Parafia pw. św. Szczepana na warszawskim Mokotowie obchodziła 26 grudnia Uroczystość swojego Patrona. Mszy św. odpustowej przewodniczył i homilię wygłosił Przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego – o. Tomasz Ortmann SJ. Parafia została erygowana 2 marca 1949 r. przez ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Poniżej publikujemy treść homilii.

Dz 6, 8-10; 7, 54-60

Drodzy Bracia i Siostry, nie wiem za bardzo w jakim klimacie, nastroju spędzacie te Święta – Święta inne niż dotychczas, Święta bez wielkich rodzinnych spotkań, z ograniczonym dostępem nie tylko do tych wielkich Bożonarodzeniowych liturgii, ale także tych codziennych, czy cotygodniowych Eucharystii. Święta w cieniu pandemii, być może straty bliskiej osoby, której nie mogliście towarzyszyć w ostatnich chwilach, a na pewno Święta w cieniu niepokojów o przyszłość swoją, najbliższych, Polski, Kościoła.

I o ile w ubiegłych latach, zawsze jakoś ta nasza uroczystość odpustowa wspominająca męczeństwo św. Szczepana wydawała się jakoś nie na miejscu, trzeba było się z niej tłumaczyć pośród takiej sielankowej atmosfery Bożego Narodzenia, o tyle w tym roku dzisiejsze przywoływanie św. Szczepana wydaje się być bardziej na miejscu. Ze swym doborem czytań nie tylko opisuje to, co możemy przeżywać, z czym się zmagać, ale także pokazuje nam jak się w tych doświadczeniach odnaleźć w duchu Ewangelii, w duchu wiary, którą wyznajemy, do której mamy odwagę się przyznawać i jej bronić.

Spójrzmy Drodzy, tylko na drugie czytanie, czytanie z Dziejów Apostolskich, w którym wysłuchaliśmy opis męczeństwa Patrona naszej Parafii. Przede wszystkim zauważcie, że autor Dziejów, św. Łukasz, stawia przed nami tak naprawdę dwie postaci, a nie jedną: owszem, Szczepana…, ale i tego, który go prześladował, Szawła. Wiemy, że w punkcie wyjścia nie ma nic, co by przemawiało za tym, by mogli się nawzajem lubić, by mogli się dogadać, baaa… jeden z nich, Szaweł – jak to często też bywa w życiu – nic w tym celu nie robi. Przeciwnie zbiera wszelkie możliwe pełnomocnictwa, aby jak najbardziej szkodzić i Szczepanowi i jego braciom.

A jednak, mimo tego, w ostatecznym rozrachunku nie mamy św. Szczepana i złego Szawła, ale św. Szczepana i… św. Pawła! Jak słusznie zauważa św. Fulgencjusz z Ruspe – jego tekst czytamy w dzisiejszej LG – Szaweł „złączył się ze Szczepanem, z wilka stał się owcą. A oto teraz Paweł razem ze Szczepanem się cieszy, razem ze Szczepanem używa chwały Chrystusa, razem ze Szczepanem króluje”. Mówiąc krótko i po naszemu, kat i ofiara są razem i nic im nie przeszkadza w tym, by się wspólnie radować. To dlatego, wspomniany Św. Fulgencjusz, wręcz zachwyca się: „Jakież to prawdziwe życie, bracia moi, w którym Paweł nie wstydzi się z powodu zabicia Szczepana, a Szczepan cieszy się towarzystwem Pawła, ponieważ miłość w obu się raduje”.

Drodzy, co się stało? Jak oni do tego doszli? Dwie króciutkie uwagi. Pierwsza czego przede wszystkim nie robić, a druga co robić:

  • Czego nie robić? W Dz czytamy, że prześladowcy Szczepana, wraz z Szawłem „nie mogli sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał” – „Gdy usłyszeli to, co mówił, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego”. Drodzy, może za dużo byłoby powiedzieć, że mamy sobie dać spokój z przekonywaniem drugiej strony, choć w życiu często tak bywa, że nie zawsze wiadomo kto ma rację i rzadko są one tylko po jednej stronie. Może za dużo, może nie. To co jednak Dz nam pokazują, to to, iż nawet gdybyśmy rzeczywiście mieli rację, gdybyśmy przemawiali z natchnienia Ducha Świętego, to i tak to nic nie da. Przeciwnie, będzie to raczej jeszcze bardziej potęgowało gniew z drugiej strony.
  • Jeśli zatem nie tędy droga, to którędy? Gdy w końcu pojawia się w dzisiejszy czytaniu postać Szawła, św. Łukasz – autor Dz – mówi: „Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: Panie Jezu, przyjmij ducha mego! A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu”.

Drogą wyjścia z tej sytuacji jest… modlitwa. Św. Augustyn komentując ten fragment, mówi: Szczepan, „gdy modlił się za siebie – stał, gdy za nich – klęczał. Odróżnił sprawiedliwego od grzeszników. Za sprawiedliwego modlił się stojąc /…/. Za grzeszników modlił się klęcząc, gdyż wiedział, jak trudno uzyskać wysłuchanie za takich zbrodniarzy”.

Drodzy, czyli modlitwa i to nie byle jaka, ale na kolanach. Może warto się w tych dniach pytać, kiedy ostatni raz w taki sposób (nie tylko przez modlitwę, ale przez modlitwę na kolanach) próbowaliśmy uregulować nasze relacje z tymi osobami, z którymi nam nie po drodze; albo próbowaliśmy w ten sposób odnaleźć się po Bożemu w sytuacjach, które jest nam ciężko przyjąć, trudno unieść?

Drodzy, nasz dzisiejszy Patron, nasz Patron, św. Szczepan, zaprasza nas, aby pomyśleć o tych osobach, o tych sytuacjach, które powinniśmy w sposób szczególny omadlać i to omadlać na kolanach. Pamiętając też, że pierwszym owocem tych modlitw nie ma być nasze dobre samopoczucie, nie ma być rozwiązanie tych trudności po linii naszych oczekiwań, ale to, by te osoby nie zagubiły się przed Bogiem. Amen.

Na zdjęciu proboszcz parafii o. Wiesław Kulisz SJ podczas uroczystości 70-lecia parafii (2019) – foto: Wojciech Łączyński.