaszkiem, nie miał bowiem wątpliwości, że misję głoszenia Ewangelii otrzymał bezpośrednio od wywyższonego Pana (J. Gnilka).

Paweł przebywał w stolicy dwa tygodnie. Być może doszło do częstszych spotkań i rozmów z Kefasem. Być może w Wieczerniku. Niestety, Paweł nie pozostawił żadnej wzmianki na temat przedmiotu dyskusji. Czy doszło do wymiany  osobistych doświadczeń wiary i Jezusa? Czy przedyskutowano problemy związane z przepowiadaniem? Kwestie teologiczne? Pytania dotyczące przyjmowania do Kościoła nie-Żydów? Nie wiemy. Paweł zachowuje milczenie (J. Gnilka). Ważniejsze jest spotkanie i wzajemne poznanie apostołów, których późniejsza tradycja Kościoła połączy z sobą bardzo ściśle. Piotr zaakceptował Pawła, jego misję. Być może zrodziła się między nimi nić przyjaźni. Kefas prawdopodobnie przekonał się o prawości dawnego prześladowcy, który stał się apostołem i nabrał do niego zaufania. Że od tego czasu łączyła ich przyjaźń, nie możemy powiedzieć. Zanim po raz drugi pojawi się w Jerozolimie, upłynie w każdym razie dziesięć lat. Poznali się i nabrali do siebie wzajemnego szacunku (J. Gnilka).

W Jerozolimie Paweł poznał również Jakuba, brata Pańskiego. Ten był konsekwentnym judeochrześcijaninem i prawdopodobnie nie przypadli sobie do gustu. Potwierdzi to późniejszy rozdźwięk na temat misji wśród pogan. Innych apostołów Paweł nie spotkał. Unikał ich? Oni go unikali? Czy żadnego z apostołów nie było w mieście? Nie wydaje się to prawdopodobne, ponieważ Paweł tytuł „apostoł” odnosi nie tylko do Dwunastu, ale także do innych osób. Jeśli przychylność okazał mu Kefas, który pośród apostołów zajmował pierwsze miejsce, to nie brakowało również sceptyków (J. Gnilka).

Pobyt Pawła w Jerozolimie kończy się niefortunnie. Dyskusje z hellenistami wywołują u nich agresję i postanawiają zgładzić Pawła. Musi więc znów ratować się ucieczką: Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu (Dz 9, 30). Braćmi są apostołowie, pierwsza wspólnota, która z takim trudem przyjęła Pawła i uznała za apostoła, lecz teraz to właśnie oni tworzą tarczę ochronną wokół Pawła, odprowadzają go do Cezarei i odprawiają do Tarsu (I. Gargano). Paweł powraca więc do rodzinnego miasta. Wraca tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Pytania do refleksji i modlitwy:

  • Kto lub co jest dla mnie źródłem największego lęku? Dlaczego?
  • Kto w moim życiu pełni rolę mentora? Dla kogo ja jestem mentorem?
  • Kto został powierzony mojej opiece? Jak spełniam się w roli opiekuna?
  • Kogo zaliczam do swoich przyjaciół?
  • Czy mam czas dla innych?
  • Kogo powinienem lepiej poznać?
  • Co sądzę o stosunku apostołów do Pawła?
  • Jestem optymistą czy sceptykiem?
  • Kogo mógłbym nazwać swoim bratem? Dlaczego?

fot. Wikipedia