Wczoraj, 16 stycznia, pożegnaliśmy w Toruniu o. Stanisława Wytrążka SJ. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ks. Bp Józef Szamocki, a kazanie wygłosił o. Grzegorz Dobroczyński SJ. Ojciec Prowincjał Tomasz Ortmann SJ żegnając współbrata powiedział: „Każdy z Was kto znał o. Stanisława wie, że był on serdeczny, ale nie był wylewny. Mówił tyle ile trzeba i tylko tyle – zawsze starał się uchwycić istotę używając jak najmniej słów. Taki też był w swych listach do przełożonych: serdeczny, konkretny. Nie ma ich zbyt wiele, ale większość zaczyna się od dotarłem szczęśliwie zgodnie z planem albo przyjechałem według rozkładu jazdy. Wielu z nas tu obecnych, którym o. Stanisław był/jest bliski, z dużym smutkiem, żalem przyjęło tę niedzielną, poranną wieść, że o. Stanisław znowu się gdzieś wybrał, że odszedł do Pana, ale bez naszego pozwolenia. […] Myślę też, że to nie przypadkiem ten plan/rozkład zrealizował się w wigilię Niedzieli Chrztu Jezusa, kiedy to słyszymy: Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie”. Pełną treść tego pożegnania można przeczytać tutaj: Pożegnanie

Monika Dejneko-Białkowska tak wspomina ojca Stanisława: „Ból i smutek wiążą język, którym tak wiele wyrazić można. Odszedł w niedzielę 10 stycznia 2021 r. w Uroczystość Chrztu Pańskiego. Biogram Stasiulka, bo nie inaczej nazywany był przeze mnie i moją rodzinę, obfituje w liczne funkcje które dane mu było pełnić w Towarzystwie Jezusowym. Jednak to nie funkcje a owoce Jego pracy i liczne ślady zaangażowania składają się na obraz o. Stanisława. Skromność i wielkie poczucie humoru, kochające serce a jednocześnie twardy realizm czyniły zeń gorliwego i wymagającego spowiednika zarażającego miłością do Pana Jezusa. “Pamiętaj, to Jezus zbawia” i kilkadziesiąt innych powiedzonek, puentujących różne zachowania czy sytuacje, będą przywoływały Jego wspomnienie”.

UJRZAŁ NIEBO ROZWARTE (Mk 1, 10) – kazanie o. Grzegorza Dobroczyńskiego podczas pożegnania o. Stanisława Wytrążka SJ (16.01.2021).

CZYTANIA Z NIEDZIELI CHRZTU PAŃSKIEGO 2021 (rok B)

Drogi Księże Biskupie Józefie, Ojcze Prowincjale, Droga Rodzino Zmarłego i Rodzino w Zakonie, Przyjaciele, Siostry i Bracia!

Wiadomość o poranku ub. niedzieli rozdarła nam serca – śmiało można powiedzieć!
Wielu z tu obecnych rozmawiało niedawno z o. Staszkiem; pełnym energii, radosnym, odnowionym wewnętrznie, wzmocnionym też fizycznie po pielgrzymce do Lourdes, czego świadkiem był ks. Bp Józef.

I nagle, ten szok! Zaskoczenie; tylko Staszek nie był zaskoczony, w myśl swojej sentencji, gdy ktoś mówił, że coś „musi”, odpowiadał, że tylko umrzeć musimy i cała rzecz w tym aby być gotowym.

1. Kochani, sięgnąłem po czytania z Niedzieli Chrztu Pańskiego, tej ostatniej…Po teksty, które Staszek rozważał, jak go znam do sobotniego wieczora aby o 7.30 na Eucharystii dzielić się Słowem Bożym. Ale tegoroczne święto Chrztu obchodził już w Domu Ojca !

Jest w tej Ewangelii jedno słówko, które – pozornie dotyczące tylko opisu sceny – to jednak dotyka naszych uczuć – tego rozdartego serca – a które niech da nam impuls do modlitwy: dziękczynienia Bogu za życie ś.p. o. Stanisława i wstawiania się za nim – jeśli tego mu jeszcze potrzeba. To słówko wystarczy dzisiaj, teraz !
Zapisał św. Marek (1, 10-11), że Jezus: ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie». Dokładniej trzeba by polsku oddać to: rozdzierające się niebo niebo (!): εἶδεν σχιζομένους (schizomenous) τοὺς οὐρανοὺς Słowo to wyraża gwałtowność zjawiska (stąd w j. polskim mamy słowo schizma – rozłam albo schizofrenia – rozdwojenie jaźni). U św. Marka to samo słowo pojawi się jeszcze tylko drugi raz, w opisie konanie Jezusa, gdy zasłona świątyni rozdarła się na dwoje (Mk 15, 38: τοῦ ναοῦ ἐσχίσθη ἀπ’ ἄνωθεν), bo to, że „wszystko wykonało się” oznaczało, że Święte Świętych, które ona zasłaniała i oddzielała już utraciło znaczenie.

