Anna była upokorzona w swojej najgłębszej kobiecej intymności, dlatego nie umiała się niczym cieszyć w życiu. Kochała swego męża i wiedziała, że on jej tę miłość odwzajemnia, a jednak nie potrafiła się nią radować.

Por. 1 Księga Samuela 1-3

Elkana widział zmartwienie Anny, swej żony i starał się jak umiał jej smutkowi zaradzić, ale ciągle mu się to nie udawało. Im bardziej był dla niej czuły i delikatny, tym bardziej było jej przykro, że nie może mu się odwdzięczyć pogodną, uśmiechniętą twarzą. Przyczyną była druga żona Elkany, Peninna, pewna swej pozycji w rodzinie, gdyż dała Elkanie synów i córki. Ta zazdrościła jednak Annie, że była ona bardziej kochana przez ich wspólnego męża.
Kulminacja smutku następowała zawsze podczas pielgrzymki do świątyni w Szilo. Gdy skladali tam dary ofiarne Panu Zastępów. Peninna czyniła to otoczona swoimi dziećmi, Anna natomiast była sama jak palec. Elkana próbował jej pomóc, dając jej podwójną część ofiary, jak gdyby miała dziecko, ale właśnie to wykorzystywała jej zazdrosna rywalka i umiejętnie, po kobiecemu, cierpkimi uwagami potrafiła jej dopiec do żywego, drwiąc z niej i okazując jej swoją pogardę, oraz zachęcając innych do tego samego.

Anna stawała się coraz bardziej małomówna i smutna, wciśnięta w ciemny kąt ich życia rodzinnego. Czuła się jak trędowata. Cokolwiek robiła dobrego i tak, nigdy nie było to docenione. Ciągle była dyskryminowana i traktowana jak zawada w rodzinie. Oczywiście nie czyniła tego nigdy Peninna w obecności męża, dobrze kamuflując swoją wrogość, a przez to tym bardziej stygmatyzując ją podejrzeniami, że jest kobieta ponurą, niechętną innym osobom, nie troszczącą się o wzajemny pokój w rodzinie, ale zakłócającą go nieustannie swoim ciągłym niezadowoleniem.

Któregoś razu, gdy znów przybyli do świątyni w Szilo, Anna poczuła się szczególnie mocno dotknięta złośliwościami Peninny i kiedy wszyscy rozsiedli się wygodnie aby prowadzić biesiadne rozmowy, ona wycofała sie z hucznego grona świętującej gromady i po cichu, udała się na samotną modlitwę do świątyni.

Po wejściu do niej padła na twarz przed Bogiem, a potem, klęcząc z podniesionymi do góry rękami „wylała swoja duszę” przed Panem, jak mówi Księga Samuela. Wylały się z niej wszystkie cierpienia, bo przebrała się miarka jej wytrzymałości. Błagała Boga o pomoc. Ratuj ! wołały jej oczy, jej podniesione ręce, jej całe ciało, jej żalem wypełnione serce. Nie wydawała jednak przy tym głosu, nie chcąc zwracać na siebie uwagi Helego. Bóg znał przecież jej serce, a ona do Niego się modliła.

Heli, przyzwyczajony do rytualnych modlitw, odmawianych na głos, widząc ją sądził, że czyni to w złej intencji, to znaczy, że parodiuje prawdziwa modlitwę, być może dlatego, że wypiła za dużo wina. Podszedł więc do niej z zagniewaną twarzą aby jej udzielić napomnienia.

Serce Anny nie wytrzymało tego bólu. Przed chwilą składała przecież Bogu ofiarę z samej siebie. Oddała Mu wszystkie swoje poniżenia, wszystkie lata smutku, który nieustannie zabijał w niej życie. Sądziła, że znajdzie odrobinę ukojenia w świątyni, u stóp Najwyższego, a tu nowy, niespodziewany cios ją spotkał i to od stróża tego świętego miejsca.

Prosiła Boga o zmiłowanie, o to aby otworzył jej łono, sprawiając, że zostanie matką, jak Paninna i że ucieszy swojego męża potomkiem, którego tak długo już oczekują i oto taką otrzymuje teraz odpowiedź Boga ! Przez Niego tez została wzgardzona i odrzucona ! Na co miała jeszcze czekać? Czego więcej mogła się od życia spodziewać? Dobrze jednak, że znalazła w sobie tyle pokory, aby tak jak umiała złożyć wyjaśnienia Helemu bez robienia awantury i znalazła w nim sprzymierzeńca. Zrozumiawszy jej sytuację, przyłączył się do jej prośby i udzielił jej błogosławieństwa i natchnął nadzieją, tak że wróciła do swoich wyraźnie odmieniona na duszy. Następnego zaś roku odbyła pielgrzymkę do świątyni, aby podziękować Bogu za łaskę którą otrzymała. Na ręku trzymała dziecko, którym ją Pan pobłogosławił i nie tylko ja ale całego Izraela, którego został wodzem.

Pokora jej serca pozwoliła jej przetrwać smutek, uchronić ja przed rozpaczą, uratować jej modlitwę, robiąc miejsce dla spełnienia się w niej Bożej obietnicy.

Ilustracja: Anna przekazuje swego syna Samuela kapłanowi Helemu autorstwa Jana Victorsa z 1645 roku (wikipedia)