PIERWSZY RAZ NIEBO SIĘ ROZDARŁO, gdy w wody Jordanu zstąpił Baranek Boży, który gładzi grzechy świata, a DRUGI RAZ ROZDARŁA się zasłona świątyni – gdy jego dzieło się dokonało, grzech świata został zgładzony!

(To m.in. echo proroctwa Izajasza, 63,19-64.3: Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił – przed Tobą skłębiły się góry, podobnie jak ogień pali chrust i sprawia wrzenie wody /…/ Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność).

2. To Słowo czytane przy pożegnaniu O. Staszka mówi nam, że on już też widzi niebo otwarte. Do niego Ojciec Niebieski w niedziele kolejny raz powiedział: Tyś jest mój syn umiłowany…
Tak jak powiedział mu to na chrzcie św., przy święceniach kapłańskich i profesji zakonnej. A Staszek odpowiadał swoim życiem, z radością, zaangażowaniem, ukochaniem Kościoła i Towarzystwa Jezusowego. Był w tym hojny, co wszyscy ceniliśmy ale i wyrazisty, co może niektórym bywało nie po drodze… Tak szedł – jak to z emfazą nazywał przez życie w zakonie – w Warszawie, Gdańsku-Wrzeszczu, Na III. Probacji w Kalifornii w USA, w Gdyni jako socjusz magistra nowicjatu (socjusz 1000-lecia !), potem jako Ekonom Prowincji, następnie duszpasterz w Londynie, Radomiu i na koniec, przez 10 lat tutaj, w Toruniu. Był dyspozycyjny przy zaskakujących zwrotach w powierzonych my zadaniach: od prawa kanonicznego do formowania nowicjuszy a potem ekonoma Prowincji. Tutaj musiał podjąć arcytrudne wyzwania związane z przemianami w Polsce, w Kościele i w zakonie na przełomie lat 80’ych i 90’ych. „Dał radę” ! A potem nieoczekiwanie – Londyn, i znowu powrót do Polski, tym razem do chyba najbardziej kochanej posługi w konfesjonale Radomia i Torunia. „Bo księdza w konfesjonale i przy ołtarzu nikt nie zastąpi” – podkreślał, cytując zresztą wskazania Benedykta XVI do kapłanów z pielgrzymki do Polski.

Choć znaliśmy się ze Staszkiem od bardzo dawna, to w tych ostatnich, toruńskich latach zaprzyjaźniliśmy się bardziej. Mogę więc zaświadczyć, że i tutaj, gdy były momenty trudne, zawsze miał tę Bożą radość; źródłem było kapłaństwo i posługa w konfesjonale. Również i to, co – na prośbę Księży Biskupów czynił dla diecezji, czym mógł też w osobistych relacjach usłużyć Pasterzom diecezji i innym, świeckim i duchownym.

Pogodę ducha i radość wyniósł już ze środowiska domowego, zachował ją i dawał jej mocniej dochodzić do głosu. Na pewno nie chciałby abyśmy płakali tutaj, żegnając go!

To jakiś rys noszenia w sobie radości paschalnej, zjednoczenia z Panem Jezusem, nawet gdy się cierpi z różnych ludzkich powodów, nawet gdy – jak Staszek – po strasznym wypadku samochodowym długo powraca się do zdrowia i wreszcie jakieś 6 lat temu poznaje diagnozę: nowotwór złośliwy. Przetrwał i to i teraz, nagle Pan go wezwał: „synu mój umiłowany!”

W duchowym, paschalnym nastawieniu, nośmy w sobie przesłanie dzisiejszej Ewangelii, że niebo jest otwarte i Pan mówi i do nas Tyś jest mój syn (moja córka) umiłowany/umiłowana.

3. I niech nas dzisiaj tutaj nie zniewala żal i smutek lecz niech światło Boże przez rozdarte niebo rozświetla rozdarte serca. Dzięki chrześcijańskiej nadziei, według tej miary, którą objawił św. Jan w Pierwszym Liście czytanym przed ewangelią: Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat jest nasza wiara (1 J 5,4).

Zdjęcia z uroczystości pogrzebowych